Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Zadarty, krótki nos małego Gwida poruszał się zagadkowo, jakby próbował poczuć to, czego nie zobaczy oko. Jasne i lekkie jak puch włosy najeżyły się, jakby w rezultacie wytężonej pracy mózgu pod nimi. Lisia twarz z jakiś powodów stała się całkiem biała, nawet piegi zniknęły, a zielone oczy myszkowały wszędzie z takim dziwnym wyrazem, że Benino uważał za swój obowiązek grzecznie zapytać: — Posłuchaj, mój miły, czy to aby nie ty zabiłeś mojego przyjaciela Serwusa? — Nie, nie ja. — Mały Gwido odrzucił wątpliwy zaszczyt odegrania roli mordercy, ani na chwilę nie przerywając lustracji. — A kto? Filozof sam rozumiał, że pytanie jest głupie i na razie przedwczesne, ale nie mógł się powstrzymać od zadania go — tak boleśnie przekonujący wygląd miał ten drobny płowowłosy chłopak. — Nie wiem, miły Beninie, nie wiem … Wreszcie Gwido wstał i otrzepał ręce. — Chciałbym porozmawiać z gośćmi — rzekł ponuro. — Mam nadzieję, że mi pomożesz? Benino zmarszczył nos. Wszyscy chcą, żeby pomagał. Najpierw Serwus, teraz mały Gwido… Zresztą Serwusowi i tak nie zdążył pomóc. — Co powinienem zrobić? — mruknął, nie ukrywając niezadowolenia. — Nic szczególnego. Jeśli jakiś gość nie zechce ze mną rozmawiać, ty go do tego namówisz. — Cóż… Lambert został sam ze stygnącym ciałem Serwusa Narota, a filozof i Gwido zeszli na dół. Ciężka cisza zawisła nad nimi jak chmura gradowa. Ponure twarze, spuszczone w dół oczy, denerwujące szuranie nóg pod stołem. Każdy (oczywiście oprócz mordercy) podejrzewał o zbrodnię siedzącego obok lub naprzeciwko, wszystko jedno. Każdy myślał, że i jego własny los mógł się tak potoczyć: czy można wiedzieć, ile zła ukrywa się za przyjemnym wyglądem i dobrymi manierami? Czy można nawet dopuścić myśl, że do ich wspaniałej, hermetycznej kompanii wkradł się potwór z plemienia złego Nergala, dla którego cudze życie nie jest warte nawet miedziaka? Ale na pewno jest warte kamienia Bogini Losów, tego nieocenionego skarbu, przedmiotu pożądania nie tylko znawców, lecz i każdego normalnego człowieka. Jednak zabić dla zdobycia go? Na dodatek nie kogoś obcego, a przyjaciela, któremu nieraz patrzyło się w oczy, z którym nieraz się śmiało i w którego domu było się gościem? Mniej więcej takie myśli zajmowały teraz głowy wszystkich ludzi, którzy dzięki przypadkowi zostali zamieszani w tę straszną sprawę. Gwido, który na ostatnim stopniu wyprzedził filozofa, szybkim krokiem podszedł do stołu i usiadł między Peppem a Leonardasem. Benino zajął miejsce naprzeciwko niego, między grubasem Terencem a Marshallem. — Wybaczcie mi, proszę, przyjaciele — bez ogródek zaczął młodszy z Demetriosów. — Chcę zadać wam kilka pytań. Jeśli przedkładacie uprzejmość ponad skrytość i czujność, odpowiecie mi szybko i szczerze, co będzie oznaczać tylko jedno: sumienie wasze jest nie splamione. Tak kwiecistej przemowy w wykonaniu małego Gwida nikt nie oczekiwał. Goście machinalnie kiwnęli głowami i przenieśli wzrok na filozofa, licząc na aprobatę wypowiedzi małego człowieczka. — Niech Gwido Demetrios pyta, a my będziemy odpowiadać, — przytaknął Benino. — A kto udzielił mu takich pełnomocnictw? — zapytał nagle piskliwie Zair Szach. — Kto? Czy aby nie sam czcigodny Serwus Narot? — Wstyd — zwrócił mu uwagę Marshall. — Wstydź się, staruszku. Tak niegrzecznie wspominasz zmarłego, i to jeszcze gospodarza tego sławnego domu! Niech chłopak pyta, wytrzymamy. Chłopak, który niedawno skończył dwadzieścia osiem lat, z wdzięcznością popatrzył na Shemitę. — Chętnie mu odpowiem — powiedział uśmiechając się. — Jesteś filozofem? — niespodziewanie zwrócił się do Benina. — Tak — odpowiedział ów zdziwiony. — A ty, Marshallu, kupcem? — Kupcem, to prawda. — Ty zaś, Zair Szachu, astrologiem? — Jestem astrologiem. I co z tego? — A ty, Terenco? — On jest ze znakomitego aquilońskiego rodu — odpowiedziała Lawinia za małżonka, wciąż jeszcze milczącego. — Jego dziad był koniuszym samego króla. — Zrozumiałem. Tak oto… — A ja jestem poetą — wtrącił zapomniany Leonardas. — Bardzo dobrze. A ja jestem śledczym, co prawda nie na służbie, nie profesjonalnie, ale zajmuję się takimi sprawami
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Ś Diaspar zamieszkiwane jest wciąż przez tych samych ludzi, chociaż w miarę, jak jedni wracają do Sali Tworzenia, a inni z niej wychodzą, skład aktualnej populacji Diaspar ulega...
- Nowy hetman przyspieszyB prace nad budow przepraw przez Plaszówk, którymi chciaB wyprowadzi wojsko z okr|enia, uderzy na oddziaBy LanckoroDskiego i stworzy w ten sposób mo|liwo[ wycofania si reszty powstaDców
- Można by to nawet uznać za najważniejszy temat pierwszych, ukończonych przez Wyspiańskiego, scen dramatu -tak król broni swoich racji w pierwszej rozmowie z Barbarą i wokół...
- Tego dnia wszelako, kiedy w związku z przybyciem poselstwa węgierskiego i spodziewanym przyjęciem tronu Węgier przez Władysława zjechali się do Krakowa niemal wszyscy...
- Odcinek trasy do Popadii został w latach 2002 - 03 odnowiony i oznakowany na biało-czerwono-biało przez wolontariuszy z fundacji „Karpackie Ścieżki"...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- David i Angela pozwolili jej przez jakiś czas bawić się z psem, lecz wkrótce musiała przyjść do bawialni, gdzie ponownie podłączono jej kroplówkę, Wilsonowie uważali bowiem, że...
- Palenie marihuany wiąże się wprawdzie w niewielkim stopniu z zażywaniem środków psychotropowych przez rodziców, jednakże to, że twoi rodzice nie zażywają narkotyków,...
- I nie zauważony przez nikogo zeskoczył z ławki i wywędrował z przedziału najpierw na platformę wagonu (bo drzwi były otwarte), a potem z wagonu na peron...