Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W Japonii osiągnięto podobne wyniki. Warstwy ludno- ści nie narażone na działanie hałasu, porównane z ro- botnikami przemysłowymi w suchotniczych, hałaśliwych miastach — wykazują te same zależności. W szwedzkim regionie Skaraborg przebadano 2328 robotników budowlanych. Według dra Lundquista z klini- ki ofiatrycznej „Sahlgrenska Hospitals" (choroby oczu) 44 procent pacjentów cierpiało na lekkie, 22 procent na ciężkie schorzenia. Wśród robotników pracujących przy betoniarkach 76 procent miało uszkodzony słuch. Tymczasem znamy już wyniki wielu takich badań, dotyczących personelu obsługi naziemnej samolotów odrzutowych, robotników stalowni, członków młodzieżo- wych zespołów muzyki beatowej. Plaga, którą zapowie- dział wielki bakteriolog Robert Koch, już nadeszła. „Pewnego dnia — przewidywał ów uczony — człowiek musi tak samo bezlitośnie zwalczać hałas, jak cholerę i dżumę". Słoniom, sprowadzonym do europejskich ogrodów zoologicznych, trzeba zakładać na uszy ochra- niacze. W przeciwnym razie źle słyszą lub głuchną. W podobnej sytuacji znajdujemy się my sami. Im głoś- niejszy jest świat wokół nas, tym mniej słyszymy. Ale cóż to, szanowny czytelniku, ma wspólnego ze starością? Dlaczego ma to być starcza głuchota? Jest rzeczą normalną, że w czasie długiego życia tracimy słuch, ale utrzymuje się to w pocieszająco nis- kich granicach. Rzeczywistą przyczyną głuchoty nie jest więc starość, lecz hałas. Nie postępujący proces fizjo- logiczny, lecz mechanizm niszczenia, którego można uniknąć. Myślę, że nikt nie podważy tej prawdy. Przykład pokazuje, w którym punkcie znajdują się nowoczesne badania nad starością. ,.Częste i litościwe opowiadanie o chorobie starości — stwierdza dr Kurt Bruckel, dyrektor Kliniki Geriatrycznej w Stuttgarcie — nie stoi w żadnym stosunku do tego, co o niej rzeczywiście wiemy. Do pilnych zadań solidnej geriatrii należy zdecydowanie przeciwstawienie się szeroko roz- powszechnionej tezie, że wszelkie możliwe dolegliwości i zmiany w organizmie przypisuje się ślepo starości". Młode oko Dr Jórg Schmidtt-Vogt, ordynator szpitala powiatowe- go w Eppstein (Taunus) napisał po swoim pobycie w Ki- jowskim Centrum Badania Starości: ,,U przebadanych w instytucie kijowskim ludzi w bardzo zaawansowanym wieku nader rzadko stwierdzano zjawisko zwyrodnienia wzroku, jak na przykład starczą kataraktę lub glaukon (zielona katarakta). Na ogół nie zauważono też tak typo- wych objawów, jak plamy na rogówce, czy bielmo na obrzeżach rogówki. Brak takich objawów oznacza, że w wieku starczym oczy mogą zachować niezwykłą mło- dość i żywotność". Opisany stan rzeczy nie jest czymś wyjątkowym. Bar- dzo często zwraca się uwagę na ,,młode oko" u dzie- więćdziesięcio- i stulatków. Wiadomo od dawna, że tzw. obwódka starcza (szare zmętnienie na obwodzie ro- gówki) nie jest w żadnym wypadku objawem starości. Wiadomo także, że „zielona katarakta", której się oba- wiamy, jest chorobą, która rozwija się w średnim wieku, postępuje powoli, w miarę upływu lat, i ujawnia się ostatecznie na starość. Choroba ta dotyka zaledwie dwa do trzech procent ludzi. Nie można więc mówić o tym, jako o typowym zjawisku starości. Organy wzrokowe, podobnie jak słuchowe, podlegają procesowi starzenia. Zmniejsza się przystosowanie wi- dzialności oka, wskutek czego doznaje uszczerbku jego ostrość. Ten normalny proces dotyczy obydwu oczu, zaczyna się już przy urodzeniu i następnie rozwija stopniowo. W pewnym momencie potrzebne są okulary do czyta- nia. Kiedyś będziemy je musieli założyć do lektury gazety. Mamy jednak szansę zachować „młode oko". Starość nie stoi temu na przeszkodzie. Starość, widziana z perspektywy historii medycyny, nie była nigdy dokładnie zbadana, dokładnie opisana, obserwowana bez uprzedzeń. Z bezprzykładną lekko- myślnością przypisywano szczodrze niezliczone cierpie- nia „chorobie starości". Nauka dopiero dziś stara się rozwikłać ten węzeł. Wyciąga pojedyncze nitki i — pro- szę spojrzeć — każda z nich ma fałszywą etykietkę. Arterioskleroza to pojęcie zbiorcze dla różnych chorób tętniczych. Co się przy tym dzieje, wiemy: naczynia twardnieją, tracąc swoją elastyczność. Średnica prze- wodów pokarmowych, mająca normalnie dwa do trzech centymetrów, zmniejsza się coraz bardziej. Z powodu złogów wapiennych na ścianach naczyń upowszechniło się złowrogie pojęcie o „zwapnieniu". I to zwapnienie stało się przyczyną zwalania całkowi- tej winy na starość. Więcej jeszcze: uznano je za przy- czynę starości. Fałszywa etykieta Już kilkadziesiąt lat temu podał tę teorię w wątpliwość profesor Max Burger z Lipska, pionier niemieckich ba- dań nad problemami starości. Grupa jego pracowników zaczęła odróżniać chorobowy proces sklerotyczny od normalnych zmian naczyń krwionośnych, uwarunkowa- nych starzeniem się. Max Kuczyński, zatrudniony jako profesor w Omsku, stwierdził u rosyjskich chłopów w bardzo zaawansowa- nym wieku zaskakująco nieznaczne objawy arterioskle- rozy. Byli to mężczyźni o pełnym uwłosieniu, bez śladów siwizny, z zachowaną potencją płciową i o młodzieńczym wyglądzie. Kuczyński przeprowadził sekcję zwłok wieś- niaka, który zmarł w wieku 109 lat. Ściany naczyń krwio- nośnych były mało elastyczne, ale bez jakiegokolwiek odkładania się cholesterolu czy wapna, a więc żyły tętnicze zmienione, lecz nie chore. Badania w tym zakresie potwierdziły się. W górzystej części Zachodniej Gwinei dr K. Goldrick obserwował przez 15 lat pewne plemię tubylcze. Tylko u 777 członków tego plemienia ujawniono oznaki anginy pectoris. W żad- nym wypadku nie stwierdzono choćby tylko ubocznych chorób naczyń krwionośnych. Ciśnienie krwi nie pod- nosiło się z wiekiem, nie było też żadnego przypadku znacznego nadciśnienia