Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

PobiegBem po psa, który wBa[nie miaB zamiar obla czarn nó|k radiowego stolika. W wanience staB spokojnie, ale nawcigaB nosem piany i par razy kichnB. 44 Mama szybko go namydliBa i woda od razu zrobiBa si czarna od brudu. Tata krciB gBow, gdy wylewaB j do klozetu; jeszcze par razy namydlano szczeniaka i zmieniano wod. Za ka|dym razem byBa coraz ja[niejsza i ja[niejsza. Szczeniak tak|e. Potem podstawili[my go pod prysznic, opBukali[my w sBabym roztworze nadmanganianu potasu, przemyli[my mu oczy i wyjli z wanny. Niespodziewanie wyrwaB mi si z rk, pobiegB do du|ego pokoju, otrzsnB si i od tego drobnego deszczu pociemniaBy od razu tapety na [cianach. ChciaBem narzuci na niego stare prze[cieradBo, ale mi si wymknB. Wtedy mama krzyknBa:  A kysz! Kysz std! I staBo si co[ dziwnego: szczeniak wcale si nie przestraszyB, tylko przysiadB ze zdumienia i, przechyliwszy nieco gBow na bok, patrzyB na mam. , Kysz!  jeszcze gBo[niej od mamy zawoBaB tata i psiak poruszyB swymi dBugimi uszami,' z których [ciekaBy na podBog kropelki wody.  Kysz! Kysz! Chodz do mnie! No, chodz! Chodz!  zawoBaBem pieszczotliwie. I oto nasz maBy, kudBaty, wychudzony szcze-niaczek jakby podskoczyB na miejscu i tak rado[nie a gwaBtownie zamerdaB ogonem, |e opryskaB nas wszystkich troje i kanap, i biaB ko- 45 szul taty, która wisiaBa na oparciu krzesBa. Mama roze[miaBa si. OprzytomniaBem wreszcie i narzuciBem na psa prze[cieradBo, owinBem go i zaczBem wyciera. Od razu zrobiBo si mokre i mama musiaBa da mój stary kpielowy rcznik.  To ci dopiero! Czy|by nazywaB si Kysz?  powiedziaBa mama i powtórzyBa jeszcze, by wsBucha si w t nazw:  Kysz! Kysz!... Szczeniak piszczaB mi w rkach, ale wytarBem go jak nale|y i dopiero wtedy wypu[ciBem. Tata przykucnB, wycignB rk do psa i powiedziaB:  No co, jak Kysz, to Kysz! Prze[liczne imi. Poznajmy si. Daj Bap. No, daj. O t, praw... Kysz przysiadB, pomy[laB chwil i podaB tacie Bap. Potem podaB j mnie i mamie, która zd|yBa ju| wytrze [cierk caB podBog. A ja zastanawiaBem si bez przerwy: dlaczego szczeniakowi podobaBo si imi Kysz?... A| raptem domy[liBem si i wytBumaczyBem to rodzicom:  Na pewno jego dawny wBa[ciciel przepdzaB go cigle i co chwila wrzeszczaB:  Kysz! Kysz!" O, patrzcie... Kysz! Chodz do mnie... A Kysz, jak tresowany pies, podszedB i trciB mnie nosem w kolano