Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Promieniowanie. Narkotyki. Moglibyśmy skorzystać z genów z Chwilowa, Janet. Nieznajomi nie zwracają się do siebie po imieniu. - Możecie mieć tyle komórek, żeby się w nich potopić - rzuciłam. Wyhodujcie sobie własne. Uśmiechnął się. - Nie chcemy postępować w ten sposób. - Zauważyłam, że za jego plecami Katy weszła w krąg światła, który tworzyły zabezpieczone siatką drzwi. Mężczyzna mówił dalej cicho, uprzejmie i chyba nie szydził ze mnie, ale mówił z pewnością siebie kogoś, kto zawsze dys- ponował nadmiarem sił i pieniędzy, kto nie wie, co to znaczy być drugorzędnym, czy prowincjonalnym. Jest to tym dziwniejsze, że jesz- cze przedwczoraj powiedziałabym, iż to dokładny opis mnie samej. - Rozmawiam z tobą, Janet, gdyż przypuszczam, że ty masz tutaj najwięcej wpływu na ogół. Oboje wiemy równie dobrze, że hodowla partenogenetyczna ma wiele różnorakich, swoistych braków, i nie zamierzamy - jeśli tylko da się tego uniknąć - wykorzystać was do czegoś podobnego. Wybacz, nie powinienem był użyć słowa "wykorzystać". Z pewnością jednak rozumiesz, że ten typ społeczeństwa jest nienaturalny. - Ludzkość jest nienaturalna - wtrąciła Katy. Pod lewą pachą trzymała strzelbę. Czubek jej jedwabistej głowy nie sięga nawet mojego obojczyka, ale Katy jest twarda jak stal. Mężczyzna poruszył się mając na ustach ów dziwny uśmiech uszanowania (którym obdarzył mnie jego towarzysz, lecz on jak dotąd nie), a broń znalazła się w zaciśniętych palcach Katy, jak gdyby strzelała z niej całe życie. - Zgadzam się - odparł mężczyzna. - Ludzkość jest nienaturalna. Sam powinienem o tym wiedzieć; mam metal w zębach i metalowe nity tutaj. - Dotknął ramienia. - Foki są zwierzętami haremowymi - dodał - i tacy są ludzie; małpy spółkują na prawo i lewo i ludzie też są ta- cy; gołębie są monogamiczne i bywają tacy ludzie; są nawet ludzie żyjący w celibacie oraz homoseksualiści. Jak słyszałem, bywają też i homoseksualne krowy. Ale w Chwilowie tak czy owak czegoś brak. Zaśmiał się półgłosem. Chciałabym wierzyć, że śmiech ten był jedynie skutkiem nerwów. - Mnie nie brak niczego - rzekła Katy - jeśli pominąć to, że życie nie jest wieczne. - A wy kim jesteście? - mężczyzna ruchem głowy wskazał ją i mnie. - Żonami - odparła Katy. - Jesteśmy po ślubie. Znowu ten gardłowy śmiech. - Niezły układ ekonomiczny - stwierdził - do pracy i przy opiece nad dziećmi. Równie dobry, jak każdy inny, jeżeli dziedziczność zo- stawić losowi, jeśli wasze rozmnażanie ma przebiegać wedle tego samego wzoru. Zastanawiam się jednak, Katarzyno Michaelson, czy nie istnieje coś lepszego, co mogłabyś zapewnić swym córkom. Ja wierzę w instynkty, nawet w Człowieka i nie mogę pojąć, że wy obie - mechanik i jakiś szef policji, prawda? nie wyczuwacie, że nawet wam czegoś brak. Oczywiście rozumiecie to intelektualnie. Tutaj jest tylko połowa gatunku. Do Chwilowa muszą wrócić mężczyźni. Katy nie odezwała się. - Według mnie, Katarzyno Michaelson - mężczyzna łagodnie mówił dalej - właśnie ty bardziej niż inne skorzystałabyś na takiej zmianie. Obszedł strzelbę Katy i znalazł się w kręgu światła padającego przez drzwi. Myślę, że właśnie wtedy dostrzegł moją bliznę, która jest praktycznie niewidoczna, jeśli światło nie pada od tej strony; cienka linia biegnąca od skroni do podbródka. Większość ludzi w ogóle o niej nie wie. - Skąd się to wzięło? - spytał. - Dostałam w ostatnim pojedynku - odparłam z mimowolnym grymasem. Przez kilka chwil staliśmy nastroszeni na siebie (absurdalne, lecz prawdziwe), po czym mężczyzna wszedł do domu i spuścił siatkę w drzwiach. Katy powiedziała łamiącym się głosem: - Ty cholerna idiotko, nie potrafisz poznać, kiedy nas obrażają? Wycelowała broń, by strzelić do niego przez siatkę, ale doskoczyłam, nim zdążyła wypalić, i podbiłam strzelbę; spudłowała, a kula wywierciła dziurę w podłodze werandy. Katy trzęsła się i w kółko powta- rzała: - Nigdy jej nie dotykałam, bo wiedziałam, że kogoś zabiję, wiedziałam, że kogoś zabiję. W domu pierwszy mężczyzna, ten, z którym rozmawiałam najpierw, dalej opowiadał o ponownej kolonizacji i odnajdywaniu tego, co Ziemia utraciła. Podkreślał zyski dla Chwilowa: handel, wymianę myśli, oświatę. On też stwierdził, że na Ziemi znów wprowadzono równość seksualną. Katy oczywiście miała rację; trzeba było skasować ich na miejscu. Do Chwilowa przybędą mężczyźni. Kiedy jedna cywilizacja posiada potężną broń, a druga nie ma nic, to łatwo przewidzieć rezultat. Pewnie mężczyźni i tak w końcu by się zjawili. Lubię jednak rozmyślać o tym, że za sto lat moje praprawnuczki potrafiłyby ich przepędzić lub walczyć z nimi do upadłego; lecz nawet to nie zmienia sytuacji. Całe życie pamiętać będę tych czterech, po raz pierwszy spotkanych mężczyzn o muskulaturze byka, którzy na chwilę wprawdzie, ale przecież dali mi odczuć moją małość. Katy mówi, że to nerwicowa reakcja. Pamiętam wszystko, co wydarzyło się tego wieczora; pamię- tam podniecenie Yuki w samochodzie i rozdzierający serce szloch Katy, gdy wróciłyśmy do domu; potem jej pieszczoty, jak zwykle nieco stanowcze, ale cudownie kojące i pocieszające. Pamiętam, jak niespokojnie snułam się po domu, gdy Katy już usnęła, a jej odrzu- cone nagie ramię oświetlała smuga światła z hallu. Od tego całego prowadzenia samochodu i naprawiania maszyn muskuły jej ramion przypominają metalowe pręty. Niekiedy śnię o jej ramionach. Pamiętam też, że powędrowałam do pokoju dziecinnego, wzięłam na ręce dziecko mojej żony i chwilę drzemałam czując na kolanach wzruszające, zadziwiające ciepło dziecka, a w końcu wróciłam do kuchni, gdzie zastałam Yuki, która szykowała sobie ostatnią kanapkę przed snem. Moja córka ma wilczy apetyt. - Yuki - zagadnęłam - czy myślisz, że mogłabyś zakochać się w mężczyźnie? Yuki zaniosła się szyderczym śmiechem. - Prędzej w trzymetrowej żabie! - rzekło moje taktowne dziecko. A jednak mężczyźni wybierają się do Chwilowa. Ostatnio przesiaduję całymi nocami przepełniona niepokojem ze względu na męż- czyzn, którzy przybędą na tę planetę, o moje dwie córki i o Bettę Katharinason, o to, co stanie się z Katy, ze mną, z moim życiem. Cza- sopisma naszych antenatek są jednym przeciągłym krzykiem bólu i sądzę, że powinnam być teraz zadowolona, ale nie można odrzucić sześciu wieków czy choćby (jak to ostatnio odkryłam) trzydziestu czterech lat. Czasami śmieję się z pytań, wokół których ci czterej mężczyźni krążyli przez cały wieczór, ale na to, by je postawić, nie starczyło im odwagi. Przyglądali się tylko nam wszystkim, wie- śniaczkom w kombinezonach, ogrodniczkom w płóciennych spodniach i prostych bluzach: której z was przypadła rola mężczyzny? Tak jakbyśmy ~ nusiały powielać ich błędy! Mam poważne wątpliwości, czy na Ziemi przywrócono równość seksualną