Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Gdy Belizariusz przywdział nowy strój, wyglądał iście po pańsku. Fantazyjny kapelusz przykrywał jego oko, a pióro – wyciętą szparkę. Nawet miecz (choć trochę wyszczerbiony) się znalazł. A i Wiktoryn – giermek chwacko się przedstawiał. Fabus też otrzymał nową opończę i buty. Tak przygotowani ruszyli na podbój królewskiej siedziby. Jednak Belizariusz postanowił nie kryć swego wyglądu. Musimy postępować otwarcie – powiedział – jeśli chcemy, by dano wiarę wszystkiemu, co mamy do powiedzenia. Wyszło to im na dobre, bo strażnicy strzegący bramy pałacowej tak się przestraszyli widokiem niesamowitego pana, iż uciekli, a oni spokojnie wkroczyli na podwórzec i dostali się na pokoje. Tu powitał ich szambelan powiadomiony, iż jacyś obcy przybyli do pałacu. Widząc bogatego pana ze służbą, ukrył swe zdumienie i pomieszanie, powitał przybysza i spytał kto zacz i z czym przychodzi.– Nazywam się Belizariusz – odpowiedział gość – a pochodzę z kraju króla Mirona. Szambelan był dostojnym i poważnym starcem, którego wszyscy bardzo szanowali, ale kłopot polegał na tym, że w swym dostojeństwie i powadze nie mógł uznać istnienia czegoś tak cudacznego jak jednooki człowiek, który w dodatku chce, by go traktować poważnie. Na razie jednak rozmawiał z nim cierpliwie. A Belizariusz mówił: – Otóż, czcigodny panie, przychodzę z posłaniem od pewnego znajomegomi człowieka, który niegdyś był dworzaninem króla Justyna. Jest to bolesna i ważna sprawa, a prośbę owego dworzanina obiecałem przedłożyć miłościwej królowej Korynnie. Hola, mój panie – powiedział szambelan z irytacją – widać pomyliłeś drogi, u nas nie ma damy o tym imieniu.– Jakże to? Wszak jesteśmy w państwie króla Justyna. Cóż z tego? – prychnął szambelan i zrobił minę, jakby się poczuł osobiście dotknięty. – Moja królowa nosi piękne imię – Estera. – Więc możliwe, że znajomy mój zapomniał imienia. Wszak minęło dwadzieścia lat. – Dwadzieścia lat! – wykrzyknął dostojnik. Był teraz naprawdę oburzony. Nie masz czego tu szukać mości panie! Nasza królowa ma właśnie tyle lat ile wymieniłeś. Belizariusz był załamany. A czy znasz, dostojny panie – spróbował jeszcze – damę o imieniu Kamila? – Znam, ale wątpię, czy będzie mogła z tobą rozmawiać, panie. – Dlaczego? – Dlatego, że zemdleje, jak cię ujrzy. Albo ucieknie. Albo jedno i drugie –zaśmiał się złośliwie. Strzał był celny. Belizariusz zaczerwienił się i zmieszał. Wiktoryn zacisnął pięści.– Raczyłeś zażartować, panie – powiedział Belizariusz, zmuszając się do uśmiechu. – Zniosę wszystko, byle bym mógł przekazać zacnej tej damie wiadomość. Dostojny i poważny szambelan zamrugał, sapnął i wyszedł bez słowa. – Jest Kamila, choć to dobrze – szepnął Wiktoryn. Po dłuższej chwili ukazała się w drzwiach pani w średnim wieku, ale urodziwa, o obliczu smutnym i łagodnym zarazem. Ujrzawszy Belizariusza zbladła okropnie, uniosła dłonie do twarzy, wyszeptała jakieś słowa, których nikt jednak nie dosłyszał i zachwiała się. Wiktoryn poskoczył, by podsunąć jej krzesło, myśląc, że zemdleje. Dama usiadła, ale nie zemdlała, tylko milcząc wpatrywała się w Belizariusza. Po chwili wstała i uczyniła coś bardzo dziwnego: podeszła do cyklopa, wspięła się na palcach i dotknęła jego twarzy tak, jak ongiś zrobiła to Kornelia. A więc nazywasz się Belizariusz – powiedziała. – Jak widzę wychowałeś się na pańskim dworze? – było to ni to pytanie, ni to stwierdzenie. Nie, pani – odparł cyklop. – Ubraliśmy się tak, by za wszelką cenę dostać się do tego pałacu. Mam ważne posłanie, wiadomość od Donata... – Od Donata!!! – wykrzyknęła dama, zatrzepotała rękami i tym razem niechybnie upadłaby na ziemię, gdyby Wiktoryn w czas nie podskoczył znów z krzesłem. Kamila osunęła się na nie bez sił. Ale zebrała się w sobie i wyszeptała: Ach mów, Belizariuszu, mów, więc on żyje! Więc nie na próżno czekałam tyle lat! Gdzie on jest? Kiedy wróci? Belizariusz opowiedział dzieje biednego Donata tak, jak to usłyszał z jego własnych ust. – Ale cóż poczniemy – powiedział na koniec – skoro nie wiadomo kto go zaczarował? Szambelan mówił, że nie ma damy o imieniu Korynna.– Nie ma, ale była – rzekła Kamila. – Teraz ja wam coś opowiem. Wtedy, gdy to się stało, dwadzieścia lat temu, istotnie królową była Korynna, a ja jej najbliższą damą dworu. Wiedziałam, że jest wróżką, ale aż dotąd nie miałam pojęcia, iż potrafiłaby tak okropną rzecz uczynić. Zresztą, może odwróciłaby ten czar, jednak stała się rzecz niespodziewana. Królowa wkrótce po odejściu Donata zachorowała (panowała u nas wtedy jakaś zaraza) i umarła. Król był w tym czasie na wojnie. Gdy dowiedział się o jej śmierci, z rozpaczy dosiadł konia, pomknął samopas na wroga i zginął. –Jak to? Przecież król Justyn panuje do dziś! – przerwał Belizariusz. – To jego stryj o tym samym imieniu. Objął rządy, gdyż nie było następcy tronu. – Więc nie ma nadziei! – westchnął cyklop, a za nim Wiktoryn i Fabus.– Czy myślisz, Belizariuszu, że byłabym tak spokojna, gdybym nie miała nadziei? – powiedziała Kamila. – Jest nadzieja, choć słaba, ale jest. Otóż wiedz, że istnieje bliźniacza siostra Korynny – Roksana. I też ma czarodziejską szkatułkę. Mieszka daleko stąd na Kamiennej Górze. Byłam tam jeden jedyny raz z wiadomością o śmierci jej siostry. Zachowała się dziwnie i prawdę mówiąc niegrzecznie. Nie wyraziła żalu, tylko spytała, czy przyniosłam jej coś od Korynny. Powiedziałam, że nic. Wtedy rozpłakała się i rzekła: “Ach, podła, przecież wiedziała, że nie mogę żyć bez...” Nie dokończyła, zaraz też wyprawiła mnie za drzwi mówiąc, bym się więcej nie trudziła przychodząc do niej. Dotąd nie rozumiem o co jej chodziło. Ale ciebie, Belizariuszu, może wysłucha łaskawiej, jeśli zechcesz podjąć się tego trudu. – Dobrze – odparł cyklop. – Obiecałem Donatowi i tobie, pani, pomoc, więc nie zatrzymam się w pół drogi. Jeśli trzeba, odnajdziemy Roksanę. Prawda, Wiktorynie? – Och, mój drogi, dobry Belizariuszu! – wykrzyknęła drżącym ze wzruszenia głosem Kamila.– Cieszę się, że chociaż ty, pani, obdarzyłaś mego pana dobrym słowem i jak widzę polubiłaś go – powiedział Wiktoryn. – Dotąd wszyscy byli przeciw niemu. Musieliśmy nawet ukrywać jego oko, by uniknąć prześladowań.– Nieprawda, nie wszyscy – odezwał się nagle Fabus – ja nie prześladowałem. Roześmiano się na te słowa, a jednoręki zamilkł zawstydzony. Teraz musisz złożyć uszanowanie królowi – rzekła Kamila. Król, uprzedzony przez nią i szambelana, nie był zaskoczony wyglądem Belizariusza, a zaciekawiony tak wielką osobliwością, jak człowiek o jednym oku, ofiarował mu gościnę. Zostań – mówił – zostań i nie wychodź do miasta, bo ludzie gotowi cię ukamienować. A ja chciałbym poznać bliżej ciebie i twoje dzieje
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Bywaj|e nam, druhu ozwaB si przyjaznie Czcibor, gdy ]Vtieszko daB znak, aby kmie podszedB bli|ej opowiadaj, co[ widziaB i zdziaBaB! KrzesisBaw pomieszany i zawstydzony obecno[ci ksi|t podszedB do stoBu i bez sBowa poBo|yB przed Mieszkiem Hodonowe pismo, które uprzednio jeszcze idc za klucznikiem dobyB ze swego woreczka
- Jasne, że jest jeszcze off Broadway, a nawet off off Broadway, lecz to już inna cywilizacja...
- Więc przyszliście pieszo z braku pieniędzy? NIEZNAJOMY Taak! MATKA (uśmiecha się) I pewnie nic nie jedliście? NIEZNAJOMY Taak! MATKA Bardzo pan jeszcze...
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Bywają rafy o kształcie piramidy — pojedyncze szczyty sterczące znad wody; inne mają formę koła złożonego z wielkich kamieni; inne jeszcze tworzą korytarze...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Tego motylstwa, uroku i uroków jej wietrznego życia i tego, że nie pocałowałam się jeszcze nigdy poza jedynym razem - ze studentem tak nieśmiałym, tak chorobliwie...
- Pytacie, dlaczego ta trzecia i ostatnia bajka nie jest o moim trzecim dziecku, o OleDce? No a jak|e mo|e by o niej? Przecie| ona, biedactwo, nie ma jeszcze ani jednego zba
- Do przyjęcia zachodnioeuropejskiego systemu konstytucyjnego i parlamentarnego Turcja jeszcze nie dojrzała, toteż kiedy konstytucja nie spełniła swego zadania...
- Czy kiedyś jeszcze je zobaczę? Na placu mogło się pomieścić milion ludzi, którzy dzięki specjalnym urządzeniom optycznym i akustycznym mogli doskonale widzieć i słyszeć...