Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

My przecież wiemy, co to jest starość. Otóż nie wiemy tego. Dotychczasowe wyniki więk- szości badań dotyczących ludzi starych były zniekształ- cone dlatego, że nie przedstawiały typowych starców, lecz osoby wybrane, znajdujące się w szpitalach i do- mach starców. Nowoczesne badania zdrowych starych ludzi podają w wątpliwość wiele z tego, co automatycz- nie przypisywano starości. Całkiem więc nie pojmuję, dlaczego — patrząc na naszą własną starość — nie moglibyśmy brać pod uwa- gę przykładu Tity, Hufnagla, Bollingersa, Lambertsa, Gustawa Adolfa. Dlaczego nie mielibyśmy odnotować, że pewien amerykański zakład ubezpieczeń w stanie Ver- mont znalazł się w kłopotliwej sytuacji, gdy 101-letnia dama chciała się ubezpieczyć od wypadku? Wniosek musiał zostać przyjęty na podstawie orzeczenia lekar- skiego. ,,Babcia Perry" nigdy w swoim długim życiu nie chorowała poważnie i również obecnie nie miała kło- potów ze zdrowiem. „Ile mniej więcej dni leżała pani w łóżku i z jakiego powodu?" — spytała amerykańska uczona dr Flanders Dunbar swoją stuletnią pacjentkę. ,,Ni mniej ni więcej, tylko dokładnie 45 dni". Powód leżenia w łóżku: urodziła dziewięcioro dzieci. Według hrabiego Karlfrieda von Diirckheima (,,Sens starości — dojrzała ludzkość") o starości może mówić tylko ten, kto cierpienia starości bierze poważnie. A te cierpienia duchowe i fizyczne dotykają żyjących w izo- lacji, samotności, odstawionych ,,na boczny tor życia...". „Pesymistycznym sposobem traktowania triumfów cy- wilizacyjnych" nazywa nie bez racji ten model przypad- łości socjolog Frank Notestein, który — po wyliczeniu wszystkich oczekiwanych cierpień — wzywa do opamię- tania. ,,...a jednak sensem każdej ciemnej strony naszego życia jest światło, które się w tej ciemności skrywa. Podobnie w mrokach starości ukryty jest sens, który — tam, gdzie się pojawi — uwalnia starość od lęku przed kresem i przemienia w radość życia, wypełniającą swoje cele". (Hrabia Karlfried von Durckheim, profesor doktor ze Schwarzwaldu). Biorę pod uwagę, że o starości może mówić również ten, kto w czterech wielkich miastach zachodnioeuropej- skich zdobywał wiedzę przy pomocy praktycznych badań socjologicznych, a więc opracowanych odpowiednio wy- wiadów wśród 8000 starych ludzi, byłych pracowników przemysłu. Profesor nauk społecznych Otto Blume pisze po przeprowadzeniu takich badań:,, Określenie «samo- tny» nie jest najczęściej dostatecznie zdefiniowane. Jeśli przez «samotny» rozumie się człowieka bez rodziny, to w odniesieniu do starych ludzi można określenie takie uzanć za słuszne... Ale słowa «samotny» używa się również w innym przypadku, gdy mówi się o deprymują- cym własnym samopoczuciu osamotnienia. W związku z tym należy wyraźnie stwierdzić: tylko niewielka część ludzi starych odczuwa osamotnienie jako coś przykrego. Może nie jest to nawet co dziesiąty człowiek... „Jeśli rozejrzymy się dokładnie w kręgu ludzi samotnych, to musimy zauważyć, że w przeważającej mierze są to starsze, samotnie żyjące kobiety o niewielkich docho- dach...". „Z fatalną regularnością — pisze frankfurcki socjolog Ludwig von Friedeburg — wraz z malejącymi dochodami mniej jest pozytywnych ocen na temat starości, niezależ- nie od tego, czy dotyczy to korzyści, czy strat, czy oczekiwań i życzeń, planów na wieczór życia, kontaktów społecznych i stanu zdrowia". Popatrz — chciałoby się zawołać — przytaczana tak często „samotność starego człowieka" nie odnosi się do jego wieku, lecz do jego ubóstwa. Wysokość renty i osa- motnienie są ze sobą bezpośrednio związane. Skrom- ność, brak potrzeb, konieczność wyrzekania się przyjem- ności życiowych to są dolegliwości. Dla starego człowie- ka nie ma od nich nic gorszego. Jak gorzko brzmią słowa: „Dobrobyt, który masy narodu osiągnęły w nieznanych dotąd rozmiarach, oznacza raczej dar Danaów. Do zadań lekarza należy przeciwstawiać niewłaściwemu odżywianiu i stylowi życia". Na szczęście, nie wszyscy lekarze tak myślą. Ale ci, co tak myślą i głośno wypowiadają się na kongresach, widzą rzeczywiście problem starości w „niewłaściwym odżywianiu i trybie życia". Mówiąc wyraźnie, uważają oni, że stary człowiek za dużo je, za dużo pije, a czasami może jeszcze sięga po cygaro. Przypuszczam, że niektórzy politycy społeczni przyjęli ten punkt widzenia, aby uspokoić swe sumienie, które nie pozwala im zasnąć. W rzeczywistości bowiem walka przeciwko dobrobytowi jest walką z wiatrakami. W 1972 roku według danych Niemieckiego Związku Pracowników Umysłowych w Republice Federalnej żyło trzy miliony starych ludzi, „część z nich w warunkach poniżej minimum socjalnego". Z głodu nie umierają wprawdzie, ale mieszkają źle, jedzą źle, nie mają pie- niędzy na teatr i kino, nie mogą wyjeżdżać na urlop, ani na wycieczki. Teraz brakuje tylko jeszcze tego, aby wmówić tym ludziom, że narzucone im przez spo- łeczeństwo ubogie życie jest korzystne dla zdrowia. Albo, jak to sforumułował pewien referent: «Stary czło- wiek, zgodnie z naturą rzeczy, ma coraz mniej wy- magań»." W Szwecji notuje się obecnie najwyższy przeciętny wiek ludzkiego życia: 76 lat. Przypadkowo — co za przypadek! — Szwecja ma wzorową ustawę emerytalną. Umożliwia ona również staremu człowiekowi żyć we względnym dobrobycie — a więc, jak widać, nie szkodzi to wcale zdrowiu. „Trzeźwy rozsądek i poczucie sprawiedliwości mówią mi — stwierdził rosyjski pisarz Antoni Czechów — że w parze i elektryczności więcej tkwi miłości do człowieka niż w powściągliwości i poście". Nie tylko trzeźwe za- stanowienie, także poważne studia empiryczne wskazują nam dzisiaj, że — by raz pomyśleć odwrotnie — pozy- tywna ocena starości wzrasta z radosną regularnością wówczas, gdy ludzie mają zapewniony wystarczający standard życia