Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Mężczyźni, którzy przysyłali kwiaty, wizytówki i szampana, chcieli z nią sypiać. Ona jednak wcale nie chciała sypiać z nimi. Gdyby to robiła, stałaby się tylko jeszcze jedną piękną dziewczyną w Londynie. Poza tym była naprawdę szczęśliwa z Lucienem. Pierwszy raz w życiu czuła się bez przerwy podniecona seksualnie. Nie mogła myśleć o niczym innym. Bardzo rzadkie chwile, w których ona i Lucien nie kochali się, ani nawet - w ostateczności - nie dotykali i nie całowali, uważała za całkowicie stracone. Ta niewyczerpana potrzeba rozkoszy zaskoczyła ją samą. Czasami zapadała w sen natychmiast po kochaniu się z Lucienem. Czuła się wtedy, jak ktoś nurkujący w ciepłym, spokojnym morzu. Nawet jeśli spała tylko kilka godzin, co zdarzało się dość często, nigdy nie była zmęczona. Seks zdawał się napełniać ją energią. I to do tego stopnia, że często w nocy niezmordowanie wędrowała nago po domu, czasami zatrzymując się w kuchni i podjadając jakieś znalezione tam resztki jedzenia. Nad ranem narzucała na siebie aksamitny szlafrok, wiszący w łazience obok ręcznika i wyglądała przez okno. O świcie jako pierwszy pojawiał się mleczarz. Lubiła patrzeć na jego konia i wsłuchiwać się w stukot kopyt o mokry od deszczu bruk ulicy. Uwielbiała teraz spędzać czas na zajmowaniu się swoim ciałem, które dostarczało jej ostatnio tak wiele rozkoszy. I nie tylko jej - także Lucienowi. Zawsze uwielbiała się myć. Teraz jednak jej dbałość o czystość, jak sama przyznawała, graniczyła z manią. Codziennie myła włosy - nadawało im to piękny połysk i puszystość. Miała starannie wypielęgnowane i doskonale polakierowane paznokcie u nóg. Podeszwy stóp tak często oglądały pumeks, że nawet na chwilę nie przestawały być gładkie i miękkie. Po każdej kąpieli wcierała w skórę wazelinę, cierpliwie wykonując palcami niewielkie, delikatne, koliste ruchy. Nie dopuszczała, by jej cera stała się zbyt sucha. Nigdy nie myła twarzy mydłem. Zamiast tego wcierała w nią krem "Nivea". Robiła to tak długo, aż policzki i czoło zaczynały lśnić jak biały nefryt. Stojąc przed lustrem poznawała dokładnie swoją własną urodę. Stanowiła ona jej najcenniejszy, niemożliwy do zastąpienia skarb. Musiała więc o nią dbać. Bez końca szukała w niej jakichś wad. W końcu znalazła kilka. To zajęcie pochłaniało Queenie niemal w tym samym stopniu co seks. Nie zawsze zresztą te dwie rzeczy udawało się rozróżnić. Któregoś dnia Lucien, fotografując ją, zwrócił uwagę, że Queenie ma lekkiego zeza. Zaniepokoiło ją to głęboko. Na szczęście z daleka było to właściwie niewidoczne. Jednak, gdy przyglądała się sobie z bliska, w powiększającym twarz lusterku do golenia, wada wydawała się jej bardzo widoczna. Z tego powodu zaczęła w ciągu dnia nosić ciemne okulary. Łatwo było przywyknąć do wygodnego życia i drogich przedmiotów. Queenie zauważyła jednak, że to tylko zaostrzyło jej apetyt, by zdobyć jeszcze więcej. Lucien był hojny. Miała też teraz własne pieniądze. Wciąż jednak czuła ukłucie zazdrości, widząc kobiety ubrane w piękne futra lub noszące kosztowną biżuterię. Co noc występowała dla bogatych ludzi. I co noc tęskniła za tym, by stać się jedną z nich. Uroda była jej paszportem. Nie miała nic więcej, lecz nie traciła nadziei, że to w zupełności wystarczy. Dlatego właśnie tyle uwagi poświęcała jej każdego dnia. Przyglądała się jej oczami Luciena, dokładnie analizowała każdą fotografię. Zachowywała się jak bankier zdobywający wiedzę o pieniądzach. Zaczęła też rozumieć, jaki naprawdę jest Lucien. W swoim zawodzie okazał się prawdziwym perfekcjonistą. Lubił udawać, że wiedzie próżniacze życie playboya i ktoś, kto go nie znał zbyt dobrze, mógł tak rzeczywiście o nim myśleć. W rzeczywistości jednak, kiedy Chambrun siadał do pracy, pochłaniała go ona bez reszty. Mógł całymi godzinami szukać takiego ujęcia fotografowanego obiektu, jakiego potrzebował. Był ulubionym fotografem redaktorów najlepszych czasopism. Nikomu w Londynie nie płacono wyższych honoriariów. Potrafił odkryć piękno nawet w najpospolitszych kobietach. Technika pracy Luciena pozostawała dla Queenie tajemnicą. Inaczej niż efekty jego wysiłków. Kiedy więc mówił o liniach, formach, detalach i oświetleniu, starała się tego wszystkiego nauczyć. Stojąc przy aparacie, Chambrun cierpliwie tłumaczył jej, na czym polega jego praca. Krok po kroku, dzień po dniu, zaczynała rozumieć, że Lucien jest posiadającym własny styl artystą. Powiedział jej, że jako jeden z pierwszych znanych fotografów zrezygnował z szerokokątnego aparatu fotograficznego, umieszczonego na trójnogu. Taki sprzęt zmuszał artystę do trzymania się przez cały czas na określony dystans od fotografowanego obiektu. Człowiek robiący zdjęcie musiał w dodatku chować się pod czarną zasłoną. Lucien wierzył w ruch, w swoją zręczność i kontakt między artystą a modelem. Uwolniwszy się od nieporęcznego, zamontowanego na stałe w jednym miejscu aparatu, bez przerwy krążył wokół fotografowanego obiektu. Przyklękał, kładł się, wskakiwał na drabinę i zeskakiwał z niej, ani na chwilę nie przestając robić zdjęć. Na początku czasopisma, szczególnie "Vogue", upierały się przy tradycyjnych negatywach osiem na dziesięć. Nie wierzyły, że zdołają bez nich uzyskać w piśmie najwyższą jakość odbitki. Lucien nie dbał jednak o ostrość i wyrazistość zdjęć. Kochał ruch - jak wyjaśnił Queenie - falowanie ubrania, nagłe, dramatyczne efekty. Stopniowo przekonał redaktorów. Jego zdjęcia tchnęły energią, seksem, życiem. Były czymś nowym. A w prasie to liczyło się najbardziej
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- A może to nie była miłość, może to było coś, co zastępuje miłość tym, którzy skapitulowali...
- Nie wiedziałam, jaki on jest i jaki będzie, i czy wróci podobny do ludzi, czy cały w obrazkach, że wstyd będzie wyjść z nim na ulicę? I ja też już byłam inna, już żyłam z...
- Pudel Karo, którym Pilatus najgłębiej pogardzał, położył się spokojnie na progu obory, czego z pewnością nie uczyniłby, gdyby Liza była wewnątrz, albowiem nie lubił zbliżać...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- Pierwszym celem była obrona chłopów, a drugim celem Szewczenki było dążenie do ukazania duszy chłopskiej w jej całej krasie i niewinności...
- Siostra Morrisa Steina, Fania, bogata chuda brunetka w wieku może trzydziestu pięciu lat, która była zagorzałą pacyfistką, dała mu do przeczytania Tołstoja i Kropotkina...
- Ale ponieważ Zina była na razie ani czarna, ani biała, tylko śpiąca, postanowiono zaczekać do rana, aby w świetle dziennym specjalnie wybrana komisja ustaliła, jakiego koloru...
- Powodem była świadomość, że gdzieś tam, skąd nadlatują rakiety, znajduje się przynajmniej jeden wrogi okręt dorównujący technicznie tym dowodzonym przez kapitan Harrington...
- Takima, z długimi, czarnymi włosami i postarzałą karnacją barwy kości słoniowej, była Zasiadającą Brązowych przez blisko dziewięć lat, postrachem zarówno w Komnacie,...