Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Niecierpliwi ojcowie sprawiają tylko kłopot, przypuszczał wiec, że i tym razem będzie tak samo. Jednak w miarę upływu czasu okazało się, że hrabia stanowi wyjątek. Jego obecność działała na żonę kojąco. Cassie starała się tłumić w sobie jęki. Kiedy jednak chwycił ją wyjątkowo silny ból, nie mogła się powstrzymać. - Przepraszam - szepnęła, gdy juz mogła odetchnąć. - Jestem takim tchórzem. W oczach Gabriela zapłonął bezbrzeżny ból. Delikatnie odsunął jej z czoła wilgotne pasemka włosów. - Tchórzem? - zażartował łagodnie. - Nie sądzę, Jankesko. Jesteś wyjątkową kobietą, dzielną i silną, najsilniejszą, jaką znam. Delikatnie otarł jej z czoła kropelki potu, lecz twarz miał szarą z niepokoju. Nie denerwowałby się tak bardzo, gdyby przez ostatnie miesiące miała należytą opiekę i dobrze się odżywiała. Ale ona była chuda i taka słaba. Skąd weźmie siły, by znieść to wszystko? Chwycił ją kolejny ból, tym razem silniejszy i trwający znacznie dłużej niż poprzednie. Choć starała się nad sobą panować, niepowstrzymany krzyk wydarł jej się gardła. Wbiła Gabrielowi paznokcie w dłoń. Kiedy skurcz minął, opadła bez sił na poduszki. Jej piękne włosy były matowe i splątane. Gabriel poczuł, że dłużej tego nie zniesie. Nienawidził siebie za swoją bezradność. Lodowate dreszcze strachu przebiegły mu po skórze. Na zmianę to klął, to się modlił. Boże! Ile jeszcze ona będzie w stanie znieść? Przy kolejnym skurczu rozległ się ostry głos medyka. - Widzę już główkę. Kiedy poczujesz ból, przyj z całej mocy i nie walcz z tym... Tak, tak! Dobrze, główka już wyszła. No, jeszcze raz i będziesz mogła odpocząć. Pokój wypełniło cichutkie kwilenie. Gabriel nie widział drobnego wijącego się ciałka w dłoniach medyka. Cała jego uwaga była skupiona na postaci żony, leżącej nieruchomo na łóżku. Pochylił się i pocałował ją w usta. - Już po wszystkim, skarbie. Wiedziałem, że ci się uda, wiedziałem. Na wpół przytomny podniósł się z krzesła i patrzył, jak doktor Hampton podaje dziecko Glorii, po czym pochyla się ponownie nad Cassie. Nagle poczuł, że ktoś go chwyta za rękaw. Tuż za nim stała Gloria z promieniejącą twarzą. Nieśmiało podała mu małe zawiniątko. Wolno odsunął flanelowe przykrycie. Jego oczom ukazała się mała istotka z drobną zmarszczoną twarzyczką. Przyglądał się różowemu zdrowemu ciałku i gołym wierzgającym nóżkom. Strach mieszał się w nim z niedowierzaniem. Poczuł dziwną słabość w nogach i jednocześnie rozpierającą go dumę. Chciało mu się krzyczeć, paść na kolana w dziękczynnej modlitwie. Zamiast tego wyszeptał tylko: - Mamy syna, Cassie. Mamy syna. Powieki Cassie zadrżały. Obróciła głowę, starając się coś zobaczyć, lecz oczy przesłaniała jej mgła. Czuła straszliwe zmęczenie, ale bardzo pragnęła chociaż spojrzeć na dziecko. Gabriel popatrzył na nią w chwili, gdy usiłowała unieść się na łokciu. Łzy zabłysły jej w oczach, kiedy opadła bezsilnie na poduszki. W jednej chwili znalazł się przy żonie, położył na łóżku cenne zawiniątko i rozsunął kocyk, by mogła popatrzeć. - Czy z nim... wszystko w porządku? Musiał się pochylić, by coś usłyszeć. - Ma dziesięć palców u rąk i dziesięć u nóg. Nie ma w nadmiarze ciała i włosów, ale wygląda na wspaniałego małego chłopaka. Lekki uśmiech przemknął jej po twarzy. Wszystkie obawy zniknęły i nareszcie mogła odpocząć. Kiedy się obudziła, popołudniowe słońce zaglądało przez okna. Skrzywiła się lekko, przekręcając na bok. W tym momencie do pokoju weszła Gloria z tacą. - Ach, jaśnie pani w porę się obudziła. Czy jaśnie pani chciałaby coś zjeść? - Umieram z głodu - stwierdziła ze zdziwieniem. Zjadła sporą porcję parującego gulaszu z jagnięcia z pachnącym, świeżym chlebem. Potem Gloria przyniosła jej miskę z gorącą wodą do umycia. Kiedy pokojówka zmieniła jej nocną koszulę, uczesała i przewiązała wstążką włosy. Cassie poczuła się znacznie lepiej. - Czy mój mąż jest w domu? - Zdaje się, że jest w swoim gabinecie. - Gloria zachichotała wesoło. Och, trzeba było go widzieć wczoraj wieczorem. Ależ z niego dumny tatuś. Pan doktor musiał mu siłą odebrać dziecko, by móc dokładnie je obejrzeć. A więc Gabriel był zadowolony z syna... Odetchnęła z ulgą. Może to było głupie z jej strony, lecz w głębi serca obawiała się, że może go odrzucić. Spojrzała tęsknić w stronę kołyski. Zza warstwy koców wyzierała mała czarna główka. Nagle zawiniątko poruszyło się i rozległ się cichy żałosny płacz. Gloria wybuchnęła śmiechem, kiedy dostrzegła w oczach swej pani płomienną radość. Cassie uniosła się na łokciu i przyglądała się chciwie, jak pokojówka wyjmuje dziecko z kołyski i zmienia mu pieluszkę. W tym momencie w drzwiach ukazała się wysoka postać. Był to Gabriel, sądząc z wyglądu, świeżo umyty i ogolony. Włosy błyszczały mu od wilgoci, a w powietrzu unosił się lekki zapach wody kolońskiej. Gloria wzięła na ręce płaczącego malca. Gabriel dał jej znak i pokojówka przekazała mu dziecko. Mały natychmiast się uspokoił, kiedy znalazł się w ojcowskich ramionach. Gloria dygnęła i cicho wyszła z pokoju. Cassie nawet tego nie zauważyła, bo cała jej uwaga była skupiona na najważniejszych dwóch osobach