Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Gdzie jesteœmy, do diab³a? - Tu¿ ko³o kaplicy, obywatelu - rzek³ sier¿ant. Goniec, którego oczy przywyk³y do ciemnoœci, zbli¿y³ siê do powozu. - Brama pa³acu - objaœni³ urywanym g³osem - znajduje siê tu¿ na prawo, obywatelu. Przeszed³em w³aœnie przez ni¹. - Powiedz mi - rzek³ H~eron - czy to Chauvelin ciê przys³a³? - Tak. Kaza³ mi powiedzieæ, ¿e dojecha³ do pa³acu, ale Kapeta tam nie ma. Ca³y stek przekleñstw przerwa³ opowiadanie goñca. Ale ten ci¹gn¹³ dalej: - Obywatel Chauvelin zadzwoni³ do drzwi pa³acu, otworzy³a mu stara s³u¿¹ca; dom wydawa³ siê ca³kiem nie zamieszkany, tylko... - Tylko co? Opowiadaj dalej! - Gdy przeje¿d¿aliœmy przez park, zdawa³o nam siê, ¿e nas œledzono. S³yszeliœmy za sob¹ wyraŸnie tupot koni, ale nie mo¿na by³o nic dostrzec. A teraz, gdy bieg³em z powrotem, znów s³ysza³em... S¹ inni w parku prócz nas, obywatelu - to rzecz pewna. Urwa³. - Inni w parku? - zawo³a³ H~eron dr¿¹cym g³osem. - Czy mo¿esz okreœliæ mniej wiêcej ilu ich jest? - Nie, obywatelu, wiem tylko, ¿e jeŸdŸcy w³ócz¹ siê wko³o domu. Obywatel Chauvelin wzi¹³ ze sob¹ czterech ¿o³nierzy do pa³acu, a pozostawi³ tamtych na czatach. Ale prosi, abyœ mu pos³a³ wiêcej ludzi do pomocy. Tu¿ ko³o bramy znajduj¹ siê zabudowania gospodarskie; tam umieœci konie na noc, a ludzie przyjd¹ do pa³acu pieszo. Noc jest bardzo ciemna. Tak bêdzie lepiej dla bezpieczeñstwa. - Goniec mówi³ jeszcze, a¿ tu w oddali las zacz¹³ budziæ siê jakby ze snu, a powiew wiatru przyniós³ odg³osy odmienne zupe³nie od wycia dzikich zwierz¹t lub krzyku nocnych ptaków. By³ to szept komendy i ostro¿ne kroki ludzi, gotuj¹cych siê widocznie do ataku. - Sier¿ancie - zawo³a³ H~eron ³agodniej tym razem - czy widzisz kaplicê? - Widzê wyraŸnie, obywatelu - odpar³ sier¿ant. - Jest to bardzo ma³y budynek, stoj¹cy po lewej stronie od nas. - ZejdŸ z konia i obejdŸ kaplicê doko³a. Zobacz, czy s¹ okna i drzwi w tyle. Zapad³o milczenie, podczas którego kroki zbli¿aj¹cych siê ludzi stawa³y siê coraz wyraŸniejsze. Ma³gorzata i Armand przytuleni do siebie nie wiedzieli, co myœleæ, czego siê obawiaæ. - To na pewno de Batz z kilkoma przyjació³mi - szepnê³a Ma³gorzata - ale w czym oni mog¹ pomóc? Czego siê Percy od nich spodziewa? O Percy'm nie wiedzieli nic. Z karety id¹cej przodem, wychyla³a siê tylko wci¹¿ odra¿aj¹ca postaæ H~erona i jego g³owa w wysokim kapeluszu. Zaciera³o siê nawet wra¿enie, ¿e Percy jest tak blisko, o parê kroków zaledwie. Strach ogarn¹³ Ma³gorzatê, ¿e mo¿e nie ma go ju¿ w powozie, ¿e umar³ z wyczerpania, a je¿eli nie umar³, to le¿y nieprzytomny, jakby w letargu. Przypomnia³a sobie straszliwy wybuch gniewu i nienawiœci H~erona przed chwil¹. Mo¿e ten ³otr wywar³ sw¹ z³oœæ na bezbronnym, os³abionym wiêŸniu, uciszaj¹c na zawsze usta, ur¹gaj¹ce mu do ostatka? Ma³gorzata nie spodziewa³a siê niczego dobrego, ale gdy w wyobraŸni ujrza³a Percy'ego, le¿¹cego bez ¿ycia ko³o swego wroga, odczu³a rodzaj ulgi, ¿e oszczêdzono mu widoku ostatecznego kataklizmu. Rozdzia³ XIII Kaplica Grobu Otrz¹snê³a siê z tych rozmyœlañ na g³os sier¿anta. Wype³ni³ widocznie rozkaz agenta i obejrza³ starannie ma³¹ kapliczkê, bielej¹c¹ wœród ciemnoœci. - Jest to silna kamienna budowla, obywatelu - rzek³. - Z frontu znajduje siê ¿elazna brama, zaopatrzona zardzewia³ym zamkiem, ale klucz obraca siê doœæ ³atwo. W tyle nie ma ani okien ani drzwi. - Jesteœ zupe³nie pewny? - Zupe³nie, obywatelu, jedyne wejœcie do wnêtrza stanowi owa ¿elazna brama. - Dobrze. Ma³gorzata s³ysza³a wyraŸnie ka¿de s³owo H~erona, rozmawiaj¹cego z sier¿antem, ale ostry g³os, którego siê tak lêka³a, zmieni³ siê nie do poznania. H~eron przesta³ wyzywaæ i przeklinaæ. Widocznie gro¿¹ce niebezpieczeñstwo, strach przed pora¿k¹ i nadzieja zemsty och³odzi³y jego temperament. Wydawa³ rozkazy jasno i stanowczo, g³osem nieco przyciszonym. - WeŸ szeœciu ludzi z sob¹, sier¿ancie - mówi³ dalej - i jedŸ do pa³acu na pomoc Chauvelinowi. Mo¿esz zostawiæ konie w zabudowaniach gospodarskich, jak sobie ¿yczy Chauvelin i biec dalej pieszo. Za³atwcie siê w krótkim czasie z garstk¹ nocnych w³óczêgów; jesteœcie przecie¿ dobrze uzbrojeni. Powiedz Chauvelinowi, ¿e zajmê siê tymczasem wiêŸniami. Anglika zakujê w kajdany i zamknê w kaplicy przy pomocy piêciu ludzi, których pozostawiê przy nim na stra¿y, a dwóch zak³adników zawiozê z powrotem do Cr~ecy z reszt¹ eskorty. Zrozumia³eœ? - Tak, obywatelu. - Staniemy w Cr~ecy o drugiej po pó³nocy, nie prêdzej; gdy bêdê na miejscu, wyœlê Chauvelinowi now¹ si³ê zbrojn¹, która, mam nadziejê, oka¿e siê zbyteczna, ale w ka¿dym razie przybêdzie do pa³acu przed œwitem. Nawet je¿eli go powa¿nie zaatakuj¹, mo¿e broniæ siê w pa³acu przez jedn¹ noc. Powiedz mu te¿, ¿e o œwicie obaj zak³adnicy zostan¹ rozstrzelani w podwórzu posterunku w Cr~ecy, a co do Anglika, to niech przyjedzie po niego do kaplicy i zabierze z sob¹ prosto do Cr~ecy. Tam bêdê go oczekiwa³. Nastêpnie powrócimy razem do Pary¿a. Rozumiesz? - Tak, obywatelu. - Powtórz, co ci powiedzia³em. - Wezmê szeœciu ludzi z sob¹ i pojadê na pomoc obywatelowi Chauvelinowi. - Tak. - A ty, obywatelu, wrócisz do Cr~ecy po nowe posi³ki, które przybêd¹ tu wczesnym rankiem. - Tak. - Mamy broniæ siê przeciwko maruderom w samym pa³acu, póki nie nadejdzie odsiecz. Po za³atwieniu siê z nimi zabierzemy z sob¹ Anglika zamkniêtego w kaplicy i wrócimy do Cr~ecy. - A to bez wzglêdu na to, czy Chauvelin odebra³ Kapeta czy nie. - Rozumiem