Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Możliwe! - Leyuet przewrócił oczyma. - Musisz! Musisz się swobodnie poruszać po pałacu, ogrodach, całym mieście! Tako rzecze Shalaman! Tak okazuje ci zaufanie! Doprawdy...? Wreszcie poszedł po rozum do głowy i uświadomił sobie, że nic nie zyska, jeśli nas zamknie. Jeśli faktycznie jesteśmy winni, prędzej zdradzimy się bez Oszczepów Prawa śledzących każdy nasz ruch. Założę się, że Leyuet myśli tak samo. Skan ani przez chwilę nie wątpił, że on i Bursztynowy Żuraw będą śledzeni, ale tego właśnie chciał. Nadal poddawał w wątpliwość intencje króla, przyprawiając Leyueta o zgrzytanie zębów, a jednocześnie snuł plany. Kechara skontaktuje się ze mną dziś w nocy: powiem jej, aby Judeth przysłała tu tylko Srebrzystych, resztę delegacji zatrzymując w Białym Gryfie. Nakażę obwarowanie miasta; możemy zostać przyparci do muru. Skan miał jeszcze jedną prośbę do Judeth: chciał, aby przysłała mu pewne rzeczy, złożone na dnie skrzyni w jego grocie oraz przygotowała hebanowe czernidło do piór. I, co najważniejsze, powiedziała osadnikom, że Czarny Gryf powrócił. Czarny Gryf powrócił. Lata praktyki sprawiły, że Shalaman słuchał swych sekretarzy tylko jednym uchem. Zresztą nie powierzał im poważnych spraw i nakazywał, aby czytali listy i dekrety, zanim udał się na spoczynek; nie znał lepszego środka nasennego niż nie kończące się petycje. Mruczał wtedy "tak", "nie", "później" i myślał o czymś innym. Dzisiejszego wieczoru myślał o Zimowej Łani, dziwnej bladej piękności z Północy, interesującej... nie, porywającej! Pod wieloma względami przypominała Srebrny Tren, ale w przeciwieństwie do kestra'chern była osiągalna. Srebrny Tren nigdy nie oddałaby duszy i serca jednej osobie; zresztą nie mogłaby. Serce kestra'chern należy do wielu ludzi. Ale Zimowa Łania... ach, Zimowa Łania... Równie piękna i wdzięczna jak Srebrny Tren, ale w zasięgu ręki; Shalaman nauczył się, że pogoń za nieosiągalnym przynosi tylko ból i rozczarowanie. Lepiej zasadzić słonecznik, niż zapragnąć słońca. Potrafił odeprzeć wszystkie argumenty Palisara. Wspaniały gest, szczególnie teraz; jeśli to Bursztynowy Żuraw jest mordercą, zostanie stracony, a małżeństwo z Zimową Łanią uciszy protesty obcych. Wejdą do mego królestwa jako wasalowie, nie sprzymierzeńcy. Dla samych gryfów warto ją poślubić! Oznajmi swą wolę Palisarowi i Leyuetowi; nie sądził, aby Prawdomówca zgłaszał obiekcje. Jednak prawdziwy powód decyzji zostawi tylko dla siebie. Taka kobieta uczyni mnie szczęśliwym. Srebrny Tren nie zawsze mogła dotrzymać mu towarzystwa: miała inne obowiązki; Zimowa Łania byłaby tylko dla niego. Choć nie mówiła wiele o sobie, wyczuwał w niej szlachetność ducha i szlachetność urodzenia; była otwarta i dobra. W przeciwieństwie do Srebrnego Trenu nie miała nieskazitelnej urody, ale właśnie te drobne niedoskonałości czyniły ją tak pociągającą. Miał dziesięciu Rocznych Synów i dwie Roczne Córki, dzieci zrodzone z Rocznych Żon w pierwszych dziesięciu latach jego panowania; nie chciał jej dla dziedzica tronu. Chciał jej tylko dla siebie. Sekretarz odkaszlnął; Shalaman machnął nieuważnie ręką i pozwolił myślom odpłynąć na północ, ku Białemu Gryfowi. Ciężki orzech do zgryzienia nawet dla dzioba największej papugi. Wysłał swych szpiegów, udających rybaków, aby przyjrzeli się miastu, i otrzymane od nich raporty zaniepokoiły go. Białego Gryfa budowano z myślą o obronie; niewielkim wysiłkiem można go było przekształcić w niezdobytą twierdzę. Gdyby wypowiedział mu wojnę, odezwałyby się głosy, że nie warto walczyć o spłacheć lądu na granicy, kiedy trzeba radzić sobie z inwazją wypaczonych przez dziką magię stworzeń. W przeciwieństwie do Palisara, Shalaman nie uważał obcych za zagrożenie i zdawał sobie sprawę, że nie zamierzali opuszczać ziem Haighlei; ich przybycie oznaczało zmianę starego porządku. Nic na to nie poradzi. Pożądamy zmian, a jednocześnie obawiamy się ich; jesteśmy jak dzieci, które mają nadzieję, Że nocne demony spełnią ich trzy życzenia... Palisar nie pochwalał obecności cudzoziemców na dworze, ale nawet on musiał się zgodzić, że ich przybycie, tuż przed Ceremonią Zaćmienia, nie mogło być przypadkowe. Gdybym był religijny, uznałbym to za omen. Kiedy słońce znika w południe, Haighlei się zmieniają. Tak twierdziły święte księgi. Nasi bogowie wykazali zadziwiający rozsądek, dyktując święte księgi