Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Chociaż miał akurat przerwę pomiędzy tygodniowym kontraktem w Reno a występami na otwarcie programu Sammy'ego Davisa w Vegas, Jackie nie nosił dżinsów czy zwyczajnego ubrania. Miał na sobie strój, którego używał podczas występów: czarny garnitur ze szmaragdowozielonym szamerunkiem na wyłogach i mankietach marynarki, dobraną kolorem zieloną koszulę i czarne, skórzane pantofle. Miał trzydzieści sześć lat, pięć stóp i osiem cali wzrostu, opaloną twarz, ufarbowane na czarno włosy oraz olśniewająco, wręcz nienaturalnie białe zęby, będące doskonałym przykładem cudów, jakie może zdziałać nowoczesna stomatologia. Trzy lata temu agencja Dakota and Dakota została zaangażowana przez pewien hotel w Las Vegas, z którym Jackie miał podpisany długoterminowy kontrakt. Obarczono ich wtedy nieprzyjemnym zadaniem ustalenia tożsamości szantażysty, usiłującego zagarnąć niemal cały zarobek magika. Sprawa była skomplikowana i obfitowała w nieoczekiwane zwroty, ale z czasem udało im się doprowadzić ją do szczęśliwego końca. Dla Julie największym zaskoczeniem okazał się fakt, że w trakcie dochodzenia wyzbyła się niechęci, jaką na początku darzyła Jaxxa i nawet trochę go polubiła. Jackie zakończył przesuwanie krzeseł. - Julie z Clintem usiądą po mojej prawej stronie, Bobby usiądzie po lewej. Julie nie widziała powodu, dla którego nie mogłaby usiąść na dowolnym spośród trzech krzeseł, zastosowała się jednak do poleceń. W wielu swoich programach Jackie uzyskiwał komiczne efekty, wykorzystując w tym celu pogrążonych w hipnozie widzów. Posiadał rozległą wiedzę w zakresie technik hipnotycznych i doskonale rozumiał funkcjonowanie umysłu w stanie transu, toteż często zapraszano go na poważne medyczne konferencje z udziałem lekarzy, psychologów i psychiatrów wykorzystujących w swej praktyce hipnozę. Być może zdołaliby namówić jakiegoś psychiatrę, aby pomógł im przezwyciężyć amnezję Franka na drodze hipnotycznej regresji, jednak żaden lekarz nie zrobiłby tego lepiej niż Jackie Jaxx. Poza tym, bez względu na to, jak fantastycznych rzeczy dowiedziałby się Jackie od Franka, można było liczyć, że zachowa to dla siebie. Wiele zawdzięczał Bobby'emu i Julie, a oprócz tego, mimo swych wad, należał do ludzi, którzy spłacają długi i obdarzeni są szczątkowym poczuciem lojalności, co w egocentrycznym świecie show-businessu należało do rzadkości. W padającym z dwóch lamp łagodnym, bursztynowym świetle, przy zapadającym szybko za zasłoniętymi oknami mroku, miękki, starannie modulowany głos Jackiego, pełen łagodnych tonów i dźwięczących od czasu do czasu dramatycznych wibracji, przyciągał uwagę wszystkich. Aby doprowadzić Franka do stanu pełnej koncentracji, posłużył się kryształem w kształcie kropli, zawieszonym na złotym łańcuszku, uprzedziwszy wcześniej zebranych, że o ile nie chcą zapaść w trans, powinni obserwować raczej twarz Franka niż wirujący klejnocik. - Frank, proszę, patrz na migoczące wewnątrz kryształu światło, bardzo łagodne, cudowne światło wędrujące od płaszczyzny do płaszczyzny, od płaszczyzny do płaszczyzny, bardzo ciepłe i sympatyczne światło, ciepłe, drżące... Po chwili, sama odczuwając lekką senność pod wpływem profesjonalnego szczebiotu Jackiego, Julie zauważyła, że oczy Franka przybrały niewidzący wyraz. Siedzący u jej boku Clint uruchomił mały magnetofon, ten sam, którym rejestrował opowieść Franka wczoraj po południu. Wciąż kręcąc łańcuszkiem, trzymanym między kciukiem a palcem wskazującym, to w jedną, to w drugą stronę, Jackie powiedział: - W porządku, Frank, zapadasz teraz w stan odprężenia, stan głębokiego odprężenia. Będziesz słyszał tylko i wyłącznie mój głos i będziesz odpowiadać tylko i wyłącznie na pytania, które ja zadam. Kiedy Jackie wprowadził już Franka w głęboki trans i skończył przekazywać instrukcje dotyczące czekającej ich rozmowy, polecił mu zamknąć oczy. Frank posłusznie opuścił powieki. Jackie odłożył kryształ. - Jak się nazywasz? - zapytał. - Frank Pollard. - Gdzie mieszkasz? - Nie wiem