Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Albo szrapnel cię trzaśnie I o głowę skróci, Albo ogień mitraliez Na skon ci zanuci OKO KAMERY (29) raz po raz krople deszczu skapują z kasztanowca przez altaną na stolik w opuszczonym ogródku piwiarni kapią w rozmokły żwir i na moją ostrzyżoną głowę moje palce wędrują ostrożnie tam i z powrotem po kosmatych wypukłościach i wklęsłościach czaszki wiosna niedawno pływaliśmy w Marnie gdzieś daleko poza ławicą ciężkich chmur na horyzoncie deszcz dudni po blaszanym dachu podczas wiosennego deszczu po kąpieli w Marnie z tym dudnieniem na północy wybijającym nam w uszach myśl o śmierci upojna myśl o śmierci burzy wiosenną krew pulsuje w opalonym karku krąży pod ciasno zapiętym paskiem wzbiera jak koniak w czubkach nóg w łukach uszu w koniuszkach palców gładzących kosmatą krótkoostrzyżoną czaszkę świerzbiące koniuszki palców wymacują trwożnie pod skórą twarde zarysy nieśmiertelnej czaszki w rzadkich tęczowych kroplach deszczu siedzi w altanie kościotrup ubrany w okulary w nowiutki.mundur khaki i w moje dwudziestojednoletnie ciało które niedawno pływało w Marnie w czerwonobiałym pasiastym kostiumie w Chalons wiosną RICHARD ELLSWORTH SAVAGE Chociaż Dick, kiedy był mały, nigdy nie słyszał o swoim tatusiu, czasami wieczorem odrabiając lekcje w pokoiku na poddaszu zaczynał o nim myśleć. Rzucał się na łóżko i leżąc na wznak próbował sobie przypomnieć Oak Park, tatusia i w ogóle wszystko, co było przedtem, nim mamusia zrobiła się taka nieszczęśliwa i musieli się przeprowadzić na Wschód do cioci Beatrice. W nozdrzach miał jeszcze zapach wody laurowej i cygar, siedział na oparciu wyściełanej kanapy, obok tęgiego mężczyzny w panamie, który swoim śmiechem wprawiał wszystko w drżenie; trzymał się jego barków i próbował muskułów na jego ramieniu, które było twarde jak krzesło albo stół, i czuł głuche dudnienie w jego plecach, kiedy tatuś się śmiał. „Dicky, nie depcz mi brudnymi nogami po jasnym ubraniu!” – i już klęczał na czworakach w słońcu, wpadającym z dworu przez koronkowe firanki, zrywał na dywanie wielkie szkarłatne róże. Potem wszyscy stali przed czerwonym automobilem, tatuś miał czerwoną twarz i pachniał pachami, a z automobilu wydobywały się kłęby białej pary i wszyscy mówili: „Klapa bezpieczeństwa”. Potem rodzice jedli kolację na dole w jadalni, byli goście, wino i nowy lokaj i musiało być bardzo wesoło, bo wszyscy się bez przerwy śmiali i raz po raz słychać było szczększczęk sztućców. Tatuś zobaczył go wyglądającego w nocnej koszuli zza portiery, wyleciał jakiś dziwnie podniecony i cały pachnący winem i zerżnął mu skórę, ale zaraz przybiegła mamusia i powiedziała: „Henry, nie bij dziecka”. Stali za portierą sycząc na siebie tłumionym głosem ze względu na gości, po czym mamusia złapała go na ręce i płacząc zaniosła na górę, cała fryzowana i koronkowa w swojej wieczorowej sukni z wielkimi bufiastymi jedwabnymi rękawami; od dotknięcia jedwabiu cierpły mu zęby i zimny dreszcz chodził po krzyżu. Obaj z Henrym mieli beżowe paletka z dorosłymi kieszeniami i beżowe czapki i Dick zgubił guzik z czubka czapki. W ogóle było wietrznie i słonecznie w tych odległych czasach; Dicka ogarniała niemoc i zmęczenie, kiedy próbował sięgnąć pamięcią tak daleko w przeszłość, i potem nie mógł się skupić na jutrzejszych lekcjach, więc wyciągał „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, które trzymał schowane pod materacem, bo mamusia zabierała książki, jeśli nie miały związku z nauką, i postanawiał, że poczyta tylko chwilkę, ale jak tylko zaczął czytać, zapominał o Bożym świecie i potem nie umiał lekcji następnego dnia. Mimo to radził sobie w szkole bardzo dobrze i nauczyciele go lubili, szczególnie anglistka panna Teazle, bo był dobrze wychowany i robił często drobne uwagi, które nie były zuchwałe, a pobudzały wszystkich do śmiechu. Panna Teazle uważała, że w swoich wypracowaniach wykazuje prawdziwy nerw narracyjny, więc kiedyś na Boże Narodzenie napisał jej wiersz o małym Chrystusku i Trzech Królach, po którym orzekła, że ma rzeczywiście talent. Ale im lepiej mu było w szkole, tym gorzej było w domu. Ciocia Beatrice gderała i zrzędziła od rana do wieczora, jakby bez tego nie wiedział, że obydwoje z mamusią jedzą jej chleb i mieszkają pod jej dachem. Ale przecież płacą za życie. A jeżeli nie płacą tyle co majorostwo Glehowie czy doktor Kern, to chyba zarabiają na siebie własną pracą. Dick sam kiedyś słyszał podczas wizyty wielebnego doktora Atwooda, gdy ciocia Beatrice wyszła na chwilę z pokoju, jak majorowa Glen powiedziała, że to wstyd, aby biedna pani Savage, córka generała piechoty, taka porządna kobieta i taka gorliwa parafianka, musiała sobie urabiać ręce do łokci dla siostry, która jest w końcu tylko nieznośną starą panną i tak przeokropnie zdziera, chociaż trzeba to przyznać, prowadzi uroczy dom i ma wyśmienitą kuchnię, bardziej to przypomina uroczą wytworną prywatną rezydencję niż pensjonat; cóż to była za ulga znaleźć wreszcie odpowiednie lokum w takim skomercjalizowanym mieście jak Trenton, pełnym robotników i cudzoziemców, ale wszystko jedno to wstyd i hańba, żeby córki generała Ellswortha były zmuszone do przyjmowania lokatorów dla zarobku. Dick miał do majorowej Glen trochę żalu, że nie powiedziała nic o wynoszeniu przez niego popiołu, uprzątaniu śniegu i innych podobnych sprawach. Uważał, że gimnazjalista nie powinien być odrywany od nauki dla takich prozaicznych posług. Doktor Atwood był proboszczem Kościoła Episkopalnego Świętego Gabriela, gdzie Dick musiał co niedziela śpiewać przez dwie msze w chórze, podczas gdy jego starszy o trzy lata brat, Henry S., który pracował w biurze inżynieryjnym w Filadelfii i przyjeżdżał do domu tylko na niedzielę, siedział z mamusią wygodnie w ławce
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Uderzenie komety w Ziemię wywołuje różne skutki uboczne, między innymi może w wielkim stopniu naruszyć równowagę klimatyczną; naruszenie równowagi wywołuje...
- 19 Przyszedł Syn człowieczy jedząc i pijąc, a mówią: Oto człowiek obżerca i pijanica wina, przyjaciel celników i grzeszników; i usprawiedliwiona jest mądrość od synów swoich...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Wreszcie między życiem małżeńskim a aktywnością publiczną Pliniusz ustanawia nie tyle wspólną zasadę, która łączy zarządzanie domem i władzę nad innymi, ile złożoną grę...
- Jednak wcześniej czy później jesteśmy zmuszeni wyciągnąć korek z wanny niby z szyjki macicy i niechętnie poddać się bolesnemu doświadczeniu nowych narodzin...
- Jest-em szczę- śliwy, że posłuszny swej żołnierskiej przysigdze i swemu przeko- ńaniu - postawić mogę do dyspozycji sejmowi swą władzę, którą dotąd w narodzie...
- Wyglądało na to, że tylko ona mogła zapobiec przelewowi krwi, poślubiając jednego z nich, - A co będzie, jeśli lady Gillyanne zostanie zraniona lub zabita podczas walki? -...
- Pierwszym celem była obrona chłopów, a drugim celem Szewczenki było dążenie do ukazania duszy chłopskiej w jej całej krasie i niewinności...
- Courage szybko nauczyła się, że małżeństwo albo zapewnienie sobie męskiej opieki w jakiejkolwiek innej formie jest rzeczą konieczną dla 4 Używam tego właśnie...
- Czy może pan sobie wyobrazić, sir, małżeństwo przed ukończeniem dwudziestego piątego roku życia? - Istotnie, to przygnębiająca myśl - mruknął Avery...