Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Tak jak ufa³am cl zawsze. l Jak zawsze bêdêci ufaæ. Rozdzia³ 25 J Drzwi biuraJudda Rikena otworzy³y siê i wyszed³ Jordan Brenner: naJego twarzy malowa³o siê oszo³omieni nie izaskoczenie. Lisa opuœci³a g³owê, usi³uj¹c ukryæ^ uœmiech. Wszyscy woko³o dawnoju¿ o tymwiedzieli. '3 Jordan, oczywiœcie, dowiedzia³ siê ostatni. ;1- Dobranoc, panie Brenner - powiedzia³a. 1- Och. Tak, rzeczywiœcie, dobranoc. Lisaœledzi³a go wzrokiem, kiedy niepewnym krokiem 31 wychodzi³z sekretariatu. Gdy upewni³asiê, ¿e nie mo¿e ; Ju¿ Jej s³yszeæ, podnios³a s³uchawkê tnterkomu i po³¹ czy³a siê z Carolyn. f- Ju¿ Idzie. I Carolyn od³o¿y³as³uchawkê w tej same) chwili, kiedy ujrza³a Jordana id¹cego korytarzem. s Uwa¿ajcie, Ju¿ idzie. Cillcho, przygotujcie siê. ::' - Dobranoc, Carolyn - powiedzia³ Jordan wchodz¹c. 5,!- Do zobaczenia Jutro rano. jf Carolyn wsta³a ze swego miejsca za biurkiem. -Zanim pan pójdzie do domu, panieJordanie, chclajjiabym, abyrzuci³pan okiem na coœ, co znajduje siê wK sali konferencyjnej. B Spojrzawszy na ni¹ ze zdumieniem. Jordan nacisn¹³klamkê drzwi prowadz¹cych do sali konferencyjnej. - Co takiego. S:- -Niespodzianka! 272DIANA MORGAN Rozb³ys³y nagle wszystkie œwiat³a i zanim Jordan zd¹¿y³ zaprotestowaæ, wetkniêto mu w d³oñ kieliszek z szampanem i ustawi³a siê do niego kolejka gratuluj¹cych mutego, ¿e zostat wspólnikiem firmy. Poklepywany cochwila po plecach,uœcisn¹³kilka tuzinów r¹k, podczas gdychórek niezbytzgranych g³osówodœpiewa³ trzykrotnie. Sto lat". Wszyscy pracownicy biurazebrali siê na tej uroczystoœci. Judd Riken uwija³siê miêdzy nimi, pe³ni¹crolêgospodarza przyjêcia. Poklepuj¹cJordana serdecznie poplecach poprosi³ obecnych o chwilê ciszy, poniewa¿ bohater dzisiejszego wieczoru wyg³osi teraz przemówienie. Zaskoczony Jordan wyb¹ka³ kilka stów podziêkowanial uœmiechn¹³ siêdo wszystkich obecnych. Oczy mia³Jednak roztargnione, poniewa¿ zupe³nie coinnego zaprz¹ta³oteraz jego myœli. Rozgl¹da³ siê wokó³ uwa¿nie,lecz nigdzie nie móg³ dostrzec Natalii. By³o mu przykro,a jednoczeœnie wduszy jego zrodzi³o siê podejrzenie, czyNatalia nie poczu³a siê ura¿ona tym, copowiedzia³ dzisiaj, stoj¹c z ni¹w drzwiach obrotowych. "Do diab³a z tym! " -pomyœla³. - "Przecie¿ kocha³a mniekiedyœ. Mo¿e wiêc pokochaæ mnie i teraz. " Judd Rikenznowu poklepa³gopo plecach. - Nie ma wœród nas jeszcze jednej osoby, która taksamo Jak my ucieszysiê z nowiny, któr¹ jejsam oznajmisz - powiedzia³. -Tak - zgodzi³siê z nim Jordan. - Chcia³bym mócpowiedzieæ jej o tym Jaknajszybciej. Judd klepn¹³go znowu. - Dawno ju¿ marzy³em o tymdniu, Jordanie. -Ja te¿- odpowiedzia³ Jordan z g³êbi serca, myœl¹cjednak¿ezupe³nie o czymœinnym. - Ja te¿. A ft Tegowieczoru Natalia d³u¿ej zosta³a w pracyl Jordandoskonale o tymwiedzia³ - specjalnie dorzuci³ Je) piln¹,dodatkow¹ pracêw póŸnychgodzinachpopo³udniowych, CHAPEL HILL 273 aby zmuszona by³a zostaæ pogodzinach. Siedzia³ terazw swym pokoju bezczynnie czekaj¹c, a¿ wszyscyrozejd¹siê do domów i w ca³ym biurzezostanie tylko on i Natalia. Przez ca³y czas swegooczekiwania planowa³ spokojnie,co dok³adnie powinienpowiedzieæ. Rozwa¿aj¹c w myœlach ró¿ne warianty popija³ szampana i ani siê spostrzeg³, jak butelka by³a pusta. Niewiele myœl¹c siêgn¹³do lodówki, wydoby³ nastêpn¹ butelkê i wzi¹³ z pó³ki dwieczysteszklanki. Tak zaopatrzonywyszed³ nakorytarz lskierowa³ siê dopokoju, w którympracowa³a Natalia. Có¿ takiego wa¿nego zamierza³ jej dzisiaj powiedzieæ? Nada³ nie by³ tego ca³kowiciepewien. Zawsze przecie¿móg³ spróbowaæ powiedzieæjej prawdê. By³a to jedynarzecz, której nie próbowa³ robiæ do tej pory. By³a w swoim pokoju, odwrócona do niego plecamiiprzegl¹da³a pêkat¹ teczkê z dokumentami. Rzuci³ nani¹ zachwycone spojrzenie i -jak zawsze na Jej widok poczu³ rozkoszny ból w sercu. Przypomnia³ymu siête wszystkie chwile, które spêdzili razem wczytelniszko³y prawniczej. Mia³a wtedy zabawne przyzwyczajenie -jeœli chcia³a skoncentrowaæ siê na czytaniu lubnauce, zawsze lubi³a mieæpodrêk¹ kartkê papieru,któr¹ zagina³a bezwiednie na kszta³tma³ego samoloclka. Czasami nawet nie zdawa³a sobie z tego sprawy. Kiedy Ju¿ skoñczy³a wykonywanie kolejnego samoloclka, zazwyczaj natychmiast wypróbowywala jegosprawnoœæ wlataniu na miejscu,w czytelni. Jeœlipotrafi³y lataæ, rzuca³aje wysoko, pod sam sufit pomieszczenia. Kr¹¿y³y w powietrzu niezauwa¿one, poniewa¿ studenci prawa zazwyczaj trzymali nosy w ksi¹¿kach i nie zwracali uwagina takie g³upstwa. Jak papierowe samolociki, lataj¹ce wokó³ nich. Lecz Jordanzauwa¿a³ to. Podoba³o mu siê zestawienie papierowej,dziecinnej zabawkiz powa¿na,naukow¹ atmosfer¹czytelni. Natalia tymczasem uczy³a siê dalej i rêce jejbezwiednie wykonywa³y nastêpny samolocik. Mówi³a,¿e czasami'sama nie wie. co robi. Jordan nie mia³powodu,by jej nie wierzyæ. 274 DIANA MORGAN Jordan stal i patrzy³ z niedowierzaniem na d³onieNatalii, przegl¹daj¹cej dokumenty: samolocik by³ ju¿prawie gotów