Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Tymczasem myśli ucznia podnieconego przebywaniem w gorącej wodzie skłaniają się ku złu, co grozi osłabiającym młode organizmy samogwałtnym nierządem”. Kropkę na „i” stawia wreszcie Vincent Trillat, radny miasta Caen (1821): „Dowiedzione jest, że zanurzanie ciała w gorącej wodzie pobudza nieprzyzwoite myśli i niezdrowe tęsknoty. Nie należy więc ustępować przed chwilową i bezcelową modą dyktowaną przez pozbawionych skrupułów fabrykantów wanien. Wiadomo przecież, że całkowite moczenie się nie jest bynajmniej konieczne dla zdrowia ani estetyki. W rzeczywistości drażniący zapach wydzielają niekiedy, i to w przypadku nielicznych tylko osobników, miejsca pod pachami, podeszwy nóg oraz rejony kroczowe. Tylko tych ostatnich spośród nich nie da się, ze względu na delikatność tkani, odpowiednio wyperfumować...” Oto i cała logika bidetu. Stworzyć urządzenie do wymycia tych wyjątkowych zakątków, które trudno zdezodorować. Na mycie reszty szkoda czasu i atłasu. Wierzy się też powszechnie w antykoncepcyjną skuteczność spłukiwania przez panie bijącym od dołu strumykiem wody intymnych części ciała bezpośrednio po stosunku seksualnym. Dlatego też nawet ostateczny triumf prysznica i wanny nie będzie oznaczał klęski bidetu. Nie pokonają go również pigułki i wszelkie inne, realnie skuteczne, środki zapobiegania ciąży. Albowiem... Pojawiające się we Francji począwszy od 1760 roku, a upowszechniające się na przełomie XVIII i XIX wieku bidety budziły od początku - dziwnie o tym zapomnieli przeciwnicy wanien - nader dwuznaczne skojarzenia. Nicolas-Anne-Edme Rétif de la Bretonne pisze o tym z rozbrajającą szczerością: „W mieszkaniu Madame N. zobaczyłem porcelanowy bidet. Kazał mi on zwrócić uwagę na kształty właścicielki. Jakże byłem ślepy na wczorajszym obiedzie. O błogosławione naczynie (sic! - LS) zachęty. Natychmiast zniżyłem głos, a moje ruchy nabrały tej dziwnej giętkości, której doznałem poprzednio na widok żony Le Pelletiera 8 de Mofrontaine. I pomyśleć, że głupia Agnes (chodzi o Agnes Lébegue - eks-żonę pisarza. LS) nigdy nie chciała zainstalować bidetu...” Bidet ma także konotację społeczną. Jeszcze w latach dwudziestych XIX wieku spotyka się go niemal wyłącznie w rezydencjach szlacheckich i domach bogatych mieszczan. Jest więc znakiem luksusu, a także - toż dopiero minął wiek libertynizmu - erotycznego wyrafinowania. Nie darmo „Revue de Comté Archéologique de Senslis” podkreśla ze zjadliwą satysfakcją, że podczas inwentaryzacji dóbr zmarłego w 1786 kanonika C.F. Afforty’ego, dziekana Saint-Rieul, znaleziono w jego łazience bidet. Sapienti sat. Nie warto nawet wspominać, że ów „Przegląd Archeologiczny” redagowany był przez wolnomularzy. Georges Vigarello, autor ciekawej książki „Czystość i brud. Higiena ciała od średniowiecza do XX wieku”, wspomina o bidecie w rozdziale pod jakże eufemistycznym tytułem: „Ablucje częściowe”. Niestety, nie możemy się z nim zgodzić. Bidet od wielu już lat, ponad wieku, przestał być urządzeniem ablucyjnym. Bidet to po prostu propozycja. 9 Camambert 27 listopada 1790 rewolucyjne Zgromadzenie Narodowe przegłosowało sławetny dekret zobowiązujący księży do przysięgi na wierność państwu. Wszyscy deputowani duchowni (a było ich niemało) odmówili stanowczo podporządkowania się ustawie, za co zresztą nic im nie groziło. „Mieliśmy tę szlachecką fantazję - skomentuje później arcybiskup Narbonne - bo przecież nie o religię nam chodziło”. I rzeczywiście, konstytucję 1791 roku nazwać można antyfeudalną czy może antykrólewską; w żadnym jednak przypadku antyreligijną. Czasy się jednak zmieniają