Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Z rozkazu cauda Rao przygotować się do retransmisji przekazu skierowanego do wszystkich Raumów służących w Grupie Uderzeniowej. Spojrzał na Njangu, który kiwnął głową. Technik włączył nagranie. Z głośników rozległ się spokojny i pewny siebie kobiecy głos: - Mówi Jo Poynton. Jestem Raumką. Jeszcze niedawno wchodziłam w skład rządu planetarnego, ale zeszłam do podziemia, przewidując, że wkrótce Rada zmieni się w teatrzyk marionetek musthów. Nie pomyliłam się. Jeszcze wcześniej należałam do Ruchu. Byłam członkinią zespołu planowania, działającego najpierw pod przewodnictwem Comstocka Briena, potem Jord’na Brooksa. Walczyliśmy za sprawę, w którą wierzyliśmy... i ponieśliśmy klęskę. Być może odmieniliśmy przy tym Cumbre na tyle, żeby zostawić po sobie dobry ślad, może nie. Teraz jednak walczymy z większym nieprzyjacielem, którego nie obchodzi, czy ma do czynienia z Raumem, czy z rentierem. Dominacja musthów jest zagrożeniem dla całej ludzkości. Nie wiemy, co przyniosą ich rządy, niewolę czy coś jeszcze gorszego. Wzywam was zatem, bracia i siostry, abyście powstali przeciwko okupantowi. Nie tłumnie, nie w jawnych atakach, ale podobnie jak już walczyliśmy... i jak omal nie wygraliśmy z rentierami i żołnierzami Konfederacji. Teraz są oni naszymi sprzymierzeńcami i wzywam was, abyście w imię przyszłości Raumów i wszystkich mieszkańców Cumbre stanęli do walki ramię w ramię z nimi, do walki skrytej i przebiegłej. Przynajmniej do czasu, gdy urośniemy w siłę i będziemy mogli wystąpić jawnie. Odszukajcie dawnych towarzyszy, waszych dowódców i raz jeszcze stwórzcie podziemną armię. Jeśli sami nie możecie walczyć, wspierajcie walczących pieniędzmi, schronieniem czy żywnością. Wypatrujcie żołnierzy Konfederacji i ukrywajcie ich, a jeśli wiecie o partyzantce więcej niż oni, uczcie ich pilnie. Nastał mroczny czas, a będzie jeszcze ciemniej. Ale jeśli staniemy zwarci do walki, w końcu zaświta dla nas dzień. Za Cumbre! Cumbre i wolność! - Skąd to przyszło? - spytał stanowczo Loy Kuoro. - Chyba z Mahanu. Nadawali na jednej z wojskowych częstotliwości - powiedział Vollmer. - Jak „Matin” ma to rozegrać? - Że jak? - Chciałbym wiedzieć, czy robimy z tego wydarzenie, czy tylko przekazujemy, czy... - Oszalałeś - rzucił Loy. - Jeśli to nadamy, musthowie zamkną stację. Możliwe, że razem z nami. - Trzy stacje już puściły cały materiał - zauważył Vollmer. - Widocznie brak im instynktu samozachowawczego. Zresztą, kto by słuchał tego bełkotu? A co dopiero uwierzył. Takie gadanie nie przynosi nic dobrego, zupełnie nic, skłania tylko ludzi do głupich posunięć! - Zatem mamy przygotować komentarz redakcyjny potępiający tę bezmyślność? - Tak! Nie, czekaj! Nie możemy przydawać wagi czemuś takiemu oficjalnym komentarzem. W ogóle nie zareagujemy. - Jest pan pewien? - Oczywiście, że jestem pewien! I bardzo bym chciał, aby niektórzy tutaj nauczyli się samodzielnie myśleć! - Tak jest. Dziękuję panu. Tej nocy musthowie przypuścili atak na trzeci pułk stacjonujący na przedmieściach Taman City. Szturmu nie poprzedziło przygotowanie artyleryjskie, nie było uderzenia z powietrza. Przeciwnik przełamał obronę z zaskoczenia. Nim nastał świt, ucichły ostatnie wezwania o pomoc. Żadnej pomocy być nie mogło. Krótko potem caud Rao po raz ostatni przemówił do Grupy. Nie mówił długo: - Żołnierze, wasi dowódcy przekazali wam już moje ostatnie rozkazy. Wykonajcie je najlepiej, jak potraficie. Wytrwajcie, jak długo zdołacie. Walczcie po nowemu, ale pamiętajcie o honorze, który zawsze był wam tak drogi. Jeśli będziecie musieli złożyć broń, noście głowę wysoko. Być może przegracie, ale walka potrwa dalej. Grupa przegrała bitwę. Ale się nie poddaje. - Mamy transmisję - powiedział Rahfer. - Źródło w Mahanie. Zakodowane szyfrem obrazkowym. Wcześniej był bardzo długi przekaz, też zaszyfrowany. W obu przypadkach chodzi o nowy kod, którego jeszcze nie złamaliśmy. Niedawno skończyli, od tamtej pory wszystkie ludzkie oddziały milczą. - Przypuszczam, że nie opłakiwali w ten sposób rozbitej jednostki - odrzekł Wlencing. - Zachowujemy pełną gotowość, ale żadnych działań, póki się nie dowiemy, co szykują. Jednak na razie, naprawdę czy na pozór, nic się nie działo