Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Niektórzy pozwalają sobie całymi dniami wylegiwać się w hotelowym łóżku (słucha- 119 jąć włoskich oper), a ja muszę harować za dwóch tylko dlatego, że Monsinior pokłada we mnie tak wielkie nadzieje (i nie bez przyczyny). Idąc po Fondamenta dei Mendicanti, Respondent coraz częściej spozierał na zegarek (wersja: Respondent umówił się z kimś na spotkanie). Jednakże doszedłszy do kościoła San Lazzaro dei Mendicanti, Respondent nie mógł powstrzymać pokusy i (jak już Monsinior zrozumiał), zaszedł do środka. Przeczekałem ten kwadrans w przylegającym do kościoła ogrodzie, gdzie obserwowałem grę w piłkę na młodej trawie kilku ruchliwych podlotków (szczególnie zapamiętałem najstarszego z nich, o długich nogach i umięśnionym torsie). Chciałem już podejść bliżej i poznać się z chłopcami, ale w tej chwili Respondent wyszedł z kościoła (znowu — brrr — żegnając się) i ponownie ruszył na północ (rzecz jasna, do Fondamenta Nuove). Mały chyba coś wyczuł z mojej strony (odbijając piłkę, wciąż się jakby popisywał swą sprawnością, a w pewnym momencie nawet spojrzał mi w oczy i aż się przy tym zarumienił). Z przykrością musiałem ruszyć w ślad za Respondentem. Chłopiec patrzył za mną (usłyszałem, że nazywa się Cherubino), tak, patrzył w ślad za mną, przysłaniając oczy silną, a zarazem delikatną dłonią. Zresztą, może to tylko wiosenny zapach ziemi tak mnie rozkleił (Monsinior bez wątpienia wie, jak od takich zapachów kręci się w głowie). Przeczuwałem, że po wejściu na Fondamenta Nuove Respondent obierze kierunek północno-zachodni (a nie południowo--wschodni — do Arsenału). Tak też się stało (intuicja plus zdolności analityczne). W związku z potwierdzeniem się moich zdolności proszę Monsiniora o wzięcie pod uwagę następującej wersji (i w miarę możliwości ojej pogłębienie). Rozumiejąc znakomicie katastroficzną sytuację finansową Respondenta (kontrola ósmej kancelarii finansowej pozwoliła na pewne ustalenia sum, od których włosy, choć nie należy to do mojej prerogatywy, stają dęba). Przemarsz Respondenta po kościołach moż- 120 na zatem rozpatrywać jako próbę wejścia w posiadanie czegoś szczególnie drogocennego z majątku kościoła (malarstwo Palmy Starszego albo Młodszego, Bellini, Tiepolo; elementy wyposażenia wnętrz; czary, kielichy, monstrancje, szkatułki itp.). Gdyby Respondentowi się to udało (a niewykluczone, że tak) wykraść jakąś pięciusetletnią relikwię (w rodzaju urny, w której przechowywano skórę bohaterskiego Bragadina, zdartą z rozkazu sułtana Mustafy), wówczas łatwo pozbyłby się (mam na myśli Respondenta) swych potwornych problemów finansowych. Nie pretenduję do nieomylności swego przypuszczenia, ale niczym innym nie potrafię wyjaśnić tej uporczywej „pielgrzymki" (che, che) Respondenta. Na Fondamenta Nuove musiałem nieco zwiększyć odległość (proszę tylko, by Monsinior nie pomyślał, że przerwałem obserwację, by móc natychmiast wrócić do tego zwinnego chłopaczka z piłką). Stała się rzecz następująca: do przystani na Fondamenta Nuove podpłynął statek linii numer pięć (od strony Cannare-gio). Początkowo przyspieszyłem, zrozumiawszy, że Respondent zamierza wsiąść do niego (kupno biletu na przystani). Jednakże niemal od razu zmieniłem zdanie (by zachować w tajemnicy swą misję). Na pokładzie pozostało tak mało pasażerów (żołnierz z dziewczyną, ksiądz z czerwonym orlim nosem, kobieta w żałobie z pękiem zasuszonych kwiatów), że niemożliwością byłoby pozostać niezauważonym przez Respondenta (choć jest ślepawy, przepraszam). Z dwojga złego — zostać zauważonym, zdemaskowanym i położyć sprawę lub stracić Respondenta z oczu (tymczasowo) — wybrałem mniejsze, stąd powstrzymałem się przed dalszym towarzyszeniem Respondentowi (ruszyłem więc z powrotem do tego fantastycznego ogrodu z dzieciakami i trawą). Vaporetto z Respondentem na pokładzie odpłynęło w kierunku swej dalszej trasy (wyspy San Michele i Murano). Przypuszczam, że z wyspy Murano Respondent mógł puścić się w jeszcze dalszą podróż (do wysp Burano iTorcello). Cel podróży Respondenta po- 121 zostawał dla mnie niejasny (choć nie można odrzucić wersji zamiaru kradzieży w kościele — czego jak czego, ale kościołów tu do diabła i trochę). Za niepowodzenie proszę winić Cerinę (jeśli się nie mylę, Monsinior właśnie jej powierzył większą część zadania). Cerina ostatnio intensywnie wykorzystuje kobiecy wdzięk, wskutek czego wiele się jej wybacza (przepraszam za bezpośredniość). Gdyby Monsinior był surowszy z takimi (nie chciałbym używać mocniejszego słowa) lekkomyślnymi osóbkami, wówczas najbardziej rzetelne i oddane Monsiniorowi jednostki (mam tu na myśli nawet niekoniecznie siebie) nie musiałyby wykonywać podwójnej (a nie raz i potrójnej) pracy. Wydaje się, że zachowanie Ceriny warto rozpatrzyć również w trzecim podkomitecie do zadań specjalnych (na razie w celu profilaktycznym). Na zakończenie chciałbym podzielić się z Monsiniorem swą ogromną radością: udało mi się jednak nabyć kilka bardzo rzadkich rybek (co czyni mnie prawie szczęśliwym)