Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Przez długie lata nikomu nie przyszło na myśl, że kiedyś problem Płazów może nabrać szerokiego, międzynarodowego sensu i że być może, trzeba będzie pertraktować z Salamandrami nie tylko jako ze stworzeniami inteligentnymi, ale także jako z kolektywem Płazów lub z narodem Płazów. Prawdę powiedziawszy, pierwszy krok do takiego pojmowania Kwestii Płazów uczyniły owe zbyt gorliwe sekty chrześcijańskie, które zaczęły chrzcić Płazy, powołując się na słowa Pisma: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody”. W ten sposób powstała definicja, że Płazy są czymś w rodzaju narodu.* Pierwsze istotnie zasadnicze i na skalę międzynarodową uznanie Płazów za naród przyniósł dopiero słynny apel Międzynarodówki Komunistycznej, podpisany przez towarzysza Mołokowa, a skierowany do wszystkich uciemiężonych, rewolucyjnych Płazów całego świata.* Jakkolwiek apel ten — jak się wydaje — bezpośredniego wpływu na Płazy nie wywarł, mimo to jednak znalazł głęboki oddźwięk w prasie światowej, znajdując licznych naśladowców — zwłaszcza w tym sensie, że na Salamandry posypał się po prostu deszcz płomiennych odezw najrozmaitszych partii, by zwartą masą przystąpiły do takiego czy innego ideowego, politycznego czy socjalnego programu społeczności ludzkiej.* Teraz kwestią Płazów zaczął interesować się także Międzynarodowy Urząd Pracy w Genewie. Poczęły się tam ścierać dwa poglądy: jeden uznawał Płazy za nową klasę pracującą i domagał się, by na nie rozciągnięte zostało całe ustawodawstwo socjalne, dotyczące godzin pracy, płatnych urlopów, ubezpieczenia od wypadków oraz na starość, i tak dalej. Drugi pogląd natomiast głosił, że w Płazach rośnie niebezpieczna konkurencja dla ludzkich sił roboczych i że praca Płazów, jako godząca w interesy socjalne ludzi, winna być po prostu zabroniona. Przeciw tej ostatniej koncepcji zaprotestowali nie tylko przedstawiciele pracodawców, ale i delegaci robotników twierdząc, że Płazy są już nie tylko rzeszą roboczą, ale i potężnym, stale wzrastającym spożywcą i odbiorcą. Podkreślali, że w ostatnich czasach w niebywały wprost sposób wzrosło zatrudnienie sił roboczych w hutnictwie (narzędzia robocze, maszyny i bożki stalowe), w przemyśle zbrojeniowym i chemicznym (podmorskie materiały wybuchowe), w przemyśle cementowym, drzewnym, namiastek żywnościowych (Salamander—Food) i w całym szeregu innych gałęzi produkcji. Tonaż okrętowy w stosunku do okresu przed Płazami wzrósł o 27 procent, wydobycie węgla o 18,6 procent. Pośrednio przez zwiększenie stanu zatrudnienia i wzrost dobrobytu wśród ludzi podnoszą się obroty także i w innych gałęziach produkcji. Wreszcie w ostatnich czasach Płazy zaczynają robić zamówienia na rozmaite części maszyn według własnych pomysłów i planów, z których same montują pod wodą świdry pneumatyczne, młoty, motory podwodne, prasy, podwodne stacje nadawcze i cały szereg innych maszyn własnej konstrukcji. Za części te płacą zwiększeniem wydajności produkcji. Już dziś piąta część całej produkcji światowej przemysłu ciężkiego i mechaniki precyzyjnej to zamówienia Płazów. „Zerwijcie z Płazami, a możecie zamknąć piątą część fabryk; w miejsce dzisiejszej prosperity będziecie mieli miliony bezrobotnych”. Międzynarodowy Urząd Pracy nie mógł tych przesłanek nie brać pod uwagę. Ostatecznie po długich pertraktacjach znaleziono kompromisowe wyjście z sytuacji: „Wyżej wymienieni pracownicy zespołów S (Płazy) mogą być zatrudniani tylko pod wodą lub w wodzie, a na wybrzeżu tylko w odległości dziesięciu metrów od linii najwyższego przypływu; nie mają prawa wydobywania węgla i ropy naftowej z dna morskiego; nie mają prawa produkowania papieru, tekstylii i sztucznej skóry z wodorostów morskich dla odbiorców z lądu…”, i tym podobne. Te ograniczenia produkcji Płazów zostały ujęte w specjalną ustawę, złożoną z dziewiętnastu paragrafów. Nie przytaczamy jej tutaj dosłownie z tego chociażby powodu, że zasadniczo nigdy nie była ona przestrzegana, jednakże jako rozwiązanie Problemu Płazów na wielką skalę w sensie międzynarodowym od strony gospodarczej i socjalnej, ustawa powyższa była dziełem poważnym i imponującym. Znacznie wolniej dojrzewało na terenie międzynarodowym zagadnienie uznania Płazów w sensie kontaktów kulturalnych. Gdy ukazała się w druku, bardzo często cytowana w pismach fachowych, rozprawa: „Skład geologiczny dna morskiego przy archipelagu wysp Bahama”, podpisana nazwiskiem John Seaman, nikomu nie przyszło na myśl, że jest to praca naukowa wykształconego Salamandra. Kiedy jednak na kongresy naukowe, do rozmaitych akademii i towarzystw naukowych zaczęły napływać od uczonych Płazów rozprawy i studia z zakresu oceanografii, geologii, hydrobiologii, wyższej matematyki i innych gałęzi wiedzy ścisłej — wywołało to pewne zakłopotanie