Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Scherner podążył za nim, z kawą na tacy. - Zarezerwowałem kort tenisowy na czwartą - potwierdził sekretarz, nalewając kawę. - Chcesz mnie znowu pognębić? W Watykanie żartowano czasem, że młody Scherner mógłby przejść na zawodowstwo, a pieniądze wygrane podczas turniejów przekazywać na rzecz Towarzystwa, którego członkowie są zobowiązani przestrzegać ślubów ubóstwa. - No, kto tam do nas pisze? - Ojciec Timothy Riley z Waszyngtonu - odrzekł Scherner, wręczając przesyłkę. Alcalde nałożył okulary i powoli przeczytał list. Nie tknął nawet przy tym swojej kawy, a kiedy dotarł do ostatniej strony, ponownie przerzucił stronice. Jako badacz, generał rzadko wypowiadał się o czymkolwiek bez uprzedniego namysłu. - Nadzwyczajne. Słyszałem już coś o tym Ryanie. To ktoś z wywiadu, prawda? - Zastępca dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej. To my go wykształciliśmy, w Boston College i na Georgetown. Teraz siedzi głównie za biurkiem, poprzednio jednak brał udział w kilku ważnych operacjach. Nie znamy wszystkich szczegółów, ale wygląda na to, że nigdy nie angażował się w brudne afery. Mamy na jego temat trochę materiału. Ojciec Riley wyraża się o tym doktorze Ryanie nader pochlebnie. - W samej rzeczy - Alcalde znów spojrzał na przesyłkę i zamyślił się. Znał Rileya od trzydziestu lat. - Myślę, że może to być zupełnie szczera inicjatywa. A ty, co sądzisz o całym pomyśle, Hermannie? - Jeśli się sprawdzi, okaże się niewątpliwie darem niebios. - Scherner wypowiedział te słowa bez cienia ironii. - I ja tak uważam. A niebiosa nie lubią czekać. Myślisz, że prezydent USA stoi za tym wszystkim? - Sądzę raczej, że nikt nie powiedział mu na razie słowa. Ale wkrótce się dowie. Trudno, taki już jest. Bardzo wiele mu trzeba wybaczać - Scherner wzruszył ramionami. - Podobnie jak nam wszystkim - zauważył Alcalde, zapatrzony w przeciwległą ścianę. - To prawda, ojcze. - Jak tam mój dzisiejszy grafik? Scherner z pamięci wyrecytował listę spotkań. - Znakomicie... Zadzwoń, proszę, do kardynała D'Antonia i powiedz, że mam coś ważnego. Jeśli będzie potrzeba, przetasuj moje spotkania. Akurat z tym nie powinniśmy zwlekać. Aha, i zadzwoń do Timothy'ego, podziękuj mu za wiadomość i powiedz, że zrobię co w mojej mocy. Ryan ocknął się opornie o wpół do szóstej rano. Słońce wstawało dopiero pomarańczową i różową zorzą między pniami drzew szesnaście kilometrów od domu, na wschodnim wybrzeżu Marylandu. Najpierw przyszło mu do głowy, żeby zaciągnąć story, bo dziś akurat Cathy nie musiała jechać do swojej kliniki, ale dlaczego? Przypomniał sobie powód dopiero w połowie drogi do łazienki. Następna decyzja dotyczyła przełknięcia dwóch tabletek tylenolu na ból głowy. Za dużo wypił poprzedniego wieczora, podobnie jak przedwczoraj i trzy dni temu... Ale co robić? bez alkoholu nie potrafił już zasnąć, mimo wydłużających się wciąż godzin pracy i mimo zmęczenia... - Niech to szlag! - sapnął, wykrzywiając się do lustra. Wyglądał jak ruina. Podreptał z powrotem do kuchni zrobić sobie kawy. Dopiero po kawie świat zaczyna dochodzić do normy. Na widok butelek po winie na kuchennym blacie żołądek Jacka Ryana skręcił się w ciasną, nienawistną kulę. Półtorej butelki, teraz sobie przypomniał. Półtorej, wcale nie dwie, jak myślał. W drugiej butelce coś jeszcze zostało, więc nie może być aż tak źle. Ryan przycisnął włącznik ekspresu do kawy i przeszedł do garażu. Usiadł za kierownicą kombi, otworzył zdalnie kierowane drzwi i podjechał kilkadziesiąt metrów do bramy, gdzie czekała poranna gazeta. Wprawdzie odległość do bramy i z powrotem nie była zbyt daleka, ale tego ranka Jack Ryan nie miał nastroju do spacerów, a poza tym, do diabła, jeszcze się nie zdążył ubrać. O, właśnie - nie był ubrany. Radio w samochodzie, nastawione na stację podającą non-stop wiadomości, zasypało Jacka pierwszą tego dnia falą informacji o tym, jak kręci się świat. Wyniki meczów futbolu amerykańskiego. W baseballu drużyna Orioles znów przerżnęła. O, fatalnie: obiecał przecież zabrać syna na mecz. Obiecał mu to solennie niedawno, kiedy to po raz nie wiadomo który nie przyszedł kibicować mu w meczu ligi dziecięcej. "No to kiedy się z nim wybierzesz?" - w myślach zapytał Jack samego siebie. "Może znów będziesz czekał do kwietnia? Niech to szlag". Ale bez paniki, przed nimi był jeszcze cały sezon. Na razie nie zaczęły się nawet letnie wakacje. Wybiorą się na mecz na pewno. Nie ma sprawy. Jack cisnął poranną "Washington Post" na tylne siedzenie i zawrócił do domu. Kawa zdążyła się już zaparzyć - pierwsza dobra nowina tego poranka
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- — Jakim sposobem zdążył od ciebie w osiem minut pod kino Stolica? — Wcale nie zdążył! Jeżeli nie miał pod ręką samochodu… — Samochodem też by nie zdążył...
- Kiedy wyczerpał cały zapas kamieni, ponownie wyszedł na plażę, by zebrać nowe, zginając się w pasie, chwytając je lewą ręką, od czasu do czasu dysząc z wysiłku, ale cały...
- Istnieją jednak legendy My z rasy chap - hopaj - chwatów jesteśmy wielkimi podróżnikami, przemierzaliśmy rozległe obszary od wielu generacji i zebraliśmy owe legendy...
- Motorniczy tramwajów, który ma prawo jeździć po całej Pradze, odnalazł ręką trąbkę i zatrąbił capstrzyk, tęskny capstrzyk, głos trąbki schodził po schodach aż ku rzece, aby...
- Nastąpiła spodziewana chwila milczenia, zanim człowiek po tamtej stronie drutu udzielił również spodziewanej odpowiedzi: że w ambasadzie nie ma żadnego generała...
- W najbliższym czasie ktoś odnajdzie ciało generała, a wraz z nim strzęp koszuli Cowleya i pistolet z jednym wystrzelonym nabojem, opatrzony odciskami palców inżyniera...
- Cysterska kapituła generalna zgodziła się ostatecznie we wrześniu 1213 roku na udział swych mnichów w misji, zastrzegając „niena-rażanie na szwank przepisów zakonnych"...
- Niewolnik chyba lżej posuwał kroku, Czując, że ręką ktoś go wiedzie w mroku; Lecz zali Cesarz to był? lub właściciel? - Nie znał - i wietrzył - jak spóźniony mściciel...
- Respondent machał ręką w kierunku Rialto, z czego Monsinior może wnioskować o dalszym celu wyprawy nieznanych Szwedek (powstrzymam się od tego, bo nie należy to do moich i tak...
- Pierwszy artykuł Jaakko Hintikki na ten temat to Towards a Theory ofinductwe Generalizations, w: Logie, Methodology and Philosophy of Ścierne, Yehoshua Bar-Hillel,...