Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Ale na drugim roku życie Niny raptownie się zmieniło. Na letnie wakacje dziewczyna nie pojechała do domu, przyjaciołom i znajomym powiedziała, że zostaje w mieście na praktyce. Iroczka, która wróciła pod rodzicielskie skrzydła, parsknęła śmiechem, ale nie zdemaskowała kłamczuchy. Za to we wrześniu czekała ją niemiła niespodzianka. Pierwszego Ninka pojawiła się na zajęciach w luksusowych dżinsach marki Trussardi i czerwonej bluzeczce „Naf-Naf”. Niedbale wymachując szykowną skórzaną torebką, usiadła koło najładniejszej na roku Alisy Komarowej. Aliska, wcześniej z uporem niedostrzegająca prowincjuszek, zaczęła gawędzić z Niną. Iroczka cicho siedziała w sąsiednim rzędzie, zżerana prymitywną zawiścią. W sylwestra znienawidzona Ninka przyjechała na uczelnię nowiutkim żiguli, głośno trzasnęła drzwiczkami i pobiegła na zajęcia. Akademik dawno już opuściła, wynajmowała mieszkanie. To dopiero był cios! Irina z trudem się opanowała. Musiała zdławić w sobie instynktowną chęć przedziurawienia opon w samochodzie. Potem czekało ją najsroższe poniżenie. W akademiku świętowano nadejście nowego roku. Ira czekała na przekaz od ojca, ale nawet dwudziestego dziewiątego nic nie nadeszło. Musiała z bólem serca zwrócić się o pożyczkę do bogatej przyjaciółki. Ninka bez słowa otworzyła elegancką portmonetkę, wyciągnęła gruby plik dolarów i dopiero podając Irce studolarowy banknot, spytała kpiąco: - Wystarczy na początek? Zdołowana do reszty Iroczka zaczęła coś bełkotać o rychłym zwrocie długu, ale dawna koleżanka z klasy tylko machnęła ręką. - Bzdura, nie będę nagabywać przyjaciółki o marnych parę groszy. Ty byś, Irka, lepiej poszukała pracy; ze stypy nie wyżyjesz, a ojciec dużo ci teraz nie przyśle. Mój cały czas się skarży, że nie dostaje pensji, żyje z tego, co wyhoduje w ogrodzie. Ira w milczeniu przełknęła tę uwagę. Od dawna starała się gdzieś dorobić, ale bez rezultatu. Próbowała prawie wszystkiego - sprzedawała hamburgery w McDonaldzie, biegała jako kurier z B-line, roznosząc klientom rachunki; opiekowała się dziećmi jako baby-sitterka... To, co zdołała zarobić, z trudem wystarczało na skromne obiady. - A gdzie pracuje Nina? - zainteresowałam się. - Diabli ją wiedzą, zatrudniona jest w agencji turystycznej, ale niech pani powie, czy takie pieniądze można zarobić uczciwie? - wykrzyknęła Ira ze złością. - Ona i Wierka cały czas coś kombinują, szepczą po kątach. - Kto to jest Wierka? - Wiera Iwanowna Nikitina, szefowa działu nauczania. Ninka teraz nawet sesję zalicza nie jak wszyscy, ale wcześniej, i prawie nie chodzi na zajęcia - paplała dobra przyjaciółka. -Pewnie opłaca się wykładowcom. U nas pani Wiera ma władzę absolutną! Wzięłam adres szczęściary, i głęboko zamyślona zeszłam na dół. Wiera Nikitina! Czy to przypadkiem nie siostra Aleksego, którego zwłoki znalazły schronienie w bagażniku mojego wozu, i czy to nie ona jeździła na wieś do Prochora? No i dokąd tu iść najpierw? Do Ninki? Dziewczyna najwyraźniej niczego sobie nie odmawiała, bo mieszkanko wynajęła nie byle gdzie, ale przy Czerniachowskiego, w domu zajmowanym wyłącznie przez pisarzy i członków ich rodzin. Naturalnie, wejście zaopatrzone było w domofon, dość zresztą przedpotopowy. Pokręciłam metalową gałką, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Z mieszkania osiemdziesiąt trzy nie dobiegł żaden dźwięk. Na moje przeciągłe dzwonki wychyliła się stara windziarka. - Pani do kogo? - Szukam Niny Samochwałowej. Staruszka się udobruchała. - Ninoczka wróci dopiero jutro, pojechała do domu. O, tu klucz zostawiła, żeby nakarmić kotkę, Milada Lwowna kazała doglądać. - Kto? - nie zrozumiałam. Staruszka zaprosiła mnie do ciemnawej, ale czystej i ciepłej klatki schodowej, i momentalnie wszystko wypaplała. W mieszkaniu osiemdziesiąt trzy, na czwartym piętrze, przez całe życie mieszkał prozaik Arkadjew z żoną. Sam już dawno zmarł, a wdowa po nim, Milada, dwa lata temu przeniosła się do sąsiedniego domu, do córki. Własne apartamenty przekazała siostrzenicy, bardzo miłej dziewczynie imieniem Nina. - Śliczna dziewczyna - pytlowała staruszka. - A jaka mądra. Zawsze wita się uprzejmie: - „Dzień dobry, pani Katierino”. Częstuje herbatą, cukierkami. Pani Milada zostawiła w mieszkaniu kotkę, bo córka jest uczulona na kocią sierść. Ninka karmi stworzenie, a kiedy wyjeżdża, zostawia babci Kati klucze, żeby kicia nie zdechła z głodu