Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Gdy usnęła już na dobre w ramionach matki, Bernie zaniósł małą z powrotem do jej łóżka. Po powrocie nie zastał Liz w sypialni. Zajrzał do łazienki, lecz była pusta. Potem usłyszał żonę w sąsiednim pokoju pochylona nad łóżeczkiem Alexandra, głaskała go po miękkich, jasnych lokach. Dobranoc, moje kochane maleństwo... Alexander był prześlicznym dzieckiem. Kiedy Liz wróciła na palcach do ich pokoju, Bernie uważnie się jej przyjrzał. Powinnaś się trochę przespać, kochanie. Będziesz jutro wyczerpana. Liz była jednak wyjątkowo ożywiona i pełna energii. Przytuleni pogrążyli się w rozmowie. Bernie trzymał ją w ramionach, gładził jej piersi, a ona szeptała jak bardzo go kocha. Zapadła w sen dopiero o wschodzie słońca. Przegadali prawie całą noc i Bernie też w końcu zasnął obok niej, tuląc ją mocno w ramionach, czując jej ciepło. Jeszcze raz otworzyła oczy i ujrzawszy, że Bernie, szczęśliwy, pogrąża się we śnie, uśmiechnęła się do siebie i zamknęła oczy. Gdy Bernie obudził się rano, Liz nie żyła. Zmarła cicho we śnie w jego ramionach. Przed odejściem pożegnała się ze wszystkimi. Bernie patrzył na leżącą Liz. Trudno mu było uwierzyć w straszną prawdę. Przerażony potrząsnął żoną, dotknął jej ręki, twarzy... Szlochając głośno, zamknął od środka sypialnię, by nikt nie mógł wejść, i rozsunął szklane drzwi prowadzące na plażę. Wyszedł, zasunął je cicho za sobą i długo, długo biegł, czując Liz obok siebie. Kiedy wrócił, wszedł do kuchni, gdzie Trący podawała właśnie dzieciom śniadanie. Spojrzał na nią. Trący zaczęła coś mówić i nagle zrozumiała. Zamilkła, wpatrując się w niego nieruchomym wzrokiem, a on pokiwał głową. Potem spojrzał na Jane i usiadł obok niej, obejmując ją ramieniem. Mama odeszła, kochanie... powiedział. Gdzie odeszła?... Znowu do szpitala? Odsunęła się na chwilę, by spojrzeć mu w twarz. Zrozumiała. Z trudem łapiąc oddech rozpaczliwie przytuliła się do Berniego i wybuchnęła płaczem. Ten ranek miał pozostać w ich pamięci do końca życia. Rozdział dwudziesty trzeci Po śniadaniu Trący zabrała dzieci do domu, a w południe przybyli ludzie z przedsiębiorstwa pogrzebowego. Bernie został w domku sam, czekając na nich przy zamkniętych nadal drzwiach sypialni. Wrócił tu przez rozsuwane drzwi, usiadł przy Liz i ujął jej rękę. Ostatni raz byli sami, ostatni raz widział ją w łóżku. Ostatni raz... Cały czas powtarzał sobie, że to koniec, że Liz już nie ma, kiedy jednak patrzył na nią i całował jej palce, odnosił wrażenie, że nic się nie zmieniło. Pozostała częścią jego duszy i serca, jego życia. I wiedział, że na zawsze. Podjechał samochód zakładu pogrzebowego. Bernie otworzył drzwi i wyszedł na spotkanie przybyłym. Nie mógł patrzeć, jak będą ją przykrywali i wynosili z domu, toteż wszystkie dyspozycje przekazał jednemu z mężczyzn w salonie. Uprzedził, że w mieście będzie dopiero późnym popołudniem, musiał bowiem najpierw spakować rzeczy. Człowiek ten zapewnił, że go rozumie, i zostawił swą wizytówkę, obiecując, że postarają się mu wszystko maksymalnie ułatwić. Ułatwić! Jakby to miało jakikolwiek sens... Stracił przecież żonę, kobietę, którą kochał, matkę swoich dzieci! Nic już nie będzie dla niego łatwe... Trący zadzwoniła za niego do doktora Johanssena, a Bernie zawiadomił właścicieli posesji, że rezygnuje z wynajmu domku. Nie chciał więcej wracać nad morze, byłoby to dla niego zbyt bolesne. Okazało się naraz, że trzeba jeszcze mnóstwo drobiazgów załatwić, ale żaden i tak nie miał znaczenia. Choćby ten człowiek z zakładu pogrzebowego: zadręczał go bez końca pytaniami, czy trumna ma być mahoniowa, metalowa czy może sosnowa i jaki jedwab będzie lepszy różowy, niebieski czy zielony. A kogo to, do cholery, obchodziło? Liz odeszła... Byli ze sobą trzy lata i oto ją stracił. Z ciężkim sercem wrzucał do jednej torby rzeczy Jane, do drugiej Alexandra, szarpnięciem wysunął jedną z szuflad i znalazł w niej peruki Liz. Usiadł wtedy i rozpłakał się. Szlochał i miał wrażenie, że nigdy nie będzie w stanie przestać. Pchnąwszy okno, objął udręczonym spojrzeniem morze i niebo i zawołał z głębi serca: Dlaczego, Boże? Dlaczego? Nikt mu jednak nie odpowiedział. Łóżko było teraz puste, Liz opuściła ich na zawsze. Nim odeszła, ucałowała go, dziękując za wspólne życie i za dziecko, które ze sobą mieli, a on nic nie mógł zrobić, by ją zatrzymać, choć gotów był na wszystko. Gdy skończył pakowanie, zadzwonił do rodziców. Telefon odebrała matka. W Nowym Jorku było gorąco jak w piekle i nawet klimatyzacja nic nie dawała. Rodzice wybierali się z przyjaciółmi do miasta i Ruth myślała, że to oni dzwonią, by uprzedzić o swym spóźnieniu. Halo? Cześć, mamo. Ogarnęła go tak wielka żałość, że nie był pewien, czy starczy mu sił, by przekazać jej tę straszną wiadomość. Kochanie, czy coś się stało? Ja... pokręcił głową, potem zacisnął zęby i znowu poczuł napływające łzy. Ja... chciałem, żebyście wiedzieli... Nie potrafił tego wykrztusić. Miał znowu pięć lat i stał nad przepaścią. Liz... och, mamo... szlochał jak dziecko, a matka, słuchając go, też wybuchnęła płaczem. Liz umarła... tej nocy... Nie mógł powiedzieć nic więcej. Ruth dała znak Lou stojącemu obok z za smuconą twarzą. Natychmiast przyjeżdżamy. Spojrzała na zegarek, na męża i na swą wyjściową suknię, i płacząc myślała o tej dziewczynie, o ukochanej syna, o matce ich wnuka. Jej śmierć była tak niepojęta, tak krzywdząca. Teraz najbardziej na świecie pragnęła przytulić Berniego. Złapiemy najbliższy samolot. Lou zrozumiał bezładną gestykulację Ruth i kiedy tylko mu pozwoliła, wziął od niej słuchawkę. Kochamy cię, synu, będziemy u ciebie możliwie jak najszybciej Dobrze... dobrze... ja... Nie wiedział, jak sobie z tym poradzić, co powiedzieć, co zrobić. Chciał płakać, krzyczeć, był gotów na wszystko, byle tylko przywrócić ją do życia, Liz jednak już nigdy do niego nie wróci. Nigdy... Zdawało mu się, że nie potrafi teraz żyć, ale musiał. Miał dwoje dzieci, o które powinien się teraz troszczyć. Były wszystkim, co mu zostało. Gdzie jesteś, synu? Lou ogromnie się o niego martwił. Nad morzem. Zaczerpnął powietrza. Chciał wydostać się z tego domu, w którym Liz umarła. Rozejrzawszy się wokoło, zdał sobie sprawę, że musi natychmiast opuścić to miejsce. Jak dobrze, że torby są już w samochodzie. To stało się tutaj. Jesteś sam? Tak... Wysłałem Trący z dziećmi do domu i... dopiero co zabrali Liz. Na myśl o tym znowu poczuł dławienie w gardle. Przykryli ją brezentem... zakryli jej twarz i głowę... Wspomnienie tego obrazu odbierało mu przytomność. Muszę już jechać, 'żeby się wszystkim zająć. Postaramy się być dziś wieczorem
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Kiedy wyczerpał cały zapas kamieni, ponownie wyszedł na plażę, by zebrać nowe, zginając się w pasie, chwytając je lewą ręką, od czasu do czasu dysząc z wysiłku, ale cały...
- Cień nadziei pojawił się na krótką chwilę w biurze komendy policji przy Avenue Foch 1, kiedy jeden z pobliskich mieszkańców przyszedł tam, w kilka dni po napadzie, z...
- Tego dnia wszelako, kiedy w związku z przybyciem poselstwa węgierskiego i spodziewanym przyjęciem tronu Węgier przez Władysława zjechali się do Krakowa niemal wszyscy...
- Ale to prawda, że pani d'Ai- 171 glemont ma szczęście oglądać córkę kiedy się ubiera lub przv obiedzie, o ile przypadkowo droga Moina je obiad ze swą droga matką...
- Kiedy poranne słońce zaświeciło przez żaluzje i go obudziło, czuł się tak wymęczony, jakby wlókł się kilometrami przez zmrożony i bezlitosny teren...
- Nie wiadomo skąd do Boskiego dotarło wsparcie; zajęty nowymi wojownikami Folko nie widział, kiedy i jak udało się garbusowi przeciąć grube drzewce broni Henny, ale ten wcale...
- Do przyjęcia zachodnioeuropejskiego systemu konstytucyjnego i parlamentarnego Turcja jeszcze nie dojrzała, toteż kiedy konstytucja nie spełniła swego zadania...
- Lidka |aliBa si prawie z pBaczem, |e nie chc jej za ojca" przyj do komsomoBu i nie ma prawa uczszcza po szkole na gry i zabawy sportowe, ale za dwa lata kiedy wróci papieDka", wszystko si odmieni
- Kiedy przyklepaliśmy łopatami ziemię na wierzchu grobu, włożyliśmy okaz do płóciennego worka i wyruszyliśmy w powrotną drogę do starego domu Chapmana, za Meadow Mili...