Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Maria z entuzjazmem zajęła się urządzaniem mieszkania. Po raz pierwszy w życiu czuła się bezpieczna, po raz pierwszy zasmakowała życia dojrzałej kobiety, a miała wtedy już 27 lat. Poza jednym występem - 18 września w Perugii - w partii córki Heroda w oratorium Stradelli San Giovanni Battista, dopiero w grudniu rozpoczęła sezon w Teatro San Carlo od Nabucca, opery wówczas rzadko wystawianej. Jako mściwa babilońska księżniczka Abigail znowu odniosła triumf. "Maria Callas, najbardziej utalentowana sopranistka dramatyczna - pisał recenzent "Il Mattino" (Neapol) - zaprezentowała nam Abigail dumną i wyniosłą; w jej interpretacji partia ta zyskała szczególny wymiar dramatyczny za sprawą sztuki wokalnej, żywiołowości i wielkiej wnikliwości w kreśleniu wizerunku bohaterki; artystka ma wspaniały głos, łatwo i harmonijnie radzący sobie z najsubtelniejszymi elementami w całym niezwykle szerokim rejestrze. Powinna tylko trochę popracować nad wysokimi tonami, które od czasu do czasu brzmią nazbyt ostro". Po sukcesie na drugiej co do rangi włoskiej scenie operowej (po La Scali o Callas zaczęły zabiegać inne teatry. Wystąpiła jako Norma w La Fenice i jako Aida w Brescii. Dopiero jednak w Rzymie w lutym następnego roku wprawiła widownie w najwyższy podziw doskonałą interpretacją Izoldy i Normy (po pięć spektakli w ciągu czterdziestu dni). W obu przedstawieniach za pulpitem stanął Serafin, a główne partie powierzono najświetniejszym włoskim śpiewakom tego okresu. Wystąpili więc: Ebe Stignani, wówczas czołowa włoska mezzosopranistka, jako Adalgiza, Elena Nicolai jako Brangena, Giulio Neri jako Oroveso, Galliano Masini jako Pollione i August Seider jako Tristan. Callas dowiodła, że potrafi rozwinąć swój talent. Jej popis zyskał szczególne uznanie u nestora włoskiej opery, słynnego tenora Giacoma Lauri-Volpiego: "Jej Norma była boska! (...). U tej artystki wszystko głos, styl, postura, siła koncentracji, żywotne pulsowanie ducha - wznosi się najwyższe wyżyny (...). W ostatnim akcie błagalny głos Normy brzmiał w mych uszach najczystszą radością sztuki". Do wzrostu popularności artystki przyczynił się koncert w radiu RAI w Turynie. Po raz pierwszy włączyła do programu fragmenty z Traviaty i Trubadura. Niemal natychmiast kilka scen operowych - choć wciąż jeszcze nie La Scala - podjęło z nią wstępne rozmowy na temat przyszłych angaży, jako że na następne kilka miesięcy jej kalendarz był już wypełniony: po Normie w Katanii, rodzinnym mieście Belliniego, Aida w Teatro San Carlo, a wreszcie pierwszy występ w stolicy Meksyku w maju. Podczas pobytu w Katanii niespodziewanie otrzymała zaproszenie z La Scali do występu w partii tytułowej w dwóch przedstawieniach Aidy, mających się odbyć podczas kwietniowych Targów Mediolańskich. Początkowa radość na wieść o zaproszeniu szybko przygasła, gdy się okazało, że ma zastąpić chorą Renatę Tebaldi, której pierwszej zaproponowano tę rolę. Mimo wszystko, kierując się rozsądkiem, z pokorą przyjęła propozycję. Wiedziała, na co ją stać, wierzyła więc, że potwierdzając na scenie La Scali renomę, jaką cieszyła się w całych Włoszech, może wiele zyskać. Jej debiut w La Scali 21 kwietnia 1950 roku, w obecności prezydenta Eunardiego, wielu dygnitarzy, gości Targów Mediolańskich i licznie przybyłych mediolańczyków stał się wielkim wydarzeniem towarzyskim. Z artystycznego punktu widzenia (wśród doskonałej obsady byli del Monaco i Barbieri, a dyrygował Franco Capuana) występ Callas wzbudził kontrowersje; udało się jej środkami wokalnymi wyjątkowo wzruszająco oddać wewnętrzne rozterki Aidy, ale brzmienie jej głosu, pozbawione tej aksamitnej miękkości charakterystycznej dla Tebaldi, zwłaszcza w arii "O patria mia", nie spotkało się z przychylnością widowni. Poza dwoma recenzjami wyrażającymi sprzeczne zdania na jej temat, krytycy unikali jednoznacznej oceny. Recenzent "Il Tempo di Milano" podziwiał jej "wyjątkowy kunszt muzyczny, intensywność głosu, szlachetność frazy, wszystko to uzupełniane doskonałą grą aktorską". Z drugiej strony "Corriere Lombardo" nie szczędził słów krytyki: "Niewątpliwie Callas ma temperament i talent muzyczny, ale ma także braki. Jej metoda i technika wokalna są przestarzałe, dykcja zła, wysokie tony wymuszone, a intonacja nie zawsze pewna". Najsurowiej ocenił jej Aidę przyszły reżyser i scenograf operowy, Franco Zeffirelli, w późniejszym okresie blisko związany z Callas. W swej autobiografii (1986) wyraził opinię, że Callas, żądna sławy na najsłynniejszej scenie operowej, popełniła błąd, godząc się na debiut w starej, ogranej inscenizacji Aidy. Niesłusznie również uznała, że księżniczka Aida jako niewolnica ma powody wstydzić się swego upadku, dlatego tylko z rzadka odsłaniała spowitą w welony twarz. Wreszcie sam popis wokalny pod względem dramatycznym pozostawiał, według niego, wiele do życzenia, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę wielki rozgłos, jaki poprzedził jej pojawienie się w La Scali