Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Moje rodzinne książki uratowały się, a sporo ich było, bo ojciec i matka byli architektami, ciotka filologiem klasycznym, dziadek lekarzem psychiatrą. Wychowałam się na mitologii. Mama nie lubiła dziecinnych bajek, wydawały jej się zbyt okrutne. Od dzieciństwa byłam otoczona książkami o sztuce. To wszystko ocalało w Warszawie, a potem przewiozłam je do Krakowa, gdzie studiowałam, przez czas jakiś mieszkałam i obrosłam własnymi książkami. Gdy już obrosłam, zamieszkałam w Warszawie i ciągle szukałam książek, które właśnie zostały w Krakowie, więc część z nich sprowadziłam znowu do Warszawy. Konstanty Jeleński i Leonor Fini kupowali zawsze po dwa egzemplarze książki, którą chcieli mieć przy łóżku. Jeden egzemplarz do łóżka w Paryżu, drugi do łóżka w domu na Korsyce. Ale my jeszcze do tego nie doszliśmy, choć żyjemy pół na pół - między Warszawą a Krakowem. - Co jest trzonem Państwa biblioteki? Andrzej Wajda: - Jednak książki o sztuce. Albumy. To jest nam potrzebne w pracy. Krystyna Zachwatowicz: - Troszkę są poukładane, ale, jak pani wie, książki mają tendencję do przemieszczania się po całym mieszkaniu. Jest sporo książek naszych przyjaciół i osób nawet nam nie znanych, które przysyłają, co napisały, w nadziei, że może Andrzej zrobi z tego film. - Czy Brzezina stoi w jakimś specjalnym miejscu? Andrzej Wajda: - Wszystkie książki, z których zrobiłem filmy, są albo w archiwum filmowym, albo w teatralnym w Krakowie. Ale mamy tu oczywiście i całego Andrzejewskiego, i Iwaszkiewicza. - Jak rozumiem, te książki znalazły się w archiwum, bo są przez Pana pobazgrane. - Oczywiście. Bazgrzę na wszystkich, nawet na tych, z których nie robię filmu czy sztuki. Każda książka służy mi w jakimś sensie do pracy. Mamy kilka starych, cennych książek i po nich nie bazgrzę. Krystyna Zachwatowicz: - Ale w ogóle nie mamy bibliofilskiego zacięcia, a ja w dodatku, ponieważ oboje przeżyliśmy i wojnę, i powstanie, mam jakiś opór, żeby tego wszystkiego nie było w domu za dużo. A może znowu nas wyrzucą? Tkwi mi to stale w tyle głowy. - To nie kupujecie teraz Państwo książek? Krystyna Zachwatowicz: - Ależ kupujemy! Nie możemy się oprzeć. Kupujemy i czytamy kilka książek naraz. Ale na bezludną wyspę wzięłabym sobie książki mojego ukochanego filozofa Henryka Elzenberga. - Czy chętnie pożyczacie Państwo książki? Andrzej Wajda: - Niechętnie. Nigdy nie wracają. Krystyna Zachwatowicz: - Gdy studiowałam, miałam dużo książek o Wyspiańskim. Pożyczyłam koledze aktorowi i więcej tych książek nie zobaczyłam. Ale pożyczamy, bo głupio nie pożyczać. W którejś z przeprowadzek zginęła wydawana w latach pięćdziesiątych biblioteczka marksistowska. Strasznie żałuję. Pamiętam, że gdy przychodzili znajomi, wyjmowałam słownik filozoficzny i zarykiwaliśmy się ze śmiechu, bo to były gotowe teksty do Piwnicy pod Baranami. Andrzej Wajda: - Ależ, Krysiu, w biblioteczce marksistowskiej nie było słownika filozoficznego! Krystyna Zachwatowicz: - Był! Pamiętam dokładnie, bo to najbardziej rozśmieszająca lektura na świecie. Pamiętam Platona jako najbardziej reakcyjnego filozofa na świecie. - Pewno lubicie Państwo chodzić po antykwariatach krakowskich. Andrzej Wajda: - Jeśli dziś w Krakowie może pani kupić pierwsze wydanie Wesela, to znaczy, że to nie jest kraj książki. Z drugiej strony, ta krakowska stabilizacja antykwaryczna jest fantastyczna. Te książki krążą i są. Mamy na Sławkowskiej zaprzyjaźniony antykwariat, możemy zamówić książkę i ona zawsze się znajdzie. A poza tym, oni tam wszystko o tych książkach, które chcemy mieć, wiedzą. Więcej niż my. - Na co teraz Państwo polujecie? Andrzej Wajda: - Ja poluję na Życie artystyczne w Polsce w latach 1945-1960, czy coś takiego. Nie pamiętam dokładnie tytułu. Nie mogę tego dostać. Przegapiłem. - A do czego to Panu potrzebne? - Ciągle mam nadzieję, że napiszę większy tekst o Andrzeju Wróblewskim. Krystyna Zachwatowicz: - A ja poluję na dzieła zebrane Norwida, bo mamy tylko wybrane. - Kto robi porządki w książkach? Andrzej Wajda: - Ja czasami próbuję, ale nic z tego nie wychodzi. Próbuję je ułożyć według jakiegoś klucza, ale po pierwsze, nasze życie nie układa się według żadnego klucza, a i książki nie są dobrane według jakiegoś klucza. Ale proszę sobie wyobrazić, że wszystkie książki o Chopinie mam poukładane na jednej półce, bo zawsze myślę, żeby zrobić o nim film. - Podobała się Panu ostatnia książka Ryszarda Przybylskiego Cień jaskółki? - Bardzo. Mam ją. Fantastyczna i bardzo mi dużo o Chopinie powiedziała
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Szukał jednej twarzy, tylko jednej twarzy...
- Tylko dwie szuflady zamknięte były na klucz: dolna szuflada komody oraz szufladka po prawej stronie biurka...
- Powoli wracali do stajni, w której trzymano tylko konie Calhenny’ego, a później Morris szedł do swojego wielkiego domu, a Beau do swojej chaty, gdzie czekała na niego...
- Nawet teraz korzystała tylko z krótkiego urlopu, jakiego udzielił jej dowódca Eskadry Łobuzów do czasu, aż senatorowie Nowej Republiki przestaną żywić niechęć do rycerzy Jedi...
- "Wierzymy mocno - głosiła odezwa - że nie tylko nie ma sprzeczności między nauką i wiarą, ale obie uzupełniają się wzajemnie w ścisłym współdziałaniu, bo wiara odpowiada nam na te...
- Czy nie za dużo zasługi i autorytetu przyznajemy poetom lub pisarzom, kompozytorom lub malarzom, za to tylko, że posiadają dar, którego nie posiadają inni? Z grubsza mówiąc...
- Mamy zatem szybciej z Waszą Książęcą Mością załatwić wszystkie te sprawy, które obecnie nie tylko nie doszły do pożądanego wyniku, ale — zda się — obróciły się nawet na gorsze,...
- Ale ponieważ Zina była na razie ani czarna, ani biała, tylko śpiąca, postanowiono zaczekać do rana, aby w świetle dziennym specjalnie wybrana komisja ustaliła, jakiego koloru...
- Jest tylko rozdrażnienie, najprawdziwsze rozdrażnienie czło- wieka, którego oderwano od bardzo ważnych zajęć dla jakiegoś głup- stwa...
- Zauważył ją tylko w przelocie, potem biegł dalej i spotkał jakąś starszą kobietę w okularach, ona chyba mieszkała gdzieś tu w pobliżu, bo niosła piwo w dzbanku...