Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Jakieś dwa tygodnie, jak sądzę. Muller, przygotowując się do objęcia służby zaczął wdziewać grube, próżniowe rękawice. Spojrzał na Powella i jego grube brwi zeszły się powoli. - A jak tam ten nowy robot? Lepiej dla niego, aby rzeczywiście był taki dobry, bo inaczej nawet go nie dopuszczę do pulpitu sterowniczego. Powell nie odpowiedział natychmiast. Jego oczy przesunęły się wolno po postaci dumnego Prusaka, poczynając od krótko przystrzyżonych włosów na upartym łbie, a na wyprężonych na baczność nogach kończąc i poczuł, jak ogarnia go błogie zadowolenie na myśl o niespodziance, jaka oczekuje tego biedaka wewnątrz Stacji. - Ten robot jest rzeczywiście dobry - odparł wreszcie. - Nie będziesz miał dużo roboty przy obsłudze Stacji. Uśmiechnął się szeroko i wszedł na pokład statku. Muller miał pozostać tutaj przez parę tygodni... KOPALNIANA ŁAMIGŁÓWKA Wakacje trwały jednak dłużej, niż dwa tygodnie. Mike Donovan musiał to przyznać. Trwały pełne sześć miesięcy, a w dodatku były płatne. To musiał przyznać także. A jednak - co twierdził z narastającą wściekłością - było to sprawą czystego przypadku. Technicy z Korporacji musieli usunąć z wielokrotnego robota wszelkie usterki, i chociaż wyszukali ich całkiem sporo, to i tak zostawało zawsze z pół tuzina, które jak zwykle wyskakiwały dopiero podczas testów w warunkach polowych. Tak więc Donovan i Powell odpoczywali i czekali, dopóki fachowcy zza stołów kreślarskich i od suwaków nie powiedzieli wreszcie, że wszystko jest już O.K. Ale teraz obaj mężczyźni znajdowali się na asteroidzie i wcale nie było O.K. Donovan, z twarzą koloru świeżego buraka, powtórzył to po raz kolejny. - Na miłość boską, Greg, bądźże wreszcie realistą. Jaki sens ma kurczowe trzymanie się instrukcji technicznych i obserwacja, kiedy cały ten test bierze powoli w łeb? Już chyba czas, abyś przestał być takim biurokratą i zabrał się wreszcie do roboty. - Ja tylko mówię - ton Powella był pełen cierpliwości, zupełnie jakby tłumaczył podstawy elektroniki opóźnionemu w rozwoju dziecku - że według specjalistów te roboty przystosowane są do prac kopalnianych w asteroidach i mają działać bez nadzoru. Nasze zadanie tutaj nie polega na tym, abyśmy je obserwowali. - No dobrze. Ale spójrzmy na to logicznie - upierał się Donovan unosząc do góry palec. - Jeden: ten robot przeszedł wszelkie testy w laboratoriach na Ziemi. Dwa: Amerykańskie Roboty gwarantowały przejście testów wydajnościowych w asteroidach. Trzy: roboty nie przechodzą rzeczonych testów. Cztery: jeżeli ich nie przejdą, Amerykańskie Roboty utracą dziesięć milionów kredytu i około stu milionów na reputacji. Pięć: jeżeli roboty nie przejdą tych testów, a my nie będziemy w stanie wyjaśnić dlaczego, to bardzo możliwe, że dwie świetlane kariery dobiegną rychłego końca. Powell chrząknął, usiłując ukryć wykrzywiający wargi uśmiech. Niepisane, ale powszechnie znane motto Korporacji Amerykańskie Roboty i Mechaniczni Ludzie brzmiało: "Żaden pracownik nie popełnia dwa razy tego samego błędu. Zostaje zwolniony już po pierwszym." - Jesteś błyskotliwy jak Euklides we wszystkim, za wyjątkiem faktów - skonstatował uszczypliwie. - Obserwowałeś tę grupę robotów przez trzy szychty, rudzielcu, i wykonywały swoje zadania doskonale.- Sam to powiedziałeś. Co jeszcze możemy zrobić? - Dowiedzieć się, co jest nie tak - oto co możemy zrobić. No więc pracowały doskonale, kiedy je obserwowałem. Za to przy trzech innych okazjach, kiedy ich nie obserwowałem, w ogóle nie wydobyły rudy. Nie wróciły nawet o czasie. Musiałem po nie pójść. - I było coś nie tak? - Nie, wszystko było w porządku. Wszyściutko. Intryguje mnie tylko jeden maleńki, nieistotny problem - nie wydobyły rudy. Powell z gniewną miną uniósł wzrok ku sufitowi i pogłaskał końcówki brązowych wąsów. Powiem ci coś, Mike. W przeszłości grzęźliśmy w różnych parszywych sprawach, ale teraz znajdujemy się na asteroidzie irydu. Ten cały interes tutaj jest cholernie skomplikowany. Posłuchaj. Nasz robot DV-5 ma pod sobą sześć robotów. Właściwie to coś więcej - one stanowią jego integralną część. - Wiem o tym... - Zamknij się! - przerwał ze złością Powell. - Wiem, że ty wiesz, ale po prostu staram się przedstawić naszą sytuację. Tych sześć robotów pomocniczych jest integralną częścią DV-5, tak samo jak twoje palce są integralną częścią ciebie, a on nie wydaje im rozkazów głosem czy przez radio, ale bezpośrednio poprzez ścieżki mózgowe. I tu najważniejsze - w całych Amerykańskich Robotach nie ma robotologa, który wiedziałby, czym są ścieżki pozytronowe i jak działają. Ja też tego nie wiem. Ty również