Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Severin wciągnął czyste ubranie. Tunika miała kolor cynowoszary. Szkoda, że Mark, przeklęty giermek, nie przyszedł pomóc. Mark z szacunkiem traktował każde jego słowo, każde polecenie. Nigdy nie okazał nieposłuszeństwa, nigdy się nie odszczekiwał. Trzeba zrobić coś z Hastings. Ale co? Hastings siedziała w swojej komnacie. Sortując zioła, nuciła pod nosem. Zawsze tak robiła, to ją uspokajało. Wyrzuciła z głowy Severina, skoncentrowała się na kwiatach i gałązkach, leżących przed nią na desce. Kilka minut później weszła damę Agnes z tacą w ręku. - Zjedz coś, Hastings. Nie pozwolę, abyś się rozchorowała tylko dlatego, że nie umiesz poradzić sobie z mężem. Zaskoczona, Hastings strąciła trzy gałązki naparstnicy z pięknymi, dorodnymi kwiatami. W jednej sekundzie znalazła się na podłodze, żeby je pozbierać. Nawet nie spojrzała na siarą nianię. - Czy wiesz, że starożytni druidzi uznawali naparstnicę za swoją roślinę'? Uważali, że jej kwiat przypomina druidzki kapelusz? - Dość tych bzdur, Hastings. Wykorzystujesz swą wiedzę o ziołach, żeby zmienić temat, odwracając uwagę swoją i osoby, z którą rozmawiasz, szczególnie gdy mówi coś, czego wolałabyś nie słyszeć. Idę o zakład, że lorda Severina również w ten sposób traktujesz. On coś do ciebie mówi, a ty opowiadasz mu krótką historyjkę o jednej z twoich roślinek. - Damę Agnes zmarszczyła czoło. - Dlaczego tak dbasz o naparstnice? Wiesz przecież, że na nic nie pomagają. Dlaczego trzymasz je razem z ziołami leczniczymi? - Są piękne, to wystarczający powód. Damę Agnes otrzepała spódnicę, podeszła do łóżka swej pani i poprawiła narzutę, po czym znów odwróciła się do niej. - Posłuchaj. Wszyscy wiedzą, że Severin wziął cię siłą. Alice powiedziała o tym nawet Ericowi, sokolnikowi, a ten, jak wiesz, klapie dziobem na prawo i lewo. Przed kolacją już i najmłodszy pomocnik kuchcika wszystko wiedział. W wielkiej sali nie słychać śmiechów, nie ma głośnych rozmów ani sporów. Ludzie Severina próbowali zachowywać się jak zwykle, ale trafili na mur milczenia. Nastrój jest taki, jakby ktoś umarł. Słychać tylko mamrotanie, siorbanie i czkanie. - Przypuszczam, że Severin kazał ci sprowadzić mnie na dół? - powiedziała Hastings, wstając. - Och, nie! Podejrzewam, że twój mąż będzie chciał jak najszybciej wyjechać z Oxborough. To wielki majątek, a on jest teraz bardzo bogaty, ale nic go tu nie trzyma. Tyle że jada, czasem powie coś do Eloise, to wszystko. Kuna leży wyciągnięta obok, wpatruje się w niego, nawet okiem nie mrugnie. - O, właśnie - powiedziała Hastings. - Tu tkwi prawda, powinnaś to zrozumieć. Zachowujesz się tak, jakby to wszystko była moja wina. A Trist wie lepiej. Wie, że jego pan jest okrutny, rozpustny i... - Gdybyś była dzieckiem, dałabym ci klapsa. Niestety, jesteś dorosłą kobietą, a nawet panią Oxborough i trzech innych zamków, które teraz należą do lorda Severina. Posłuchaj mnie, Hastings. Jesteś kobietą, i to niegłupią. Alice powiedziała, że nie masz najmniejszego pojęcia, jak pokierować lordem Severinem, by go sobie podporządkować. Opowiada, że była przerażona, widząc, że rzucasz się jak ryba w sieci, obrażasz go bez powodu, doprowadzasz do wściekłości, aż w końcu on musiał cię ukarać. Czy zadał ci wielki ból, kiedy cię wziął? Hastings nadal miała drętwe nogi. Nadal czuła ucisk gdzieś w swym wnętrzu. Mężczyzna wszedł w jej ciało, dotknął jej łona, macał jej brzuch i biodra, sprawdzał, czy będzie mogła rodzić jego dzieci. A to skurczybyk! Gdyby tylko opowiedziała damę Agnes, co Severin zrobił, stara niania przestałaby ją za wszystko winić. Ale przecież zrobił znacznie więcej, i Alice opowiedziała o tym damę Agnes. Hastings nie mogła więc uwierzyć, że niania ją obwinia. To nie jest w porządku. Nie można winić jej za to, co zrobił mąż. Na pewno nie! - Nie sprawił mi bólu, ale nie o to chodzi. Przypuszczam, że Alice nie przyznała się, że Severin chciał ją posiąść w mojej obecności?! Damę Agnes roześmiała się. Ona się śmiała! - Powiedziała, że nie wiedziała o twojej obecności. Mówiła, że zdejmowała Severinowi buty, nachyliła się, wypięła pupę i okazywała, że chętnie pójdzie z nim do łóżka, jeśli tylko on będzie miał na to ochotę. Co w tym złego, Hastings? Alice jest dorodną, zdrową dziewuchą. - On jest moim mężem. - Zostaw te zioła. Usiądź tu i posłuchaj. W tym momencie ktoś cichutko zapukał do drzwi. - Wejść! - krzyknęła Hastings. W drzwiach stanęła Alice z minę wielce nieszczęśliwą. Takiej jeszcze jej Hastings nie widziała. Służebna rzucała ukradkowe spojrzenia damę Agnes. - Alice, mogłabyś mi pomóc, dając kilka rad naszej pani? - odezwała się stara niania. Alice natychmiast się ożywiła. - Hastings...? Dobrze się czujesz? Czy on bardzo cię skrzywdził? Nie widzę siniaków. To nie było w porządku! Hastings ze zdumieniem patrzyła na dwie kobiety, które znała niemal od urodzenia. Czyżby Severin był bez winy, bo jej nie pobił? - On mnie poniżył
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- WidziaBam na wBasne oczy dwie pustynie - Kara-Kum i Ky-zyB-Kum, i szalenie dzikie góry Tien-szan
- Postacie, twarze, oczy tych dwóch mężczyzn, którymi byłam ja sama, zbliżały się, przenikały w siebie, nie stając się jednak ani przez chwilę jednością...
- Wyznał mi, że widział na własne oczy łzy Matki Boskiej, a na zakończenie dodał: «Uklęknąłem i długo modliłem się również i za ciebie, który tak bardzo kochasz Ojca Pio i...
- Najbardziej władczym, na jaki mógł się zdobyć tonem, ryknął: - Rozkazuję ci pocałować moją rękę! Sol z pogardą patrzyła mu prosto w oczy...
- Był wysoki i miał szerokie ramiona, najbardziej jednak zwracało uwagę co innego — siwe włosy i szare jak burza oczy...
- zaś z rozpaczy wykiuł sobie oczy; później wygnany z Teb tułał się w towarzystwie wiernej mu córki Antygony...
- — Czy znajdę ją tutaj? Mężczyzna o szerokich barach i blizną na czole podniósł oczy znad talerza...
- Oczy jak dwie świece, patrzysz, a one jakby się dopalały i wpełgały w głąb żelaznych lichtarzy...