Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Odesłałam ją, mówiąc, że prawo jest prawem i ani ona, ani ja nie będziemy decydować o tym, co Orissa robi z należnym jej złotem. Po tej rozmowie zaczęłam się jednak zastanawiać. Zdałam sobie sprawę, że właściwie nigdy nie zastanawiałam się nad przyszłością. Zawsze wydawało mi się, że będę dalej walczyć w Gwardii, a kiedyś tam dostanę medal, wydadzą na moją cześć suto zakrapiany winem bankiet, a może nawet dostanę czysto honorowy awans, gdyż przecież byłam kobietą, a one nie zostają generałami. Potem zaś wycofam się z czynnego życia i zamieszkam w rodzinnej posiadłości. Może zresztą przedtem zginę w jakiejś nieważnej granicznej potyczce? Nigdy nie wyobrażałam sobie życia poza Gwardią. Była dla mnie matką, ojcem, kochanką i domem, od kiedy przestałam być dziewczynką... czasem więcej znaczyła, niż rodzina Antero, Otara, Xia, a nawet Tries, choć kochałam je wszystkie. Próbowałam odepchnąć od siebie te myśli. Niezdrowo jest wojowniczce myśleć o przyszłości. Gdy na przykład na warcie zacznie marzyć o ciepłej tawernie i wdziękach przyszłych towarzyszek łoża, jest prawie pewne, że ktoś z obnażonym sztyletem, skoncentrowany tylko na chwili obecnej, skrada się jej za plecami. Myśli jednak uparcie powracały. Bardzo dobrze wiedziałam, co mnie czeka. Jeszcze przecież nie skończyliśmy z Archontem. Przede wszystkim, po powrocie do domu, będę musiała wraz z Gamelanem stanąć przed Radnymi i Mistrzami Magii i opowiedzieć im o naszych obawach. Wszystko to sprawiło, że popadłam w ponury nastrój, choć starałam się tego nie okazywać. Sypiałam niespokojnie i często się budziłam. Oblewały mnie fale zimna i gorąca na zmianę. Wiem, że śniłam a sny moje nie były przyjemne, lecz nie pamiętałam ich po obudzeniu. Jeden z takich koszmarów uratował mi życie. Obudziłam się, gwałtownie usiadłam w hamaku i siłą woli starałam się oprzytomnieć. Ciało nie chciało się obudzić, lecz zmusiłam je do tego, wiedząc, że jeśli nie wstanę, nie przejdę się po pokładzie i nie oprzytomnieję, znów zapadnę w ów straszny sen. Miałam niejasne wrażenie, że świt już blisko. Oprócz skrzypienia okrętowych belek i szumu morza na zewnątrz posłyszałam cichy szmer, jakby ktoś próbował otworzyć zasuwkę u drzwi. Rzeczywiście, drzwi się otworzyły, pojawił się w nich jakiś cień i prześliznął się w moją stronę. Z ciemnego kształtu wyłoniła się dłoń z długim, obosiecznym sztyletem, który opadł w miejsce, gdzie leżałam. Tyle, że mnie tam nie było. Zanim zabójca zdążył jęknąć ze zdziwienia, wysunęłam się z bezpiecznego cienia i skoczyłam, zarzucając nań koc jak rybacką sieć. Owinęłam go ściśle, obróciłam i wymierzyłam kolanem kopniaka na wysokości bioder. Zwalił się na ziemię, jak rażony gromem. Znów skoczyłam na niego. Żadne z nas nic nie widziało w ciemnościach, lecz długoletnia praktyka nadała mym mięśniom i pięściom wyczucie, niemal zastępujące zmysł wzroku. Uderzyłam go kantem dłoni w czoło; huknął głową o pokład. Odwiodłam ramię i poprawiłam hakiem w skroń. Ledwo się pohamowałam, by nie zakończyć wszystkiego trzecim ciosem w miękkie gardło. Jęknął z bólu i osłabł, więc zeskoczyłam z niego i pociągnęłam bezwładne ciało pod latarnię, zawieszoną pod belką. Zdjęłam osłonę, rozdmuchałam hubkę, aż zajęła się ogniem i przekręciłam gałkę, odcinającą dopływ oliwy do knota. Chciałam krzykiem zaalarmować Gwardię, lecz po chwili zrezygnowałam z tego pomysłu. Napastnik starał się podnieść i oprzytomnieć po ciosie. Schwyciłam jego sztylet, uklękłam obok, schwyciłam go za włosy i zajrzałam mu w twarz. To był Stryker. Spojrzał przytomnie na ostrze, które trzymałam mu na gardle. - Sam to wymyśliłeś, czy Cholla Yi ci kazał? - spytałam ostro. Zacisnął wargi. Przesunęłam sztyletem po jego szyi. Trysnęła krew. - Cholla Yi ci kazał - powiedziałam, wiedząc, że gdyby sam wpadł na taki pomysł, natychmiast zacząłby nalegać, bym porozmawiała z jego zwierzchnikiem. - Dlaczego? Uparcie zaciskał wargi, więc zaczęłam podrzynać mu gardło. - Prowadzisz nas na śmierć - zaczął pośpiesznie. - Coś strasznego nas czeka. Cholla Yi tak czuje i ja też. I wiem, co to jest