Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
— O co chodzi? — zapytał St. Laurent unosząc brwi. Strażnik już chciał odpowiedzieć, lecz widząc Houstona zatrzymał się i kiwnął głową w stronę korytarza. — Wybaczcie mi — powiedział wychodząc St. Laurent. — Tak, 171 niech pan przedyskutuje to z w niewymuszony sposób. — — Co? — Pan, ojciec... i strażnik. — Próbował powiedzieć to z °Jcem P° dziedzińcu, ^gdzał ^ch z podestu. Miał wrażenie, że Wiatr byt zimny. Houston p podczas gdy strażnik spoglądał ^ obserwują ich z ukrycia inne oc^a aje nie zwracał na to uwagi. Czuł się jednocześnie tym opuszczonV? chłopcem, którego sen stał się w końcu rzeczywistością, i doro Vi^jj mężczyzną, widzącym na jawie swe nocne koszmary. W Patrzył na sierp księżyca. Po Ljał o Simone, o tym, jak martwi się czekając tam na urwisku, f^^tła reflektorów odbijały się od kamiennego dziedzińca. Odwrac^^ sję, Houston spojrzał ojcu w oczy. — Dlaczego? M Ojciec też mu się przyglądał. — Nie wiem, co o mnie mó% 9 — Byłeś wspaniały. ił^ Ojciec wzruszył ramionami. — Nie pasowaliśmy do siebii Zdawało się, że dziedziniec pN- — Kłamiesz! Do śmierci Ojciec zamarł w bezruchu, — To znaczy, że... Carol nie Bryła lodu pogrążyła się w i& — Kiedy? — zapytał ojciec. — Dwa miesiące temu. się. że cię kochała. w niego wzrok. Houstona. tylko pięćdziesiąt (Ał- — Ciągle pamiętasz? ^ — Oczywiście. Zawsze o niej się jej życie, jaki ty byłeś, co rokra — Mówiłeś, że nie pasowaliś'lis — To nie znaczy, że jej nie \^ — Nie rozumiem. — To szczególny ból — odrz& ^i \\P) 172 lat! ^łem. Byłem ciekaw, jak ułożyło siebie. a\em. — Kochać kogoś i wiedzieć, że nie jest się kochanym. Lepiej było się rozstać. Ty zjawiłeś się przypadkowo. Houston zbladł. — Nie wiedziałeś? — zapytał ojciec. — Myślałem, że chcieliście mnie. — Zrozum, proszę. W tamtych czasach seks nie był sprawą tak [oczywistą jak dzisiaj. Zapobieganie ciąży nie było powszechne. Miałem [znajomych, którzy stosowali środki antykoncepcyjne, ale ja nie byłem I do nich przekonany ani wystarczająco cyniczny, by to robić. Oboje [zgodziliśmy się zaczekać, lecz pewnej nocy pokonała nas namiętność. [Ten jeden raz. Jedyny. Ty stałeś się jej konsekwencją. Aborcja była [wtedy nie do pomyślenia. Ani moralnie, ani prawnie. Ludzi, którzy to Irobili, uważano za morderców. Chcieliśmy się pobrać, kiedy skończę [szkołę. Zamiast tego pobraliśmy się w miesiąc po tym, jak Carol [zauważyła, że spodziewa się dziecka. Dla mnie, ponieważ bardzo ją [kochałem, wcześniejsze małżeństwo było spełnieniem marzeń. Byłem [szczęśliwy. Lecz ona obawiała się skandalu, dezaprobaty ze strony I przyjaciół, sąsiadów, rodziców. Liczyła, że będzie żyła godnie, że [ludzie będą ją darzyć szacunkiem, a tu stało się inaczej. Mnie winiła [za to, że zaszła w ciążę. Może nawet znienawidziła. — To dlaczego zawsze mówiła o tobie z taką miłością? — By ukryć prawdę. Może myślała, że będzie ci przykro. Mogła sprawić, byś mnie znienawidził. Zamiast tego przekazała ci jednak I miłość, chciała, byś był dobry, przyzwoity. — Pytałem ją, dlaczego nie wyjdzie powtórnie za mąż. Z przekopaniem odpowiadała, że nie znajdzie nikogo takiego jak ty. Mówiła: [„Jak mogłabym być szczęśliwa z kimś od niego gorszym?" — Nienawidziła seksu. Kłamała, by ukryć swą urazę. Houston czuł w żołądku mrożącą pustkę. — Chciała, byśmy się rozstali. W tamtych czasach i rozwód był 1 skandalem. Wtedy dopadła mnie armia. Zgodziliśmy się, że kiedy wojna się skończy, nie wrócę do niej. Separacja pozwalała na uniknięcie skandalu. Myślę, że mogłem się bronić przed powołaniem, wkrótce miałem zostać ojcem. Lecz wojna stawała się coraz cięższa. Potrzebowali każdego żołnierza, jakiego mogli dostać. Zwątpiłem, że mi się uda. Twoja matka sprawiła, że czułem się zupełnie niepotrzebny. Nie protestowałem, gdy mnie zgarnęli. Wysyłałem listy, ale nigdy nie odpowiedziała. Miałem nadzieję, że jeśli przeżyję wojnę, to przekonam 173 ją, by zmieniła zdanie. Jednak w głębi duszy wiedziałem, że się nie zmieni. Kiedy pojawił się St. Laurent, byłem tak zdemoralizowany, że skorzystałem z jego oferty. Widzisz, nie miałem nic do stracenia. Sądziłem, że jeśli nagle stanę się bogaty, to uda mi się ją przekonać. — Próbowałeś się z nami skontaktować? — Nie mogłem. Już po wszystkim zdałem sobie sprawę, że sam siebie zatrzasnąłem w pułapce. St. Laurent nalegał, byśmy pozostawali w ukryciu. „Jeden błąd — mówił — jeden krok w kierunku poprzedniego życia, wiadomość wysłana komuś, kogo znaliśmy, i znajdziemy się za kratkami. Armia będzie śledzić naszych bliskich." Przysięgał zabić każdego, kto będzie gadał. Od chwili dezercji musieliśmy sobie uświadomić, że każda taka próba oznacza śmierć. Wierz mi. Byłem skłonny zaryzykować wszystko i spróbować się do niej odezwać. Wtedy jednak zadałem sobie pytanie, czy była warta takiego ryzyka kobieta, która wielokrotnie robiła, co mogła, by mi pokazać, jak bardzo mnie nienawidziła. W końcu stchórzyłem. — Dostała list. — Tak. Od St. Laurenta. Wysłał taki do wszystkich naszych rodzin. To był swego rodzaju kompromis. W armii pewnie mówili im, że zaginęliśmy, ale my nie chcieliśmy, by czekali i łudzili się nadzieją, że żyjemy. List miał ich przekonać o naszej śmierci. — Pewnie przekazali list do Departamentu Wojny. — I co z tego? Ci z Departamentu nie mogli udowodnić, że list był fałszywy. Po pierwsze dlatego, że St. Laurent zniknął — nie mógł więc odpowiedzieć na ich pytania. Po drugie, w chaosie wojny przeoczenia i błędy się zdarzają. Mogli dojść do wniosku, że mają pomyłkę w kartotece — że ci żołnierze nie zaginęli, lecz polegli. Jakże inaczej można by wytłumaczyć groby, o których pisał St. Laurent? Mogli, co najwyżej, przeprosić. Mieli ważniejsze sprawy na głowie. — Matka była przekonana. — To było dla niej wygodne. Żadnego rozwodu. Zamiast tego została godną szacunku wdową. Chciała wierzyć, że nie żyję. — I ożeniłeś się powtórnie. — W głosie Houstona pobrzmiewała gorycz. — To dobra kobieta
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Dy Joal, który zdążał do ibrańskiej granicy sam i w wielkim pośpiechu, zebrał ich w mieście leżącym u stóp tych gór, gdzie zarabiali na marny żywot, raz eskortując...
- Dzień mógł następować natychmiast po poprzednim dniu, wypełnionym ucieczką i pośpiechem, bez żadnej nocy i przerwy na wypoczynek, jak gdyby słońce nie zachodziło, ale krążyło...
- Nikt nawet nie podchodził, tylko strażnicy z automatami, którzy też rzucali zdziwione spojrzenia w moją stronę...
- Idąc spać tego wieczoru, królowa napomknęła strażnikom: – Panowie, chciałabym pomodlić się jutro w Marmoutier...
- To, co Obcy i Strażnicy zbudowali przez stulecia, mogłoby zostać zniszczone w bardzo krótkim czasie...
- Za ostatnimi jeźdźcami Rohanu zamknęły się najeżone zaostrzonymi palami pospiesznie wykonane wrota zasieków...
- Podziwiając na przykład Gauguina, nie mogli się powstrzymać od rzucania pośpiesznych spojrzeń w kierunku sąsiadującego z nim Moneta...
- Po wtóre zaś, ustawę przeprowadzono w Kongresie i Senacie pośpiesznie i potajemnie, bez żadnej dyskusji...
- Opuściwszy „Luz i Szlus", dostrzegł liczniejszych niż zwykle strażników...
- Niektórzy strażnicy byli jego kamratami...