Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Niko³aj Iwanowicz spuœci³ wzrok i z lodowatym uœmieszkiem, jakby od niechcenia powiedzia³ pó³g³osem: - Jestem Je¿ów. C XVIII o powiedzia³eœ, £awrentij? Zawieniagina zrobiæ twoim zastêpc¹? Jakiego Zawieniagina? Który to? - Zawieniagin, towarzyszu Stalin, kierowa³ Magnitogorskiem. - Co ty, £awrentij, pomyli³o ci siê, tam by³ Kliszewicz. - Towarzyszu Stalin, Kliszewicz kierowa³ ³agrami, a Zawieniagin budownictwem. Kliszewicza rozstrzelano, a Zawieniagin dyryguje w Norylsku. - A, ju¿ pamiêtam. Taki ³ysy. - No w³aœnie, ³ysy. - Nie, £awrentij. Zawieniagin jest ju¿ mo¿e ³ysy, ale jeszcze za m³ody. XIX Drewniana izba z bali o trzech szerokich oknach, z map¹ Hiszpanii i portretem dyktatora na œcianie. Grupa hiszpañska w komplecie. Szeœæ dziewuszek. Trwa wyk³ad o rewolucji francuskiej. Lepiej by³oby mówiæ o hiszpañskiej, ale poniewa¿ takiej nie by³o, trzeba siê posi³kowaæ przyk³adami z historii krajów oœciennych. Wyk³ada towarzysz Cho³owanow, zastêpca dyrektora Instytutu Rewolucji Œwiatowej: - Dawno, dawno temu ¿y³ sobie król. Nazywa³ siê Ludwik. Nie by³ to pierwszy Ludwik, ale szesnasty. Francuscy towarzysze nie pogodzili siê z tym faktem. Z³apali Louisa i obciêli mu... Zainteresowanie s³uchaczek wyraŸnie siê wzmog³o. ~ ...g³owê. XX T Towarzyszu Stalin, Zawieniagin da³ sobie radê w Magnitogorsku, radzi sobie w Norylsku, to mo¿e móg³by przynajmniej spróbowaæ?... - Rêczysz za niego? - Rêczê, towarzyszu Stalin. - Dobra, skoro nalegasz, postawiê jego kandydaturê na Politbiurze. Mo¿e towarzysze zgodz¹ siê mianowaæ go twoim zastêpc¹. XXI Je¿ow - wyartyku³owa³a z³otozêbna Jekaterina. A to jej da³ popaliæ. - Je-e-e¿ow! Wysunê³a siê nawet z zakratowanego okienka, uwa¿nie i z ciekawoœci¹ otaksowa³a wszystkie szwy marsza³kowskiego munduru ma³ego osobnika... Po czym niespodziewanie, z ³oskotem, zatrzasnê³a mu przed nosem stalow¹ klapkê, jak kratê w bramie warowni: - Ty Jesteœ Je¿ów? A ja, do kurwy nêdzy, jestem Iwanowa!!! Rozdzia³ 6 Witam, witam - rozleg³o siê z g³êbi pogr¹¿onego w mroku gabinetu. - Dzieñ dobry, towarzyszu Stalin. - Jak siê nazywacie? - Makary. - Bêdziecie moim specoperatorem? - Tak jest, towarzyszu Stalin. - A powiedzcie mi, Makary, z jakiego powodu dr¿¹ wam kolana? - Towarzyszu Stalin, no wiêc... Widywa³em was tylko na portretach i w kinie... Ale ¿eby tak ¿ywego... No wiêc... Towarzyszu Stalin... S³owem... Widzê was po raz pierwszy w ¿yciu... Nie zrozumia³ towarzysz Stalin, czy co? - Te¿ was widzê po raz pierwszy, a mnie jakoœ kolana nie dr¿¹. II Na obiad czarodziejowi zaserwowano... Mówiê "obiad" tylko dlatego, ¿e nie znam innego okreœlenia dla nieprzytomnego ob¿arstwa o wpó³ do pi¹tej nad ranem. Mo¿ecie nie mówiæ "obiad", wasza sprawa. Zreszt¹ jeœli nie by³ to obiad, to tym bardziej nie by³o to œniadanie. Za wczeœnie i zbyt obficie, jak na œniadanie. Po prostu zgódŸmy siê, ¿e nie o nazwê tu chodzi. Chodzi o to, ¿e czarodziej dosta³ rzeczywiœcie nieprawdopodobn¹ wy¿erkê. Przede wszystkim - zupa fasolowa. Trzeba Niemcom oddaæ co nale¿ne: potrafi¹ przyrz¹dzaæ zupy z fasoli i grochu. Je¿eli tylko im siê chce. Wtedy zabieraj¹ siê za te zupy w takim samym ¿arliwym natchnieniu, jak Mozart i Beethoven, gdy komponowali swoje opery i symfonie. Tej nocy wiêzienny kucharz Hans dozna³ olœnienia. Podczas gdy czarodziej wygrzewa³ siê w wiêziennej ³aŸni, Hans w ekstazie warzy³ zupê ¿ycia. Ju¿ nigdy wiêcej nie wzbi³ siê na takie szczyty kulinarnej maestrii. Resztê ¿ycia Hans chodzi³ i rozpamiêtywa³: to dopiero by³a noc! Natchnienie, mol mili, nie ka¿dego nachodzi - i nie w ka¿d¹ noc. Krótko mówi¹c, czarodziejowi zaserwowano zupê o niebo lepsz¹ od tych, jakie dla £awrentija Berii gotuje siê w specpoci¹gu na Dworcu Kurskim i pod eskort¹ dostarcza na £ubiankê. Zreszt¹ nie bêdê siê spieraæ: nie goœci³em u Berii i, szczerze mówi¹c, nie mia³em okazji skosztowaæ jego polewki. Dlatego me wiem, czyj kucharz zwyciê¿y³by w konkurencji zup. Wiem natomiast, ¿e brzuchaty Niemiec Hans móg³by z powodzeniem wyst¹piæ w ka¿dym miêdzynarodowym konkursie. Wstydu by nie przyniós³. Hans uniós³ pokrywkê kocio³ka i czarodziej dozna³ zawrotu g³owy. Bo Hans nie ufa kelnerom, osobiœcie nalewa czarodziejowi srebrn¹ chochelk¹. Zupê serwuje siê u Niemców nie w talerzach, lecz w g³êbokich glinianych miskach, pokrytych fantastycznymi malowid³ami kwiatów i surrealistycznymi kogutami o czerwono-zielono-granatowych ogonach. A do zupy wsypuj¹, nêdzarze, zrumienione na maœle sucharki. Nie powiem, ¿e mo¿na tym zast¹piæ pieczywo, ale co maj¹ robiæ, przy ich biedzie