Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Postawili na platformie nową skrzynkę żyroskopową, włożyli rejestrator obrazów do jej opancerzonego wnętrza, obliczyli współrzędne transfrachtu odległego o czterdzieści mil od miejsca dyslokacji platformy w Loozite, wprowadzili dane do konsoli i wcisnęli przycisk odpalania. Przewody zabrzęczały. Skrzynka zjawiła się z powrotem. Nastąpił słaby odrzut. Jonnie włożył płytę do projektora atmosferycznego. Wcisnął guzik. Przez moment obaj myśleli, że źle obliczyli współrzędne i zamiast instalacji transfrachtu zrobili zdjęcia kopalni. Czterdzieści mil to była zbyt duża odległość, by można było odróżnić wszystkie detale, więc Jonnie wyregulował ostrość obrazu i przesunął go nieco do środka. To była jama! Nie kopalnia, lecz po prostu dziura w powierzchni planety. Stał tam pod pijanym kątem jeden ze słupów instalacji transfrachtu. Nie było nawet śladu kopuły z zabudowań bazy. Jonnie zastanawiał się, czy nie mieli czasem dwóch schematów zabudowy bazy na dwóch różnych planetach. Być może ta platforma na Loozite znajdowała się bardzo daleko od wszelkich zabudowań. Niemniej jednak Psychlosi budowali na ogół standardowe układy. Cała centralna administracja planety zazwyczaj znajdowała się w tym samym miejscu co instalacja transfrachtu. Ponieważ tam właśnie dostarczano rudę z całej planety, tam prowadzono księgowość, tam znajdowały się główne sklepy i tam przebywali ważni menedżerowie planety. Wybrali inną miejscowość z instalacją odpalania: Mercogran w piątym wszechświecie. Była pięciokrotnie większa od Ziemi, ale o mniejszej gęstości. Odpalili i przywołali z powrotem skrzynkę żyroskopową. Gdy Jonnie włączył projektor, od razu spostrzegli, że mają tu coś innego. Musieli rozszerzyć pole widzenia w projektorze, by mieć lepszy obraz. Mercogran był położony w pobliżu łańcucha górskiego i najwidoczniej zwaliła się na niego lawina. Mogłaby ona pokryć sporą przestrzeń każdej bazy. Jonnie przybliżył obraz. dam! W dole po prawej stronie! Odwrócona czasza kopuły jakiegoś zabudowania. Leżała tam jak pęknięta miska do zupy. Był tam jeszcze słup instalacji transfrachtu i przyczepione do niego resztki zwęglonych przewodów elektrycznych. I nic więcej. Jak dotąd nie można było wyciągnąć z tego żadnego spójnego wniosku poza tym, że wszystkie te bazy i ich instalacje transfrachtu na pewno już nie pracowały. Na chybił trafił wybrali następną planetę: Brelloton. Według przypisów w księdze współrzędnych była to planeta zamieszkana przez ludność tubylczą, lecz rządzona przez sześćdziesiąt tysięcy lat przez "regencję Psychlo". Obliczyli współrzędne dla punktu odległego o czterdzieści mil od instalacji transfrachtu i odpalili skrzynkę żyroskopową. Nie byli przygotowani na to, co otrzymali. Atmosferyczny obraz ukazywał miasto. Instalacja odpalania najwidoczniej znajdowała się na płaskowyżu wznoszącym się w środku miasta. Budynki, które kiedyś musiały być bardzo masywne, były porozbijane na kawałki. Tworzyły one pewien kolisty wzór, który rozciągał się promieniście od płaskowyżu. Budynki, które musiały mieć ze dwa tysiące stóp wysokości, w mieście posiadającym milion lub więcej mieszkańców - powywracały się jak domino. Resztki instalacji były dobrze widoczne. Na miejscu platformy była ziejąca pustką dziura. Wszystkie słupy instalacji były powychylane na zewnątrz. Kopuły budynków bazy leżały u podnóża płaskowyżu, więc musiały zostać zmiecione wybuchem. Widać było dobrze znajomy schemat pomieszczeń podziemnych. Powiększając obraz bazy, można było dostrzec w szczelinach jednoroczną trawę. Nie było widać żadnego śladu życia. Jonnie odszedł od konsoli, usiadł i zaczął myśleć. Poprosił Angusa, by znalazł zdjęcia, które osłona powietrzna robiła nad Rzeką Oczyszczenia. Widoki bazy amerykańskiej. Angus przyniósł zdjęcia i Jonnie zaczął się im przypatrywać: dziura w miejscu, gdzie była platforma, wychylenie na zewnątrz słupów, które jeszcze tam stały, zburzone miasto w odległości ponad pięćdziesięciu mil. - Już wiem, co się stało - zawołał Jonnie. - Moglibyśmy tak patrzeć przez całą noc na planety Psychlo, a wynik byłby zawsze taki sam. Przynieś komputer. Popatrzymy co się wydarzyło na Psychlo w Dniu 92. zeszłego roku! Światło. Poruszało się z prędkością 5 869 713 600 000 mil na rok. Światło, które opuściło Psychlo w tym dniu, jeszcze mknęło przez przestrzeń kosmiczną. Musieli więc umieścić rejestrator obrazów - jakby gwiezdnego satelitę zwiadowczego - w takim jej punkcie, do którego to światło jeszcze nie dotarło, nastawić rejestrator na powiększenie rzędu sześciu bilionów razy i zobaczyć Psychlo w momencie, gdy to się wydarzyło. Cokolwiek to było. Trzeba było dobrać właściwy kąt gwiezdny, pod którym należało ustawić obiektyw