Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
A teraz ten Wąsaty się domaga, żeby ich wypuścić. To - skrzywił się - wiecie, aż serce boli, bo tam ladzie w ich ujęcie włożyli dużo pracy i zapału i teraz to wszystko ma iść na marne. Oczywiście - zastrzegał się - ja jestem za pełną liberalizacją i demokratyzacją — rozejrzał się i szepnął mi do ucha: — Przyznam wam się szczerze, uważam, że najlepiej, żeby służb specjalnych w ogóle nie było. Tyle że do tego, niestety, ale potrzebna j est dój rzałość. Ach, mój Boże - pokiwał głową - czy aby to społeczeństwo dorośnie kiedyś do liberalizacji? Mamy z takim trudem wywalczoną niepodległość, co oni z nią robią! No bo jak by nie brać, historia tego kraju to historia anarchii. A ciekaw jestem, czy wiecie — od nowa ściszył głos — że erefenowskie łodzie podwodne stoją już żelaznym kordonem na morzu i tylko czekają. Odruchowo skręciłem głowę do morza, ale on skrzywił się, że z tego miejsca nie zobaczę, a poza tym one stoją pod wodą. Czarniawy całkiem zgrabnie namalował wzdłuż „Wolność słowa", a on ciągnął dalej w ciężkim zamyśleniu: — Oni tu wszyscy krzyczą o wolności, o demokracji. Ale czy wy sobie osobiście poważnie myślicie, że to społeczeństwo chce wolności? Zauważyłem, że chyba jednak na pewno tak. Na co pokazał w uśmiechu zęby jak u wilka i łagodnie pokręcił głową: — To społeczeństwo to ono jest zapite, 79° PROZA zdemoralizowane, niektórzy pokupili fiaty i*6p. Oni już tęsknią za władzą albo zatęsknią lada godzina, bo oni muszą się kogoś bać, dopiero go będą szanować. Naszym leniwym i romantycznym robotnikom jest potrzebny autorytet. Ten Wąsaty - owszem, miły człowiek, ale go nie ma. Czarniawy poprawił rozlane „p" przy „prawdzie", a tamten znowu pokiwał głową z uśmiechem przepojonym goryczą: - „Prawda". Wszyscy krzyczą teraz: „Prawda", tyle że człowiek wcale niekoniecznie chce ją znać. Woli czytać kłamstwo i wiedzieć, że to kłamstwo. Ale goła prawda... to j est taka rzecz, którą strasznie trudno wytrzymać. Tak, tak - uśmiechnął się. - Oni - pokazał za bramę - nas teraz nienawidzą tak, jak siebie samych nienawidzą. My wypijemy ten kielich goryczy. W każdym człowieku tkwią złe strony, ale oni jeszcze do nas zatęsknią, bo zatęsknią za porządkiem, a porządek to jest no... jak powietrze, nieodzowny element życia. Bo jakże inaczej? No ale są jeszcze na szczęście w naszym kraju ludzie z autorytetem w społeczeństwie. Mądrzy, doświadczeni prawdziwi politycy i ofiarni patrioci, odsunięci przez obecną władzę, skrzywdzeni i poniżeni. Ale jeszcze zapłacze za nimi ziemia i ludzie. Oni wrócą, a wraz z nimi wróci nowa sprawiedliwość. Tłum za nami szumiał, a on uścisnął mi rękę, pożyczył szczęścia i ściszając głos zauważył, że oni się już na pewno sami boją tego, co zrobili, i zagadnął wprost, czy ja się nie boję. — Ja to może i tak — przyznałem się od razu — ale nie wszyscy. Ja to nie jestem żaden przykład. Bo chociażby Misiak się na pewno nie boi i jeszcze długo nie. Popatrzył się na mnie długo, zanim powiedział: - Misiak to jest wyjątek, on prawidłowo rzecz prowadzi. Ja mogę to powiedzieć jako jego przeciwnik polityczny. Jak go zobaczycie, powiedzcie: „Brawo, Misiak". Przed takim przeciwnikiem chylę czoło. Powiedzcie, że ja o nim myślę pomimo wszystkich różnic, jakie nas dzielą. No nic, nic. Na razie. Na pewno się jeszcze zobaczymy. Tymczasem Czarniawy zabełtał w wiadrze, dolał farby i opowiada, że jak szybko odbył służbę wojskową, to w 70. przed świętami przyjechał do rodziny, do Gdańska, gdzie go od razu bez wyjaśnienia powodów zdjęli z przystanku, łeb zgolili i wypuścili z poniesioną krzywdą moralną i fizyczną. Namalowałem zręcznie krzyż, pod którym puściliśmy wolne związki zawodowe. A Czarniawy oznajmił, że następnie zamelinował się potajemnie w Płocku, niestety, chociaż nie zadawał się z nikim, w 76. został ujawniony, znów ogolony na głowie i zwolniony z pracy jako ilustracja i określona siła. Następnie właśnie omawiana szeroko organizacja pod postacią KOR-u zaproponowała mu pomoc, z której absolutnie nie chciał skorzystać czując, że to się jak najgorzej dla niego i dla niej skończy. I tak wylądował od nowa u rodziny w Gdańsku, która przyjęła go jak najbardziej niechętnie, bo miał wygląd, ale on wyliczył sobie, metodą wojenną, że zawsze najbezpieczniej jest w leju, bo granat nigdy nie trafia dwa razy w to samo miejsce, i dlatego rozpoczął spokojnie i po cichu pracę w stoczni gdańskiej. Tu ogarnął go taki chichot, że musiałem po nim przerabiać całe „zawodowe". MOC TRUCHLEJE 79 * Tymczasem za plecami Telewizja Polska zatrzymywała ludzi zadając ciekawe pytania. Akurat kobiecina w półbutach na gołe nogi i po wycieranej sukni, ściskając za ręce dwoje dzieciaków podobnych jak dwie krople wody, przyznała się, że przyszła odwiedzić męża. - A co on takiego robi? - zaciekawiła się przystojna, przyciężka jak potrzeba kobietka w ubraniu z szeleszczącej skóry i dobranych butaqh, która z mikrofonem w ręku szerzyła odpowiedzialność. - A o - pokazała tamta - siedzi pod płotem. - Czyli że nic nie robi? - Jak to nic nie robi? Strajkuje - obraziła się kobiecina. - A czy pani zdaniem - tamta dalej - naszą zadłużoną ojczyznę Polskę Ludową, która wykarmiła własnym mlekiem panią i pani dzieci, za co należy się jej od pani krew, stać na strajk w takich potwornych okolicznościach, o czym można przeczytać w każdej zagranicznej gazecie. - I najeżdża na nią kamerą z jednej, a z mikrofonem z drugiej. Ale tu już jeden mężczyzna o szerokich barach do przesady nie wytrzymał, wypchnął się naprzód, odplunął i powiedział, że to rząd się trzeba zapytać, czy go stać na taki upór. My jesteśmy klasa robotnicza, czystej krwi proletariat, czyli w ustroju socjalistycznym rządzimy przez swoich przedstawicieli. I do czego to doszło? Nasi przedstawiciele wyklasowali się i zbuntowali przeciwko nam, nie chcą z nami prowadzić rozmów, a dookoła kłamstwo, cwaniactwo, złodziejstwo i cenzura. Tamta zakołysała się w biodrach, zaszeleściła skórą i wyjaśniła z uśmiechem, że taki pesymizm wynika po prostu z braku wiedzy. Czy on na przykład wie, że cenzura jest głęboko zakorzeniona w tradycji i kulturze polskiej. Na przykład takie zdania: „Ugryź się w język" albo „Wypluj to słowo". - Ale panią to widzę dobrze przeszkolono. Nie szkoda pani takiego ciała do takiej roboty? - odplunął, złapał wygiętego do przodu staruszka pod rękę, odplunął na IGWO i warknął: - Idziemy, tato. Jeszcze nie daj Boże nas pokażą w telewizji, będzie wstyd przed całą Polską. A na przyszłość władza się powinna uczyć nie na błędach, tylko w szkole. - A pan też jest tego zdania? - z bliska najechała kamerą na staruszka
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- A cóż powiedzieć o filozofii, o metafizyce? Zmieciona, unicestwiana dzień po dniu i to z najrozmaitszych powodów: przez empirystów XVIII wieku, przez He-gla, przez Marksa,...
- Nowy minister spraw zagranicznych Ottokar Czernin nie wahał się powiedzieć: „Monarchia prowadzi wojnę obronną i osiągnie wiele, jeśli ukończy wojnę zachowując...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- Czy może mi pan powiedzieć, jakie otrzymam gwarancje dyskrecji, jeżeli zgodzę się wyjaśnić panom to, o czym nie wiedział nikt prócz Stefana Vincy? - Byłem oficerem lotnictwa...
- Jeśli można by słowami ująć trafnie ówczesny Jej stan w obozie, powiedzieć bym mogła, że właściwie tylko ciałem była z nami, duchem już nieziemska...
- Czy tak właśnie się zachowywałem? Nie potrafiłem powiedzieć, gdzie kończy się autentyczna troska, a gdzie zaczyna autentyczna zazdrość...
- Nic znamy bowiem zasad tezauryzacji czasów archaicznych, nic możemy powiedzieć, czy skład skarbów jest wiernym odbiciem proporcji w masie monet niegdyś krążących...
- — Pani — powiedział Gamut, który choć bezsilny i właściwie do niczego niezdatny, nawet nie pomyślał o opuszczeniu sióstr — nastało święto szatana, a to miejsce nie jest...
- Moglibyśmy uwierzyć w wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności, takie rzeczy zdarzają się raz na tysiąc lat, no, powiedzmy, jakieś prądy wstępujące, wiry, czy jak tam, pęd...