Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Simone odwróciła się gwałtownie w stronę Raoula. — Sam widzisz — wybuchnęła — nie jestem sobą. Raoul, czy wziąłbyś to za tchórzostwo, gdybym powiedziała Madame Exe, że dzisiejszy seans nie odbędzie się. Widząc malujące się na jego twarzy rozczarowanie, poczerwieniała gwałtownie. — Obiecałaś, Simone… — zaczął łagodnie. Simone oparła się o ścianę. — Nie zrobię tego, Raoul. Nie zrobię. Napotkawszy jego czułe, lecz pełne wyrzutu spojrzenie, zmrużyła oczy. — Nie myślę o pieniądzach, Simone, choć zdajesz sobie chyba sprawę, że za ten ostatni seans ta kobieta zaoferowała ci ogromną sumę… po prostu ogromną. — Istnieją rzeczy ważniejsze od pieniędzy — przerwała mu wyzywającym tonem. — Z pewnością istnieją — przyznał łagodnie. — Cały czas o tym mówię. Pomyśl tylko… ta kobieta jest matką, matką, która straciła jedyne dziecko. Jeśli rzeczywiście nie jesteś chora, jeśli to tylko twój kaprys… możesz odmówić spełnienia zachcianki bogatej kobiety, ale czy możesz odmówić matce ostatniej szansy zobaczenia utraconego dziecka? Simone bezradnie rozłożyła ręce. — Torturujesz mnie — szepnęła. — Ale masz rację. Postąpię tak jak sobie życzysz… Och, wiem już, czego się lękam… chodzi o słowo „matka”. — Simone! — Istnieją pewne prymitywne, elementarne siły, Raoul. Większość z nich zniszczyła cywilizacja, lecz macierzyństwo pozostało tym, czym było od zarania. Zwierzęta… istoty ludzkie… dotyczy to wszystkich. Miłość matki do dziecka jest czymś wyjątkowym. Nie wie, co to prawo, co litość, nie cofnie się przed niczym i bezlitośnie zmiażdży wszystko, co stanie jej na drodze. Przerwała lekko zdyszana, po czym odwróciła się do niego z rozbrajającym uśmiechem. — Mówię dzisiaj głupstwa, Raoul. Wiem o tym. Ujął ją za rękę. — Połóż się na chwilę — nalegał. — Odpocznij, zanim przyjdzie. — Dobrze. — Uśmiechnęła się do niego i wyszła z pokoju. Raoul pogrążył się na chwilę w myślach, po czym ruszył w stronę drzwi, otworzył je, przemierzył mały korytarzyk i znalazł się w saloniku bardzo przypominającym pokój, który przed chwilą opuścił. Była tu obszerna wnęka, w której stał duży fotel. Można ją było zasłonić ciężkimi, czarnymi aksamitnymi kotarami. Elise przygotowywała właśnie pomieszczenie. Tuż obok wnęki ustawiła dwa krzesła i mały okrągły stolik. Na stoliku położyła bębenek, róg, kilka kartek papieru i ołówki. — Ostatni raz… — mamrotała z ponurą satysfakcją. — Ach, Monsieur, chciałabym, żeby było już po wszystkim. Rozległ się ostry dźwięk dzwonka elektrycznego. — Oto ona, żandarm nie kobieta — ciągnęła stara służąca. — Dlaczego nie pójdzie pomodlić się za duszyczkę swego maleństwa w kościele i nie zapali świeczki ku czci Najświętszej Panienki? Czyż dobry Bóg sam nie wie, co jest dla nas najlepsze? — Otwórz drzwi, Elise — przerwał jej stanowczym tonem Raoul. Spojrzała na niego gniewnie, ale wykonała polecenie. Po paru chwilach wróciła wprowadzając gościa. — Zawiadomię panią Simone, że pani już jest, Madame. Raoul podszedł do Madame Exe, by uścisnąć jej rękę. Przypomniały mu się słowa Simone: „Taka duża i cała w czerni”. Była naprawdę potężnie zbudowaną kobietą, a głęboka czerń żałoby, jaką noszą kobiety we Francji, wydawała się w jej przypadku wręcz przesadna. Mówiła bardzo głębokim głosem. — Obawiam się, że jestem trochę spóźniona, Monsieur. — Zaledwie parę minut — odparł z uśmiechem Raoul. — Madame Simone położyła się na chwilę. Nie czuje się dobrze, jest bardzo zdenerwowana i przemęczona. Nagle poczuł, że jej ręka zaciska się na jego dłoni jak imadło. — Ale seans się odbędzie? — spytała ostro. — Ależ tak, Madame. Madame Exe odetchnęła z ulgą i opadła na krzesło, podnosząc ciężką, czarną woalkę, zasłaniającą jej twarz. — Och, Monsieur! — zawołała — nie wyobraża pan sobie, nie ma pan pojęcia, jaką radość nie do opisania sprawiają mi te séances! Moja maleńka! Moja Amelia! Znów będę mogła ją zobaczyć, usłyszeć, a jeśli wyciągnę rękę… tak, być może, będę mogła nawet jej dotknąć. Raoul przemówił do niej szybko i stanowczo. — Madame Exe… nie wiem, jak mam to wyjaśnić? W żadnym wypadku nie wolno pani robić nic na własną rękę. Musi pani stosować się ściśle do moich wskazówek, w przeciwnym bowiem razie może dojść do katastrofy. — Katastrofy? Dla mnie? — Nie. Madame — odparł Raoul — dla medium. Musi pani zrozumieć, że zachodzące tu zjawiska znajdują swoiste wytłumaczenie w Nauce. Postaram się to opisać w prosty sposób, nie używając terminów fachowych. Aby się objawić, duch musi wykorzystać rzeczywistą, fizyczną cielesność medium. Widziała pani fluid wydzielający się z ust medium w postaci pary. Fluid ten ulega kondensacji i przetwarzany jest na fizyczne podobieństwo ciała ducha. Należy jednak sądzić, że ta ektoplazma to rzeczywista cielesność medium. Mamy nadzieję dowieść tego pewnego dnia za pomocą dokładnych pomiarów wagi i licznych testów… lecz ogromna trudność polega na tym, że każda próba namacalnego badania tego zjawiska naraża medium na niebezpieczeństwo i ból. Dotknięcie zmaterializowanego ducha mogłoby doprowadzić do śmierci medium. Madame Exe przysłuchiwała mu się z wielką uwagą. — To bardzo interesujące, Monsieur. Proszę mi powiedzieć, czy nadejdzie moment, w którym materializacja osiągnie taki stopień doskonałości, że oderwie się od swego cielesnego przewodnika, czyli medium? — To tylko abstrakcyjne domysły, Madame. — Ale opierając się na znanych faktach można chyba uznać to za możliwe? — naciskała. — Obecnie jest to absolutnie niemożliwe. — Ale być może w przyszłości? Od odpowiedzi na to pytanie wybawiła go Simone, która właśnie w rym momencie weszła do pokoju. Była bardzo blada i wyraźnie osłabiona, ale odzyskała już w pełni panowanie nad sobą. Podeszła i uścisnęła rękę Madame Exe; Raoul zauważył jednak, że witając się z gościem lekko zadrżała. — Dowiaduję się z przykrością, że jest pani niedysponowana — powiedziała Madame Exe. — To nic groźnego — odparła dość szorstko Simone. — Zaczynamy? Weszła do wnęki i usiadła w fotelu. Teraz z kolei Raoul poczuł nagły przypływ lęku. — Nie starczy ci sił — wykrzyknął. — Lepiej odwołajmy ten seans. Madame Exe to zrozumie. — Monsieur! — Madame Exe z oburzeniem podniosła się z krzesła. — Madame obiecała mi ten ostatni seans. — To prawda — przyznała cicho Simone — i jestem gotowa dotrzymać obietnicy. — Biorę panią za słowo, Madame. — Nigdy nie złamałam danego słowa — odparła chłodno Simone. — Nie obawiaj się, Raoul — dodała łagodnie — przecież to już ostatni raz… ostatni raz, dzięki Bogu. Na dany przez nią znak zasunął ciężkie czarne kotary. Zasłonił również bardzo starannie okno i w pokoju zapanował półmrok
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Bywaj|e nam, druhu ozwaB si przyjaznie Czcibor, gdy ]Vtieszko daB znak, aby kmie podszedB bli|ej opowiadaj, co[ widziaB i zdziaBaB! KrzesisBaw pomieszany i zawstydzony obecno[ci ksi|t podszedB do stoBu i bez sBowa poBo|yB przed Mieszkiem Hodonowe pismo, które uprzednio jeszcze idc za klucznikiem dobyB ze swego woreczka
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Wycofanie się wojsk polskich z Ukrainy, która dostała się tym razem Moskwie prawie darmo, oznaczało praktycznie rezygnację Polski ze spraw ukraińskich...
- W jednym z takich obszarów Hearn odkrył pewną osobliwość, którą natychmiast określił jako „tuman kurzu" - Tuman kurzu - zwrócił się do Martindale'a, wskazując...
- Sto par oczu kierowało się tam, gdzie przebiegał dość szeroki pas ściany bocznej, pozbawiony ochrony przed szturmem niewidzialnej armii promieni kosmicznych...
- Wreszcie między życiem małżeńskim a aktywnością publiczną Pliniusz ustanawia nie tyle wspólną zasadę, która łączy zarządzanie domem i władzę nad innymi, ile złożoną grę...
- W średniowieczu, a nawet nie więcej niż przed stu laty, w każdej udzielnej gminie stosownie urządzona szubienica była czymś wykwintnym i oznaczała symbol władzy...
- Siostra Morrisa Steina, Fania, bogata chuda brunetka w wieku może trzydziestu pięciu lat, która była zagorzałą pacyfistką, dała mu do przeczytania Tołstoja i Kropotkina...
- Ao 4 ci kulszowej(remis ossis ischii)stanowi spłaszczoną, 'cienłeiKości, która odchodzi od dolnej części trzonu prawie pod FosWm i biegnie przyśrodkowo oraz do przodu...