Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
I tak rzeczywiście było. Łatwo mogła dostać się na języki, a niektórzy ludzie zawsze mają brudne myśli. Mężczyzna mógł zrobić wiele rzeczy niedozwolonych kobiecie nie tracąc szacunku swoich poddanych i jeśli nawet postępował wbrew przyjętym obyczajom, zwykle nadal zachowywał władzę. Z Una było inaczej. Musiała zachować nieposzlakowane imię, żeby nie naruszać swojej pozycji w czasie, kiedy potrzebowała poparcia wszystkich mieszkańców Doliny Morskiej Twierdzy. On również nie mógł narażać się na skandal. Jego Sokolnicy nie przyjęliby tego z uśmiechem, jak to zrobiłaby każda inna kompania, a wyjaśnienia jeszcze pogorszyłyby wszystko. Musiałby się przyznać, że zataił ich pierwsze spotkanie z drugą Uną, i na pewno zostałby za to surowo osądzony. - Pozostaw uchylone drzwi. Myślę, że Syn Burzy i Odważna zdołają mnie zaalarmować, jeśli znowu będzie próbowała do ciebie dotrzeć. - Czy sądzisz, że Una próbowałaby zmusić mnie siłą? - Mam nadzieję, że nie, ale gorzki zawód i rozpacz niejednego pchnęły do czynów przeciwnych jego naturze - dobrych i złych. Czy masz amulet Gunnory? - Tak, otrzymałam go w darze od mojej matki. - Więc noś go zawsze przy sobie. Nie wiem, czy Jantarowa Pani zechciałaby lub mogła ci pomóc, twoja "siostra" bowiem nie służy Ciemności, lecz nie powinniśmy pominąć żadnego zabezpieczenia. - Mam go na szyi, - Dobrze. Spojrzał na nią. W migotliwym świetle wydawała się taka drobna i bezbronna, że z trudem pohamował się, by nie wziąć jej w ramiona, osłonić przed nieszczęściem i pocieszyć. Wyciągnął tylko rękę i delikatnie musnął palcami jej policzek, po czym znów ją opuścił. - Dziękuję ci za zaufanie, jakim mnie darzysz, Uno z Morskiej Twierdzy. Udowodnię, że jestem tego wart, nawet gdybym miał narazić moją duszę, by zapewnić ci bezpieczeństwo. ROZDZIAŁ JEDENASTY Sztorm szalał przez następny dzień - jeżeli można nazwać dniem posępny półmrok, w którym ołowiane chmury szczelnie przesłaniały niebo - i jeszcze przez noc. Kapitan Sokolników niemal przez cały ten czas obserwował nawałnicę. Rozhukany, wściekły żywioł zafascynował go, zdumiał, a także nieco przeraził, choć w zamku nic mu nie groziło. W tej burzy było coś, co dosięgło jądra jego istoty, zapaliło w nim jakąś pierwotną iskrę, pozostałość czasów, kiedy ludzie chowali głowy pod skórami, kryli się po krzakach, wykrotach - a w najlepszym wypadku, w jaskiniach. To rozszalały ocean przyciągał go i trzymał przy oknie. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Już nieraz widział wielkie sztormowe fale, ale nigdy nie przypuszczał, że zobaczy coś podobnego w zatoce Morskiej Twierdzy. Spokojna zwykle zatoczka zmieniła się nie do poznania. Stała się szersza, ponieważ woda zalała aż po same szczyty dwa wysunięte w morze ramiona lądu, choć były tak wysokie, że wystawały ponad falami podczas największych przypływów, nawet dodatkowo wzmocnionych przez gwałtowne sztormy. Rozszalałe wody wtargnęły daleko w głąb lądu, zalewając większość położonych niżej pastwisk. W pewnej chwili Tarlach zaczął się obawiać o chaty stojące najbliżej zatoki. Światła w oknach świadczyły, że ludzie ich nie opuścili w porę, a teraz nie mogli nawet myśleć o ucieczce. Huraganowy wiatr na pewno zmiótłby ich do wody. Lecz chaty i otaczające je pola pozostały nietknięte, dowodziło to wiedzy i zapobiegliwości tych, którzy niegdyś wybrali te miejsca. Ocean groził, zalewał tereny nad zatoką, ale oszczędził domy i ogrody Doliny Morskiej Twierdzy. Tarlach dobrze spał tej nocy i prawdopodobnie przespałby również poranek, gdyby coś go nie obudziło. Leżał nieruchomo, starając się odgadnąć, co wyrwało go ze snu. Nie wyczuwał niebezpieczeństwa i Syn Burzy go nie ostrzegł, że coś jest nie w porządku... Nagle uświadomił sobie, że coś się zmieniło - to przycichł ryk nawałnicy. Wiatr już nie chłostał tak gwałtownie ścian zamku. W minionych godzinach zdążył się już przyzwyczaić do głośnego huku i ta zmiana wystarczyła, by ocknęły się jego wyostrzone zmysły wojownika. Ubierał się spokojnie, po czym ostrożnie uchylił okiennicy. Burza rzeczywiście uciszyła się nieco, chociaż zachowała dość mocy, by żaden zdrowy na umyśle człowiek nie ważył się z nią mierzyć. Wiatr i deszcz smagały ziemię, a morze kolejny raz wycofało się prawie aż do zatoki. Kamienne ostrogi po obu jej stronach były niemal odsłonięte i woda zalewała tylko ich podnóża i pobliskie skały
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- A cóż powiedzieć o filozofii, o metafizyce? Zmieciona, unicestwiana dzień po dniu i to z najrozmaitszych powodów: przez empirystów XVIII wieku, przez He-gla, przez Marksa,...
- Nowy minister spraw zagranicznych Ottokar Czernin nie wahał się powiedzieć: „Monarchia prowadzi wojnę obronną i osiągnie wiele, jeśli ukończy wojnę zachowując...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- Czy może mi pan powiedzieć, jakie otrzymam gwarancje dyskrecji, jeżeli zgodzę się wyjaśnić panom to, o czym nie wiedział nikt prócz Stefana Vincy? - Byłem oficerem lotnictwa...
- Jeśli można by słowami ująć trafnie ówczesny Jej stan w obozie, powiedzieć bym mogła, że właściwie tylko ciałem była z nami, duchem już nieziemska...
- Czy tak właśnie się zachowywałem? Nie potrafiłem powiedzieć, gdzie kończy się autentyczna troska, a gdzie zaczyna autentyczna zazdrość...
- Nic znamy bowiem zasad tezauryzacji czasów archaicznych, nic możemy powiedzieć, czy skład skarbów jest wiernym odbiciem proporcji w masie monet niegdyś krążących...
- — Pani — powiedział Gamut, który choć bezsilny i właściwie do niczego niezdatny, nawet nie pomyślał o opuszczeniu sióstr — nastało święto szatana, a to miejsce nie jest...
- Moglibyśmy uwierzyć w wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności, takie rzeczy zdarzają się raz na tysiąc lat, no, powiedzmy, jakieś prądy wstępujące, wiry, czy jak tam, pęd...