Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Wszędzie tam. gdzie docierały, w lepszych lub gorszych przekładach, jego dzieła. Styl hemingwayowski zawładnął literaturą środkowej części naszego stulecia. Okazało się nagle, że dobre zdanie to zdanie krótkie, że dobry dialog musi mieć rytm staccato, nawet jeżeli żywi ludzie wcale tak nie mówią. Przymiotniki stały się rzeczą wręcz wstydliwą, zaczęto wykreślać je niemiłosiernie, czasami ze szkodą dla sprawy. Największą sztuką było znalezienie jednego przymiotnika, który zastępowałby dwa, trzy a nawet cztery. Wielu miał i ma Hemingway naśladowców, a to — zdaniem jego najpierw wielkiej przyjaciółki, a potem wielkiej przeciwnicz- ki, Gertrudy Stein — najlepiej świadczy o tym. że jest geniuszem. Według jednej z jej przewrotnych teorii — a dotyczyło to zarówno pisarzy, jak malarzy — dzieło sztuki albo „wsiąka w ścianę", czyli po pewnym czasie staje się niezauważalne i trzeba je wynieść do komórki, albo staje się przed- miotem naśladownictwa, ba, często nawet plagiatu. Twórca pierwszego powinien przestać tworzyć, a w gruncie rzeczy powinien sobie strzelić w łeb. twórca zaś drugiego nadal pobudzać innych do naśladowania i oczy- wiście tworzyć dalej. Rajski ogród, powieść, jaką dajemy do rąk polskim czytelnikom, nie pochodzi z żadnego lamusa. Od 1946 roku przez następnych piętnaście lat pisarz pracował nad nią z większymi czy mniejszymi przerwami. Ukazała się jednakże w 25 lat po jego śmierci i jest ostatnia z pośmiertnej serii. Jej pierwsza wersja miała 48 rozdziałów i 1500 stron, druga 1200 stron, trzecia 400. Cała ta wielka góra zadrukowanego papieru wylądowała pewnego dnia na biurku jednego z najzdolniejszych współczesnych redaktorów literac- kich, pracownika firmy Scribner Sons, Toma Jenksa. Opowiada on. że po starannym wczytaniu się we wszystkie trzy wersje, w końcu zdecydował się na pracowanie nad pierwszą, czyli najdłuższą. „Wycinając kierowałem się następującym kryterium — mówi. — Usu- nąłem jeden długi poboczny wątek, którego autor nie potrafił jakoś zinte- grować z głównym. Wydobyłem z rękopisu pełne i absolutnie autentyczne dzieło... myślę, że gdyby to Hemingway robił, wyciąłby to samo". Jenks pracował z ogromnym szacunkiem dla autora, nie dodając od siebie ani jednego słowa, jedynie czyszcząc nie dopracowany oryginał, tak jak piele się klomb szlachetnych kwiatów. Należałoby się może zastanowić nad tym, dlaczego tak wprawny fa- chowiec jak Hemingway nie mógł sobie z tym tekstem poradzić, a skoro już tak było, dlaczego wkładał weń tyle wysiłku i czasu, dlaczego nigdy tej właśnie powieści nie zaproponował swojemu wydawcy, dlaczego wresz- cie w obliczu takiej sytuacji nie zniszczył go, względnie, dlaczego nie pozostawił żadnych dyspozycji co do jego losu. Ogólnie przypuszcza się, że przyczyna tkwi w fakcie, że powieść po- święcona jest miłości biseksualnej i lesbijskiej. Bohaterami Rajskiego ogro- du są młody pisarz i jego równie młoda żona, znajdujący się w kilka tygodni po ślubie na francuskiej Riwierze. Spotykają tam inną młodą kobietę, do której oboje poczują nieodparty pociąg. Mąż i żona zamieniają się czasami rolami, on udaje kobietę, ona mężczyznę. Jedno i drugie ląduje w łóżku z tą trzecią, i tak dalej. Jednym słowem jest to książka o rzeczach, które dziś na pewno nikogo nie zgorszą, ale które jeszcze stosunkowo niedawno uchodziły za drastyczne. A Hemingway drastyczności nader nie lubił. Jest rzeczą wprost zadziwiającą jak on, ten ..prawdziwy mężczyzna", który wyżywał się w niebezpiecznych, jakże często przez niego samego kreowa- nych sytuacjach, stronił od opisów scen miłosnych, opisów nagości (jego kobiety zdawały zaczynać się od głowy), od wszelkiej niemal erotyki. Mój ty Boże, jeżeli w Komu bije dzwon jego bohaterowie w końcu już śpią ze sobą. to robią to w śpiworze i po ciemku. On, który nieustannie albo polo- wał w Afryce i to na grubego zwierza, albo przyglądał się walce byków w Hiszpanii, łowił ogromne ryby na wodach Kuby, pchał się pod kule W wojnach domowych i nie domowych, latał byle jakimi prywatnymi sa- molotami (czego kiedyś o mały włos nie przypłacił życiem, gdy po kata- strofie leżał długo ciężko ranny w buszu, aż doczekał się pomocy i pewnie W głowie układał sobie opowiadanie na ten temat), który uważał, że męż- czyzna powinien żyć niebezpiecznie albo wcale, i który wreszcie, gdy za- wiodło go zdrowie, strzelił sobie w usta z obu luf dubeltówki, otóż że ten symbol męskości, krzepy i sex-appealu był w gruncie rzeczy — co tu ukrywać — pruderyjny. Jak się już rzekło, pracował nad Rajskim ogrodem przez 15 lat i nie- mało się nad nim natrudził. W znanej biografii pisarza Carlos Baker twierdzi, że Hemingway powiedział mu pewnego razu, że jego zdaniem „każdy człowiek musi utracić swój raj". Fascynowało go samo pojęcie 10 absolutnego szczęścia, czyli raju, w którym musi pojawić się kusiciel — w naszym przypadku kusicielka (co u osób biseksualnych przecież wychodzi na jedno) — i spowodować wygnanie