Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Kiedy wrócę, wyjedziemy gdzieś na trochę, ty, ja i Jason. - Ujął moją twarz w dłonie. - Nie zwracaj uwagi na tych starych proroków zła. Muszą mówić, że bogini jest niezadowolona, bo odpadł fragment jej twarzy. Ten posąg stoi tam od lat i kawałki odpadają z niego, odkąd tylko pamiętam. Ale oni wykorzystają każdą okazję, żeby wieszczyć zło. - Wracaj szybko - błagałam. - Możesz być pewna, że wrócę najszybciej, jak to tylko będzie możliwe. Gdy odjechał, wybrałam się do magazynów. Toby już wyzdrowiał i, jak mi powiedział, miał mnóstwo roboty z załatwianiem spraw, nagromadzonych podczas jego nieobecności. Próbowałam okazać entuzjazm na widok paru brązowych pucharów, które udało mu się zdobyć, ale najwyraźniej mi się nie udało, bo Toby spojrzał na mnie z niepokojem i powiedział: - Nie wyglądasz dobrze, Jane. - Głos miał pełen czułości. - Czy coś się stało? Próbowałam zbagatelizować moje dolegliwości. - Myślę, że to nic takiego. Po prostu czuję się zmęczona, czasami apatyczna, a rano miewam zawroty głowy. Dom Tysiąca Latarni 273 - Powinnaś wezwać lekarza. - Nie sądzę, żeby moje kłopoty były aż tak poważne. - Powinnaś porozmawiać o nich z doktorem. Musisz. - Być może to zrobię. - Czy jest coś jeszcze, Jane? Zawahałam się chwilę, a potem opowiedziałam mu o potworze, którego, jak mi się wydawało, widziałam. - Musiał ci się przyśnić. - Oczywiście, ale wszystko wydawało się takie realne, że naprawdę byłam przekonana, iż już się zbudziłam. - Niektóre sny takie są. To musiał być sen, bo cóż by innego? - Nie wiem... tylko Lottie ciągle mówi o smokach, a mnie się wydawało, że widziałam jednego z nich. Uśmiechnął się do mnie łagodnie i pomyślałam, ile ciepła i dobroci jest w jego oczach, i że mogłam zwierzyć się Toby'emu z rzeczy, o których nigdy nie potrafiłabym mówić z Joliffe'em. Przy moim mężu zawsze chciałam być taką kobietą, jakiej pragnął, a on nienawidził chorób. - To z pewnością tylko sen, Toby - zgodziłam się. - Musiało mi się to przyśnić, bo jeżeli nie, to znaczy, że miałam halucynacje. Martwi mnie tylko, iż naprawdę wydawało mi się, że już się obudziłam. Toby uśmiechnął się ciepło. - Może miałaś gorączkę - podpowiedział - i ujrzałaś tę zjawę, gdy byłaś półprzytomna. To nic poważnego, ale i tak uważam, że powinnaś wezwać lekarza. - Może tak i zrobię - odrzekłam. Ale nie zrobiłam tego, nie mogłam się zmusić. Wydawało mi się takie głupie - wołać lekarza z powodu złego snu! Im więcej czasu upływało od owego zdarzenia, tym bardziej byłam przekonana, że po prostu przyśnił mi się jakiś koszmar na chwilę przed przebudzeniem. Nie potrzebowałam lekarza, sama mogłam się wyleczyć. Przestanę się bać. To było źródło moich kłopotów: strach. Za bardzo przejęłam się legendami, które mi tak chętnie opowiadano. Całe to gadanie o złych duchach, o bogini, która straciła twarz i skierowała swój gniew na tych, którzy nie przestrzegali jej praw, miało na mnie duży wpływ, a wszystko dlatego, że nie mogłam przestać zadawać sobie pewnych pytań. Sylwester... co naprawdę mu dolegało? Co czuła Bella, gdy stała przy oknie, z którego za chwilę miała wyskoczyć? Dlaczego jej życie stało się nie do zniesienia? 274 Victoria Holt A teraz Bella nie żyła, Joliffe został moim mężem, a ja byłam bardzo bogatą kobietą. Sprawowałam kontrolę nad całą firmą, a gdybym umarła, wszystko przeszłoby w ręce mojego małżonka, bo to jego wyznaczyłam na opiekuna Jasona. Moje zdrowie zaś pogorszyło się, odkąd w tajemnicy poczyniłam te zmiany! Wszystkie te myśli wirowały w mojej głowie, doprowadzając mnie do takiego rozstroju nerwowego, że pytałam samą siebie, czy rzeczywiście nie grozi mi jakieś niebezpieczeństwo. Czy ten dom naprawdę mnie ostrzega, czy też znowu działa moja rozchwiana wyobraźnia? A jeżeli coś mi zagraża, to z czyjej strony? - Wezwij lekarza - poradził mi Toby, a jego łagodne oczy były pełne troski. Pomyślałam, że bardzo łatwo mogłabym opowiedzieć mu o wszystkich moich lękach. Wysłuchałby mnie z powagą. Dziwne, ale czułam, że łatwiej przyszłoby mi zwierzyć się Toby'emu niż Jo-liffe'owi. Lepiej mi się myślało bez męża u boku, więc starałam się przyjrzeć całej sytuacji z dystansu. Jak echo wracały do mnie słowa, które wypowiedział kiedyś Adam: - Czy zdajesz sobie sprawę z rozległości swoich interesów? Pojmujesz, jak ogromny majątek zostawił ci Sylwester? Wiedziałam, że duży. Wiedziałam też, że muszę zarządzać tym majątkiem w imieniu Jasona, bo taka była wola Sylwestra. Adam miał zostać jego opiekunem, a ja to zmieniłam na korzyść Joliffe'a. I odkąd dokonałam tej zmiany... Co się ze mną dzieje?, pytałam sama siebie w duchu. Dlaczego tak źle się czuję? Zupełnie jakby zawisła nade mną jakaś klątwa. Co takiego zrobiłam, że zasłużyłam na gniew bóstw Lottie? A może to nie gniewu bogów powinnam się obawiać, tylko chciwości ludzi? Jak długie wydawały się dni bez Joliffe'a! Miał w sobie tyle energii, że gdy był przy mnie, wszystkie lęki znikały i czułam się tak ożywiona, jak nigdy, kiedy zostawałam sama. Nawet tego dnia, gdy ogarnęło mnie ogromne znużenie i zasypiałam wszędzie, gdzie tylko usiadłam, tak bardzo za nim tęskniłam