Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie, nie - zapewniła ją Rita. - Chciałam powiedzieć, że biegnie do domu, do stajni i tam się chowa. A potem musimy mu przynosić owies na tacy, dopóki nie poczuje się lepiej i nie będzie gotów wyjść. Ten koń... Tu przerwała, bo dostrzegła, że wszyscy na nią patrzą, a pani Zimmermann lekko kręci głową, jakby chciała powiedzieć „nie, nie". Tylko pan Drexel, siedzący na drugim końcu stołu, uśmiechał się z pełnym zrozumieniem. Odchrząknął i wszyscy spojrzeli w jego stronę. - Chyba wiem, o co chodzi tej młodej damie - powiedział, a potem dotknął czoła długim kościstym palcem. Rita spuściła wzrok i poczuła, że pałają jej policzki. Dziadek Drexel dawał wszystkim do zrozumienia, że ona ma nie po kolei w głowie! Na szczęście wtrąciła się pani Weiss, narzekając na niezwykle surową zimę, i wkrótce rozmowa zeszła na inne tematy. Po kolacji Rita i pani Zimmermann uparły się, że pomogą Weissom w sprzątaniu. Gospodarze z kolei po- 53 prosili, aby zostały u nich tak d.ugo, jak to będzie ko- Hilda odparła: _ Bo ludzie gada)ą,z to nasza najstarsza ruszanej ręcznie pompy. Byt to ka en h^ .Y™ ^p W ruszanej rę p Dz.ewczynka pochy^ .Y™ ^ Wszystkie dni przed dwudziestym POS"o w.asciwa data? - zapytaia HMę. - ;fd™dziesty trzeci - odparta je, s.ostra Sara wlewając więcej wody do zlewu 3Ś Holendrów". nanym głosem-. Hilda wyjaśniła za^oksięznik.Tej zimy przydarzyło _ No wiesz, zły czarn ^ . ^ chorowały { zdy. się mnóstwo nieszczęs ¦ ^^ niektórzy ludzie za- chały bez żadnego po*' ^ { domach Ruchały ta~ padli na zdrowiu, w ówniez_spłonętadoszczętnie jemniczepożary-Wszkoi dwa tygodnie temu. a łonęla _ _ Czasami marzę o tyn. J zwierzyła się Rita. ^.^ _ niespec|alnie się tym - r° ^rSe g^H-że ł p°g°da z°stała zacza- przejęłam. Ale ludzie g q ^ ^^^ & potem rowana. Jednego dnia.) ^^ przychodzi straszna^iem _ stwierdziła Rita. - Co to - Nic me rozum ^ odwiedzinami u prawnika? wszystko ma wspoin g ^ od wiadała Wreszcie Przez dłuższy czas" odparła przez łzy: iałam Oni mówią) ze mój dzia- - Pf deZnCXlnik, że to on przy pomocy czarnej dek to zły czarnoKS1C;(;ZVStkie nieszczęścia. Ludzie chcą, magii wywołuje te w^y byśmy się stąd wy łaczem> Rita czuła się okrop- I Hilda wybuch"? F nowe. przy„ , Nie miała żarnik ^ v i jaciółce. ^^powiedziała. - przepraszam v 55 I !• 1 P 1 era p. p 5 n> P P P O P p < 5; p a cx n p \ cx. n> P P- o P % -• P. I! O tL. P p a- O 3 p < 2 ^« 2. a p c/5 n> m c/i • ja I 5 B. i p P p \ C/i i 1 p \ I p I Sr O P n> 3 5 P P- H 1.1 6 I P S 7T P I P I III lii ^ *n p ^ I p p (T) I i p e 5- I _ Weissowie jadą dziś rano do kościoła - wyjaśniła Ricie - Ktoś jednak musi zostać z dziadkiem Drexelem, który ostatnio nie najlepiej się czuje. Powiedziałam więc naszym gospodarzom, że mogą jechać, a my dotrzyma-my towarzystwa dziadkowi. Rita nie miała nic przeciwko temu, po raz drugi zasiadły więc razem ze swoimi gospodarzami do obfitego posiłku Pan Weiss zaniósł jedzenie dziadkowi Drexelowi, a potem dziewczynki posprzątały ze stołu. Mężczyźni tymczasem wyszli, aby zająć się tym wszystkim, co trzeba było zrobić w niedzielę, podobnie jak w każdy inny dzień: na-tarrnićzwierzęta,wydoićkrowyitaJ,dalej.WreSzciewstało słońce jasne i wyraziste na zimno-niebieskim niebie. Weissowie otulili się ciepło i wsiedli do wielkiego wozu. Pani Weiss ociągała się jeszcze przez chwilę, aby udzielić gościom ostatnich instrukcji: - Papa nie będzie sprawiał kłopotów. Najprawdopodobniej dzisiaj zostanie w łóżku. Zaglądajcie tylko do niego od czasu do czasu, aby zobaczyć, czy czegoś nie potrzebuje. , . ,
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Ale innym razem, o humor słońca zapytana, cale inaczej odpowiada: »Tęskne dziś słońce – mówi – takie tęskne i smętne, że choć pod ziemię wleźć!« I twarz jej własna cerą...
- — Co mam uczynić — zapytał — by zdobyć Złote Runo ? Przez chwilę panowała grobowa cisza, nie tylko w cieniu Gadającego Dębu, lecz w całym samotnym lesie...
- Nie zrozumiawszy, gdy| zdawaBo mu si, |e dziewczyna powiedziaBa musiaBe[", a nie: musiaBa[", Narcyz zapytaB: Z pewno[ci sByszaBem, ale wymieD mi swoje imi
- – Sądzisz, że Mengsk mówił poważnie o emiterach psi? – zapytała Kerrigan, odczytując odpowiedź Mike’a, jak tylko wypowiedziała pytanie...
- – Kto tam? – zapytał bardzo cienkim głosem i usłyszał w odpowiedzi chrząknięcie tak grube, że z ledwością przecisnęło się przez szparę w drzwiach...
- Odetchnął z ulgą i z wdzięcznością całując jej rękę, zapytał: - A gdzie się schronić zamierzacie? - Troskaj się o swoje sprawy...
- Zatrzymali się w „Roller On”, jedynym chyba barze w Vegas, który sprawiał wrażenie, że nic trzeba będzie tu zostawić całych czterech tysięcy dwustu szesnastu dolarów i...
- - Więc co umiesz grać? - zapytał, sztywno dźwigając się na nogi i podchodząc do fortepianu...
- Gdyby ktoś zapytał, jak się czuje, mógłby odpowiedzieć tylko jedno: spełniony...
- Albo zostawimy ksemedrynę, albo poczekamy, aż załoga schudnie...