Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Cunningham ocenił, że Charlie coś wie. — Czy ma pan jakieś pytania, sir? — zakończył Mado. Prezydent pokręcił głową. — Ale niech pan nie odchodzi, Simon - powiedział. - Charlie, kto następny? — Sir, chciałbym panu przedstawić pułkownika Sama Johnsona, dowódcę Delta Force - oznajmił Leachmeyer. — Kolejny złotousty? — O nie, panie prezydencie. — Leachmeyer uśmiechnął się. — Niewielu ma taką gadkę jak Simon. Pomyślałem jednak, że wolałby pan usłyszeć o planie numer dwa od człowieka, który będzie musiał naprawdę tam polecieć i wykonać go. Cunningham zacisnął zęby — Charlie Leachmeyer już zbierał punkty na rzecz swojego planu. Krępy pułkownik, kiedy podniósł się z miejsca, okazał się mieć metr osiemdziesiąt wzrostu. Był potężnym mężczyzną, a mimo to poruszał się zwinnie, wręcz z gracją. Kiedy wziął wskazówkę, zniknęła zupełnie w jego gigantycznych dłoniach. Na grubej szyi pułkownika widać było napięte ścięgna. Cunningham miał nadzieję, że oficer o takim wyglądzie okaże się kretynem, górą mięśni bez mózgu. Rozczarował sięjednak. Johnson wypowiedział się równie zwięźle, treściwie i przekonująco jak Mado. Jego plan był prosty - polegał na zmasowanym ataku przy pomocy śmigłowców, przeprowadzonym od strony Iraku. Rozłożenie 25 działań w czasie, taktyka, łączność i logistyka zostały dobrze przemyślane. Dla Sił Powietrznych przewidziano tu niewiele miejsca, a dla Marynarki — nic. Byłby to pokaz możliwości Armii USA. Cunningham musiał przyznać, że plan miał mocne punkty, ale i swoją piętę achillesową. - No cóż, panowie — odezwał się prezydent, kiedy pułkownik zakończył swoje wystąpienie - czuję się zachęcony. - Spojrzał na doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego. - A ty, Mikę? - Oba plany mogą okazać się skuteczne — zgodził się Michael Cagliari. — Widzę jednak wady w obydwóch. Na przykład, do realizacji pierwszego niezbędne jest wsparcie z terytorium samego Iranu, w postaci pojazdów do przetransportowania jeńców do samolotów. - Bobby - teraz prezydent zwracał się do szefa wywiadu - czy ma pan w Iranie ludzi, którzy mogą to zrobić? DCI przestał się wiercić i spoważniał. - Mamy agentów na terytorium Iranu i są oni w stanie to zrobić - odpowiedział. - Jednak - ciągnął, patrząc prezydentowi prosto w oczy - akcja tego rodzaju kwalifikuje się jako tajna operacja, a te możemy przeprowadzać jedynie za zgodą komisji Kongresu do spraw wywiadu. Interes polityczny, jak pan wie, sir, istnieje również tam. Ponieważ komisja senacka jest zdominowana przez partię opozycyjną, mamy niemal zagwarantowany przeciek do prasy. A ja nie życzę sobie niepotrzebnego ryzyka dla moich agentów. Spośród obecnych jedynie pułkownik Johnson nie znał nazwiska asystenta senatora, który przekazałby prasie omawiane informacje. - Panie prezydencie - odezwał się Mado -jedną z opcji może być przywiezienie naszych własnych pojazdów samolotami i zniszczenie ich pod koniec misji. Łatwo się pomieszczą w herculesach. Cunningham popatrzył z uznaniem na Mado, który z miejsca potrafił wymyślić rozwiązanie. - Dlaczego to tylko jedna z opcji? — zapytał Cagliari. - Z trzech powodów. Po pierwsze, chodzi o zaskoczenie. Jeśli ciężarówki czy autobusy będą od razu na miejscu, będzie można przewieźć jeńców natychmiast po ich uwolnieniu. Po drugie — szybkość. Pojazdami przywiezionymi z kraju trzeba będzie trzy - cztery razy obrócić w obie strony. Przy samochodach przygotowanych na miejscu wystarczy przejechać raz, w jedną stronę. Po trzecie - wydajność. Bez transportu pojazdów wystarczy mniej samolotów. - Rozumiem. Mikę, a jaki jest kłopot w przypadku drugiego planu? - zapytał prezydent. - To duża operacja z użyciem znacznej liczby śmigłowców. Będą musiały startować z terytorium Iraku. Nie podoba mi się wchodzenie w układy z Irakijczykami -prawie na pewno nas wydadzą. To zbyt pokaźne siły, żeby dało sieje ukryć podczas przygotowań. - Sir, możemy wystartować z innego kraju. - Tym razem odezwał się pułkownik Johnson. - Jednak musielibyśmy po drodze zatankować. Siły Powietrzne mogą zrzucić w jakimś odosobnionym miejscu zbiorniki z paliwem. 26 Pułkownik Armii USA zaczynał wyraźnie denerwować Cunninghama. — To zaczyna wyglądać jak druga operacja „Orli Szpon" — mruknął generał, na tyle głośno, żeby wszyscy usłyszeli. Przypomniał nieudaną próbę uwolnienia amerykańskich zakładników więzionych w ambasadzie w Teheranie w 1980 roku. Zakończyła się fiaskiem z powodu śmigłowców. Trzy zepsuły się, a jeden rozbił podczas uzupełniania paliwa. - Czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia? - spytał prezydent. Cagliari nachylił się do niego i powiedział mu szybko parę zdań na ucho. Prezydent wysłuchał i pokiwał głową. Kiedy podjął decyzję, zaczął sypać rozkazami niczym karabin maszynowy. — Skorzystamy z drugiego planu, tego z użyciem Delta Force i śmigłowców — powiedział. - Wystartują z Turcji albo Kuwejtu. Przygotujcie się do rozpoczęcia akcji w ciągu trzydziestu dni