Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Krótkotrwały nadmiar jonów dodatnich wywołuje najczęściej tylko pogorszenie samopoczucia, kryzysy nerwowe i psychiczne; długotrwały - prowadzić może nawet do różnego rodzaju przewlekłych stanów chorobowych. Jednym z ważnych powodów podjęcia badań nad jonami znajdującymi się w powietrzu, czyli aerojonami, jest występowanie w różnych częściach świata zimnych lub gorących wiatrów, powodujących u wielu ludzi bezsenność, depresje, trudności w oddychaniu, rozliczne alergie, a prawie u.wszystkich mieszkańców danego rejonu - ogólne pogorszenie samopoczucia. We Francji ten rodzaj wiatru nazywa się mistral, w amerykańskiej Kalifornii - santa ana, w Kanadzie - chinook, we Włoszech - tramontana. Stwierdza się ponad wszelką wątpliwość, że tuż przed nadejściem tych wiatrów w powietrzu gwałtownie wzrasta ilość jonów dodatnich, a więc oddziaływujących niekorzystnie na organizm. Przy dostatku jonów ujemnych w atmosferze nie odczuwamy utraty własnych elektronów, bowiem organizm korzysta z nowych, 18 pochodzących z jonizacji cząstek powietrza, a więc zostaje zachowana powierzchniowa bariera elektryczna naszego ciała, co gwarantuje pełną stabilność procesów życiowych zachodzących wewnątrz organizmu. Niestety, współczesna cywilizacja powoduje pogłębiający się deficyt jonów ujemnych w atmosferze, gdyż na skutek przemysłowych dymów i pyłów, spalin samochodowych, ścierania powierzchni bitumicznych przez opony pojazdów, pyłu tworzonego obuwiem przechodniów i cząstek dodatnio naładowanych innego pochodzenia - drobiny powietrza przede wszystkim na obszarach miast tracą elektrony i stają się jonami dodatnimi. Ten ogólny niedostatek jonów ujemnych może jeszcze dodatkowo pogłębiać się w naszym mieszkaniu, gdzie wychwytują je na przykład metalowe urządzenia grzejne, przede wszystkim kaloryfery, dym z papierosów, czy nawet plastykowe wiatraki wentylacyjne. Jak zatem się bronić? Największa koncentracja jonów (do kilku tysięcy na 1 cm ) z dużą przewagą jonów ujemnych występuje na otwartych przestrzeniach: nad polem czy morzem, w lesie i w górach. W miastach ogólna liczba jonów w 1 cm powietrza wynosi zaledwie kilkaset, a dominują tu jony dodatnie. Powietrze jonizuje się ujemnie szczególnie intensywnie w czasie opadów deszczu, śniegu, wówczas gdy na drzewach osiada szron. W tym kontekście szczególnego znaczenia nabierają systematyczne, choćby sobotnio-niedzielne, wyjazdy za miasto na "łono natury". Zrozumiałym staje się też fakt, że niektórzy z nas lubią spacerować w czasie padającego deszczu czy śniegu. I jeszcze jedna uwaga: powierzchniową barierę elektryczną naszego organizmu znacznie osłabia noszenie ubrania, szczególnie bielizny o elektrostatyce dodatniej, a więc z wszelkiego rodzaju sztucznych włókien. Spośród włókien naturalnych bardzo korzystnie oddziaływuje na nas len, wzbogacając w elektrony, które pobiera z wody w czasie prania. Naukowcy zaalarmowani rosnącym w dużych skupiskach ludzkich deficytem jonów ujemnych konstruują do ich wytwarzania generatory ozonu i inne urządzenia techniczne. Urządzenia te stosuje się już w szpitalach, instaluje w niektórych zakładach przemysłowych, przede wszystkim w kopalniach. Jonizatory 19 techniczne są jednak jeszcze zbyt kosztowne i nie zawsze doskonałe, warto więc zwrócić uwagę na nie mniej skuteczne jonizatory naturalne. Oto kilka prostych sposobów zwiększenia ilości jonów ujemnych w naszym mieszkaniu. Jak wytwarzać jony ujemne? PAPROĆ. Rośliną, która wyraźnie zwiększa ilość jonów ujemnych jest paproć. Na Ziemi rośnie ponad 9 tysięcy gatunków paproci, a zasięg ich występowania jest praktycznie nieograniczony - od subarktycznych łąk po tropikalną dżunglę. Paprocie stały się dziś uniwersalnymi roślinami ozdobnymi nie tylko w parku czy ogrodzie, ale również w naszych mieszkaniach, gdzie bez wątpienia korzystniej od innych roślin doniczkowych wpływają na mikroklimat. Najpopularniejszą paprocią domową jest Nephrolepis wysoki pochodzący z Brazylii, Afryki Wschodniej i Chin, gdzie występuje w lasach strefy tropikalnej. U rośliny tej z krótkiego kłącza wyrastają długie, łukowato wygięte liście, pojedynczo lub podwójnie pierzaste, posiadające na spodniej stronie gęsto osadzone grupki zarodników. Skoro mowa o rodzaju Nephrolepis nie sposób nie wspomnieć o kilku innych, należących do niego odmianach paprotek, np. szybko rosnącej Bostoniensis nana - wyróżniającej się karłowatą, silnie zwartą budową liści czy Rosseveltii odznaczającej się falistymi brzegami pojedynczo pierzastych liści. Z innych paproci wspomnieć trzeba o paprotce zwyczajnej o długoogonkowych pierzastodzielnych liściach, pióropuszniku strusim - o pięknych liściach różnopostaciowych i paprociach drzewiastych, których liście wyrastają ze szczytu niby pnia. W wielu ogrodach i mieszkaniach spotkać można też wietlicę alpejską, narecznicę samczą czy zanokcicę gniazdową. Prawie wszystkie paprocie rosnące w warunkach naturalnych lubią cień, wilgoć i żyzną próchniczą ziemię