Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Wyjął pneumatyczną strzykawkę i fiolkę z czerwonym płynem. - Nie, nie ma... nie trzeba - odezwał się Pindar. Śpieszył się, żeby powiedzieć jak najwięcej. - Odpowiem na wasze pytania ! Powiem wszystko! Jajogłowy uśmiechnął się szeroko pokazując wspaniałe uzębienie. Było zbyt doskonałe jak na prawdziwe. - Wiemy o tym, Selon Pindar. Ale to nas upewni, że w odpowiedziach zawarta będzie cała prawda. Dziadek pochylił się nad technikiem, przycisnął strzykawkę do głównej arterii na szyi Pindara. Dotknął wyzwalacza. Rozległo się ciche pop! i technik poczuł lodowate zimno spływające mu do gardła. Dios! Jajogłowy patrzył na zegarek. - Trzy, cztery, pięć. Już. Technik poczuł jak zimno w jego głowie zamienia sie w przyjemne, szumiące ciepełko. To było świetne. Naprawę doskonałe. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek czuł się tak cudownie. Jego wcześniejsze obawy wyparowały jak rosa w gorących promieniach słońca. Gdyby chciał mógłby zeskoczyć ze stołu i fruwać jak ptak! Nie chciał tego robić. Po prostu przyjemnie było tak leżeć i rozmawiać z tymi miłymi facetami : Dziadkiem i Jajogłowym. Łatwo było zauważyć, że są jego przyjaciółmi i dbają o niego. Dla nich zrobiłby wszystko i to natychmiast. - Dobrze się czujesz? - spytał Dziadek. - Och! - Wspaniale! Czy możemy zadać ci kilka pytań? - Czemu nie, Dziadku. Wal. Orona odchylił się w fotelu. Agent ZAW siedzący naprzeciw nie nosił perłowo-szarego munduru. Przepisy mówiły, że jest to obowiązkowe jedynie podczas wykonywania obowiązków służbowych. - Mogę to pokazać? - spytał. - Myślę, ze nie masz racji - odpowiedział Orona, ale skinął głową. - Nie płacą nam za przynoszenie niedobrych wiadomości, Doktorze. Przykro mi. Agent nacisnął przycisk w projektorze holograficznym na biurku Orony. Powietrze zadrgało i ukazał się obraz: zbliżenie człowieka leżącego w więzach pola siłowego. Mężczyzna uśmiechał się głupkowato, jakby pod wpływem narkotyku. - Powiedz nam to jeszcze raz - rozległ się jego głos - To co mówiłeś wcześniej. - Jasne - zgodził się mężczyzna - Kiedy Salvaje tak mnie nastraszył przy naszym ostatnim spotkaniu, zdecydowałem, że muszę dowiedzieć się więcej w co się wplątałem. - Więc sprawdziłem parę rzeczy i odkryłem, że wynajmował innych techników, żeby mu pomagali. Jednego z nich trochę znałem. To był Gerard - kontraktowy pracownik Narodowego Laboratorium Biologicznego w Limie. Poleciałem tam i niby przypadkiem się z nim spotkałem. Wypiliśmy trochę. Dowiedziałem się, że Salvaje, zanim rozpoczął swoją krucjatę, pracował w tym laboratorium. Był kimś w rodzaju administratora niższej rangi. Nie potrzebował pieniędzy, bo pochodził z bogatej rodziny. Znaczyło to, że interesuje go coś, co mają w Limie. Któregoś dnia się zwolnił, ale w dalszym ciągu utrzymywał kontakty z niektórymi technikami. Gerard nie potrafił powiedzieć dlaczego Salvaje odszedł. Robił tylko dla niego coś w rodzaju małego systemu komputerowego. Hardwerowe sprawy. Tamten dobrze płacił i to było najważniejsze. Gerard nic więcej nie wiedział, ale to mi wystarczyło. Dowiedziałem się, że ma własny system komputerowy. Jak kiedyś poszedł odwiedzić tę ciężarną dziwkę, włamałem się do tego systemu. Człowiek na stole roześmiał się. - Jego zabezpieczenia nie były tak doskonałe jak myślał. Udało mi się je pokonać. Dostałem się do pamięci i skopiowałem wszystkie zbiory. Wziąłem je do domu, a ten frajer nigdy się nie dowie, że to zrobiłem. - Dowiedziałem się skąd przybędzie Mesjasz. Miał to ukryte w jakimś matematycznym programie. Agent ruszył ręką i obraz zamarł. Brzęczał cicho w powietrzu. - Zobaczymy to, o czym mówił Pindar. Znaleźliśmy jego komputer. Ponownie dotknął kilku klawiszy. Człowiek i stół zniknęły i pojawił się niewyraźny obraz Laboratorium. Stanowił tylko tło, gdyż na pierwszym planie świecił napis: Personel Autoryzowany, WYMAGANE POTWIERDZENIE TS-1, Wnętrze Narodowego Laboratorium Biologicznego AV 42255-1. Pindar mówił dalej. - To była kiepska kopia ściśle tajnego raportu, tylko do użytku wewnętrznego. Salvaje musiał to ukraść, albo ktoś to ukradł dla niego. Ktokolwiek to zrobił, stracił część obrazu i całą ścieżkę dźwiękową. Dlatego nie ma głosu. Obraz zadrgał, potem ukazało się wnętrze sterylnego pokoju. Na łóżku leżał mężczyzna trzymany przez pole siłowe. W miejscu splotu słonecznego ziała dziura, z której wyłaniała się węgorzowata głowa wielkości ludzkiej pięści uzbrojona w ostre jak igły zęby. Trzej ludzie w specjalnych ubiorach stali obok. Podobna do węgorza poczwara wystrzeliła z wnętrzności mężczyzny na łóżku jak strzała i wylądowała na jednej ze sterylnie ubranych postaci. Błyskawicznie wyrwała dziurę w jej kombinezonie. - Pierwsza część nagrania pokazuje scenę narodzin jednego z tych stworzeń oraz atak na kolejną ofiarę. Obraz się zmienił. teraz kamera powiększyła obraz potwora znikającego pod ubraniem zaatakowanej postaci. Potem pojawił się obraz przerażonej twarzy mężczyzny. Widać było, że krzyczy. Nie było jednak dźwięku. Obraz zadrgał, zniknął na kilka sekund, pojawił się ponownie. Orona wpatrywał się zafascynowany. Mężczyzna zaczął uciekać. Zniknął z pola widzenia kamery. Dwóch ludzi przewróciło się usiłując złapać uciekającego. Znów zmienił się obraz. Uzbrojeni strażnicy stali w korytarzu. Gwałtownie otworzyły się drzwi i wbiegła postać ubrana w sterylne ubranie. Uderzała bez przerwy w wyrwaną w kombinezonie dziurę. Widać było, że człowiek ten jest ogarnięty paniką. Obraz z innej kamery. Biegnący mężczyzna. - Nie mogli pozwolić mu uciec. Głowa uciekającego eksplodowała nagle. Obraz znieruchomiał. Na podłodze leżało ciało