Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Przejadło mi się proszenie o przysługi. Przez pół godziny słuchał, jak deszcz bije o palmową strzechę. Miasteczko pogrą˝ żyło się w odmętach potopu. Po sygnale godziny policyjnej dobiegł go szmer kropli przeciekającej przez dach. - Już dawno trzeba było to zrobić - powiedziała kobieta. - Zawsze jest lepiej poro˝ zumieć się bezpośrednio. - Nigdy nie jest za późno - odrzekł pułkownik nasłuchując przecieku. - Może wszystko będzie załatwione, zanim upłynie termin spłacenia długów na hipotece. - To jeszcze za dwa lata - powiedziała kobieta. Zapalił lampę, żeby znaleźć prze˝ ciek w salonie. Podstawił puszkę koguta tam, gdzie kapało i wrócił do sypialni, ścigany metalicznym odgłosem kropel spadających na blachę. - A może załatwią to jeszcze przed styczniem, bo im będzie zależało na pienią˝ dzach - dodał i przekonał sam siebie. - Augustynowi skończy się wtedy rok i będziemy mogli iść do kina. Zaśmiała się cicho. - Ja już nawet nie pamiętam tych cudaków - powiedziała. Puł˝ kownik usiłował dostrzec jej twarz przez moskitierę. - Kiedy byłaś ostatni raz w kinie? - W tysiąc dziewięćset trzydziestym pierwszym - odpowiedziała. - Dawali "Wolę nieboszczyka". - Doszło do bijatyki? - Nikt się tego nie dowiedział. Ulewa się zerwała w chwili, kiedy upiór chciał ukraść dziewczynie naszyjnik. Uśpił ich szmer deszczu. Pułkownik poczuł lekki zamęt w kiszkach, ale nie prze˝ jął się tym. Jeszcze trochę i przetrzyma październik. Owinął się wełnianym kocem i przez chwilę słuchał ciężkiego jak kamień oddechu żony, płynącej daleko na falach swego snu. Zaczął wtedy mówić zupełnie świadomie. Kobieta obudziła się. - Z kim rozmawiasz? - Z nikim - odpowiedział. - Myślałem, że mieliśmy rację na owej naradzie w Ma˝ condo, kiedy powiedzieliśmy pułkownikowi Aureliano Buendia, żeby się nie poddawał. To właśnie zgubiło wszystkich. Deszcz padał przez cały tydzień. Drugiego listopada, mimo sprzeciwu pułkowni˝ ka, kobieta zaniosła kwiaty na grób Augustyna. Wróciła z cmentarza z nowym atakiem astmy. Był to ciężki tydzień, cięższy nawet od czterech tygodni października, chociaż pułkownikowi wydawało się wtedy, że ich nie przeżyje. Lekarz przyszedł zbadać chorą i wyszedł z sypialni wołając: "Gdybym miał taką astmę, byłbym pewny, że to ja od˝ prowadzę wszystkich w miasteczku na cmentarz". Gdy został jednak sam z pułkowni˝ kiem, zapisał specjalne leczenie. Również pułkownik miał nawrót choroby. Długimi godzinami cierpiał śmiertelne męki w wygódce, zlany zimnym potem, czując, jak rośliny w jego wnętrznościach gniją i odpadają całymi płatami. - To zima - mówił sobie nie tracąc otuchy. - Wszystko się odmieni jak przestanie padać. - I rzeczywiście w to uwierzył, pewny, że dożyje chwili nadejścia listu. Tym razem jemu przypadło ratowanie gospodarstwa domowego. Musiał wielo˝ krotnie zaciskać zęby, prosząc o kredyt w sąsiednich sklepach. - Tylko do przyszłego tygodnia - mówił, nie mając pewności, że to prawda. - W piątek miałem otrzymać pie˝ niążki. Kiedy kobieta otrząsnęła się po ataku, popatrzyła na niego ze zdumieniem. - Zostały z ciebie same kości - powiedziała. - Dbam o siebie, żeby móc się sprzedać - odpowiedział pułkownik. - Już mnie za˝ mówiła fabryka klarnetów. W istocie jednak tylko nadzieja, że dostanie list, trzymała go przy życiu. Wymę˝ czony, z obolałymi od postu kośćmi, nie był w stanie dbać równocześnie o siebie i o koguta. W drugiej połowie listopada myślał, że stworzenie padnie mu po dwu dniach bez kukurydzy. Przypomniał sobie wtedy o garści fasoli, którą powiesił w lipcu nad ku˝ chenką. Wyłuskał strąki i postawił przed kogutem puszkę z suchymi ziarnami. - Chodź tutaj - zawołała. - Za chwilę - odpowiedział, obserwując reakcję koguta. - Głodnemu chleb spleś˝ niały stanie za specjały. Zastał żonę w chwili, gdy usiłowała podźwignąć się na łóżku. Jej wyniszczone ciało tchnęło zapachem ziół leczniczych. Wycedziła słowo po słowie, akcentując każdą zgłoskę z premedytacją: - Natychmiast mi się pozbędziesz tego koguta. Pułkownik przewidywał, że nadejdzie taka chwila. Spodziewał się jej od owego popołudnia, kiedy zastrzelono mu syna i kiedy postanowił, że zachowa koguta. Miał dosyć czasu do namysłu. - Już nie warto - powiedział
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- 11 kpa), albo: „Dłużnik powinien wykonać zobowiązanie zgodnie z jego treścią i w sposób odpowiadający jego celowi społeczno — gospodarczemu oraz zasadom współżycia...
- Zgromadzona w nich woda to odpowiednik rocznych opadów śniegu i deszczu na obszarze siedmiu pasm górskich w czterech stanach dwóch krajów, obszarze większym niż Francja...
- Ale innym razem, o humor słońca zapytana, cale inaczej odpowiada: »Tęskne dziś słońce – mówi – takie tęskne i smętne, że choć pod ziemię wleźć!« I twarz jej własna cerą...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- "Wierzymy mocno - głosiła odezwa - że nie tylko nie ma sprzeczności między nauką i wiarą, ale obie uzupełniają się wzajemnie w ścisłym współdziałaniu, bo wiara odpowiada nam na te...
- Nastąpiła spodziewana chwila milczenia, zanim człowiek po tamtej stronie drutu udzielił również spodziewanej odpowiedzi: że w ambasadzie nie ma żadnego generała...
- Samoofiara Pytanie: Czy równa sprawiedliwość wobec wszystkich i miłość do wszystkich żyjących istot jest najwyższym wzorem teozoficznego postępowania? Odpowiedź:...
- W tej chwili wśród uroczystego milczenia śmierci, dał się słyszeć głos z izdebki Ezopa, suchy głos grzechotnika, — A co? Głęboka cichość odpowiedziała mu na to...
- W wygłoszonym przemówieniu zanegował uprawnienia Konwentu i zażądał odpowiedzi, jak Sejm pojmuje sformułowanie “małej konstytucji", że Naczelnik Państwa powołuje rząd na...
- Przypuszczam, że to któryś z Wielkich Adeptów, bawiących siew przeszłości Bramami, jest odpowiedzialny zarówno za ucieczkę sulkarskich statków jaki za przypadkowe...