Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Bonawenturę wywleczono, spuściwszy mu pierwej solidne lanie. Nie wrócił. Czwartym na inkwizytorskiej liście nie był, wbrew własnym czarnym wróżbom, Tomasz Alfa, który na tę intencję całą noc płakał i modlił się na przemian, lecz Kameduła. Kameduła oporu nie stawiał żadnego, drabi nie musieli go nawet dotykać. Wymruczawszy w stronę współwięźniów ciche pożegnanie, niemodliński diakon przeżegnał się i poszedł na schody z głową pokornie opuszczoną, ale krokiem spokojnym i pewnym, jakiego nie powstydziliby się pierwsi męczennicy, idący na areny Nerona czy Dioklecjana. Kameduła nie wrócił. - Następny - rzekł z ponurym przekonaniem Urban Horn - będę ja. Mylił się . Pewność co do swego losu miał Reynevan już w chwili, gdy na górze huknęły drzwi, a zalane skośnym promieniem światła schody zadudniły i zaskrzypiały pod stopami pachołków. Którym tym razem towarzyszył brat Trankwilus. Wstał, uścisnął dłoń Szarleja. Demeryt odwzajemnił uścisk, bardzo mocno, w jego twarzy Reynevan po raz pierwszy dostrzegł coś na kształt bardzo, ale to bardzo poważnej troski. Mina Urbana Horna mówiła sama za siebie i to niemało.Trzymaj się , bracie - mruknął, do bólu ściskając murękę. - Pamiętaj o Konradzie z Marburga.Pamiętaj też - dodał Szarlej - o mojej radzie.Reynevan pamiętał o obu, ale wcale nie było mu przez to lżej. Być może jego mina, a być może jakiś niebaczny ruch sprawił, że drabi nagle doskoczyli do niego. Jeden chwycił go za kołnierz. I bardzo szybko puścił, garbiąc się , Mnąc i ściskając łokieć.Bez gwałtów - upomniał z naciskiem brat Trankwilus, opuszczając pałkę. - Bez przemocy. To jest, było niebyło i wbrew pozorom, szpital. Zrozumiano? Pachołkowie zaburczeli, kiwając głowami. Bożogrobiec pałką wskazał Reynevanowi drogę na schody. Rześkie i zimne powietrze omal nie zwaliło go z nóg, gdy wciągnął je do płuc, zachwiał się , zatoczył, oszołomiony, jakby haustem okowity na pusty żołądek. Byłby pewnie upadł, ale mający praktykę drabi ucapili go pod ramiona. Tym sposobem w łeb wziął jego desperacki plan ucieczki. Lub śmierci w walce. Wleczony, mógł teraz tylko przestawiać nogi. Widział hospicjum po raz pierwszy. Wieża, z której go wyprowadzono, zamykała culdesac schodzących się murów. Po przeciwnej stronie, przy bramie, tuliły się do muru budynki, prawdopodobnie był tam szpital i medicinarium. A także, wnosząc z zapachu, kuchnia. Zadaszenie pod murem pełne było koni, przytupujących wśród kałuż moczu. Wszędzie kręcili się zbrojni. Inkwizytor, domyślił się Reynevan, przybył w licznej eskorcie. Z medicinarium, ku któremu zmierzali, dobiegały wysokie rozpaczliwe krzyki. Reynevanowi zdało się , że rozpoznaje głos Bonawentury. Trankwilus złowił jego wzrok, palcem przyłożonym do ust nakazał milczenie. Wewnątrz budynku, w jasnej izbie, znalazł się jak we śnie. Sen przerwało uderzenie, ból w kolanach. Rzucono go na klęczki przed stołem, za którym zasiadało trzech zakonników w habitach, bożogrobiec i dwóch dominikanów. Zamrugał oczami, potrząsnął głową. Siedzący w środku dominikanin, chudzielec z upstrzoną brunatnymi plamami łysiną nad wąskim wianuszkiem tonsury, przemówił. Głos miał nieprzyjemny. Śliski.Reinmarze z Bielawy. Odmów "Ojcze nasz" i Ave. Odmówił. Głosem cichym i trzęsącym się nieco. Dominikanin w tym czasie dłubał w nosie, a skupiał się pozornie wyłącznie na tym, co wydłubał. Reinmarze z Bielawy. Ramię świeckie ma przeciw tobie poważne delacje i oskarżenia, będziesz władzom świeckim wydany na śledztwo i sąd. Ale wpierw do rozstrzygnięcia i osądzenia jest causa fidei. Jesteś oskarżony o uprawianie czarów i o herezję. O to, że wyznajesz i głosisz rzeczy przeciwne tym, które wyznaje i których naucza Kościół Święty. Czy przyznajesz się do winy? Nie przyzna... - Reynevan przełknął ślinę. - Nie przyznaję. Jestem niewinny. I jestem dobrym chrześcijaninem. Oczywiście - dominikanin lekceważąco skrzywił wargi. - Za takiego się masz, skoro nas uważasz za złychi fałszywych. Pytam cię: czy uznajesz lub kiedykolwiek uznawałeś za prawdziwą wiarę inną od tej, w którą wierzyć każe i której naucza Kościół Rzymski? Wyznaj prawdę! Mówię prawdę. Wierzę w to, czego uczy Rzym. Bo pewnie twoja kacerska sekta ma w Rzymie swą delegaturę. - Nie jestem kacerzem. Mogę przysiąc! Na co? Na mój krzyż i wiarę, z których drwisz?Znam ja wasze heretyckie sztuczki! Wyznaj: Kiedy przystałeś do husytów? Kto cię wciągnął do sekty? Kto zapoznał z pismami Husa i Wiklefa? Kiedy i gdzie przyjmowałeś komunię sub utraque? Nigdy nie... Milcz! Boga obrażają twoje łgarstwa! Studiowałeś w Pradze? Masz znajomych wśród Czechów? Tak, ale... A więc przyznajesz się ? Tak, ale nie do... Milcz! Zapiszcie: wyznał, że przyznaje się . Nie przyznaję się ! Cofa zeznania - usta dominikanina skrzywił grymas okrutny i radosny zarazem. - Gubi się w kłamstwach i matactwach! Więcej mi nie trzeba. Stawiam wniosek o zastosowanie tortury, inaczej nie dojdziemy prawdy. Ojciec Grzegorz - odchrząknął niepewnie bożogrobiec - zalecił, by się wstrzymać... Sam go chce przepytać... Strata czasu! - parsknął chudzielec. - Zresztą, zmiękczony będzie rozmowniejszy. Nie ma - bąknął drugi dominikanin - w tej chwili chyba żadnego wolnego stanowiska... I obaj mistrzowie zajęci... Jest tu obok but, a kręcić śruby to żadna filozofia,podoła i pomocnik. A będzie trzeba, sam podołam. Hola,dalejże! Sami tu! Brać go! Martwy niemal ze strachu Reynevan znalazł się w twardych jak lity brąz łapach pachołków. Wywleczono go, wepchnięto do izdebki obok. Nim połapał się w powadze i grozie sytuacji, siedział już na dębowym krześle, z szyją i rękami w żelaznych obejmach, a ogolony na łyso oprawca w skórzanym fartuchu montował mu na lewej nodze jakieś przerażające ustrojstwo. Ustrojstwo przypominało okutą skrzynkę, było wielkie, ciężkie, śmierdziało żelazem i rdzą. A także starą krwią i mięsną zgnilizną. Smrodem, jaki wydzielają wysłużone rzeźnickie pieńki. Jestem niewiinnyyy! - zawył. - Niewiiiiinnyyyyyyy! Dalejże - skinął na oprawcę chudy dominikanin. Czyńcie, co należy. Oprawca schylił się , coś metalicznie szczęknęło, coś zazgrzytało. Reynevan zaryczał z bólu, czując, jak okute metalem deski ściskają i zgniatają mu stopę. Przypomniał sobie nagle Institora i przestał mu się dziwić. Sam był o włos od zrobienia w spodnie.Kiedy przystałeś do husytów? Kto ci dał pisma Wiklefa? Gdzie i od kogo przyjmowałeś heretycką komunię? Śruby zgrzytały, oprawca stękał. Reynevan ryczał
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Próbując widzieć to jako rzecz pasującą do modelu ich życia, jednocześnie w głębi duszy musiałem przyznać, że chcę w ten sposób ukradkiem osłabić własne poczucie winy i...
- Opowiadano sobie z niemałą grozą, jakoby gdzieś na dalekim Wschodzie spadł temi czasy z nieba olbrzymi potwór mający trzy wiorsty długości a pół wiorsty szerokości...
- A cóż dopiero, gdyby taka rzecz doszła do dworu w Buczynie? Boże święty! Suchecki gotów patrzeć na Arciszewskich niewiele łaskawszym okiem jak na swych...
- Traktując rzecz historycznie, nie biorąc pod uwagę chrześcijańskiego mitu propagandowego, w który spowito wampiryczną postać bohatera książki Brama Stokera, Drakula był...
- Czy nie za dużo zasługi i autorytetu przyznajemy poetom lub pisarzom, kompozytorom lub malarzom, za to tylko, że posiadają dar, którego nie posiadają inni? Z grubsza mówiąc...
- (1809-1852), pisarz rosyjski, 149, 158, 164, 195, 258, 359, 366 Gold Henryk, muzyk, kompozytor, dyrygent, 151 Golde Kazimierz, publicysta, 90, 92, 99, 100 Golombeck,...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- - Dowództwo siódmej floty przyjęło, że zatopiona przez nas łódź osłaniała większą jednostkę rakietową, a zatem drugi okręt eskorty powinien się znajdować gdzieś w pobliżu...
- Przemieszczając się z miejsca na miejsce, dotarliśmy do małego strumienia i postanowiliśmy iść jego brzegiem, uznawszy, że musi nas gdzieś w końcu doprowadzić...
- Duchowni, ugrupowani hierarchicznie w szereg stopni, wolni byli od obciążeń na rzecz gminy i otrzymali od Konstancjusza dalsze przywileje...