Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Spieszył się na jakieś głosowanie nad wotum zaufania. On prowadzi jak szatan i ma za nic drogówkę. – Kiedyś kogoś zabijesz – powiedziałem z przerażeniem. – Mam nadzieję, że nie nas – dodała Łucja. – Od dziś przestaję z tobą jeździć. Coś w tym jest, dwugodzinna podróż z Blachą za kierownicą zostawiła trwały ślad w naszej psychice. Jeszcze teraz wiatr hulał mi w czaszce. – Spoko, luz – Blacha włożył rękę do kieszeni i wytarł chusteczką pot z tłustego czoła. – Po wyborach będę już miał immunitet. Pięknie! Jak widać polityka jest dla niego jedynym interesującym sposobem zaprzepaszczenia honoru i dobrego imienia. To już nie jest misja, nie jest powołanie. To po prostu szybka fucha. Jak skok na bank. Rachu ciachu i szukaj wiatru w polu, po nas choćby potop. Kiedy widzę w telewizji kolejnych kandydatów na prezydenta, żałuję, że Fellini już nie żyje. W jego filmach zawsze roiło się od ludzkich dziwolągów, szaleńców i wybryków natury. Miałby w czym wybierać. Taki na przykład kosmita z Peru. Pojawia się i znika. Za każdym razem ma nową żonę, ale wciąż to samo spojrzenie stałego rezydenta Tworek. Myli KRUS z ZUS-em i zawsze jest z siebie zadowolony. Albo taki kardiolog po przejściach. Ludzie myślą, że jak stworzył sztuczne serce, to stworzy nam tutaj sztuczne Las Vegas. Lecz moim faworytem jest niewyrośnięty kaczorek o niezłomnym morale. Już teraz wywija sza – belką i obiecuje Polskę dla Polaków, babę dla chłopów oraz przymusowy odwyk dla kochających inaczej. A najgorsze jest to, że... ich jest dwóch!!! Więc mam pytanie: czy prezydentem może zostać ktoś, kto popełnił przestępstwo? Przecież, u licha, klonowanie jest niezgodne z prawem! Tak oto sobie rozmyślałem, stojąc nad stertą bagaży na słynnej ulicy Piotrkowskiej, w samym centrum Łodzi, która od zawsze była portem różnych życiowych rozbitków. Jak to opisał Reymont, wszyscy oni zakładali potem fabryki i jeśli nie wymarli wcześniej na gruźlicę, wykładali podłogi złotymi sturublówka – mi. Na koniec z fantazją plajtowali i strzelali sobie w łeb. Może więc i mnie się powiedzie? Bo o Łucję jestem spokojny. Z taką urodą i z takim zgryzem dojdzie dziewczyna na szczyt. Muszę mieć tylko oko na jej cnotę. Albo to, co z niej pozostało. Portiernia akademika Łódzkiej Szkoły Filmowej Kiedy weszliśmy do środka, dumnie niosąc w rękach cały plik kserokopii, zawiadomień i potwierdzeń, że mamy prawo być w tym miejscu i w tym czasie, czekała nas niemiła niespodzianka. Pomijam już fakt, że nigdzie nie było fanfar, lokalnej telewizji i błyskających reporterskich fleszy. Nie tak chyba powinno się witać przyszłych artystów i twórców kultury polskiej? Ale to, co usłyszeliśmy na portierni, to były Himalaje bezczelności! – Dzień dobry – uśmiechnęliśmy się przyjaźnie. – No to jesteśmy. – I co z tego? – zapytał nieduży człowieczek wpatrzony w ekran telewizora i siorbiący herbatę z łyżeczką w szklance. – Jesteśmy studentami Filmówki i będziemy tu mieszkać – powtórzyłem głośniej. – A założymy się? Buahahahaha – zarechotał ten... ten cięć! – Proszę pana, ja będę aktorką i mam tu spać. – Łucja wysunęła się do przodu, ale jej powalająca fizjonomia nie powaliła wrednego dziada nic a nic. – Różne tu przychodzą i tak samo mówią. Spać śpią, ale aktorką rzadko która zostaje... A ja bez zameldowania nie wpuszczę. – No, ale my nie mamy nic przeciwko temu, żeby się zameldować! Proszę, tu jest decyzja o przyznaniu miejsca w akademiku. – Podsunąłem mu dokumenty, choć nie wyglądał na takiego, co lubi czytać. – Ta decyzja jest nieważna – zawyrokował, w dalszym ciągu nie obdarzając nas ani jednym spojrzeniem. – Ale tu jest podpis kierowniczki! – wykrzyknęła Łucja bliska płaczu. – Kierowniczka też jest nieważna. Po tym zaskakującym zdaniu wstał i pierwszy raz mogliśmy w całej krasie zobaczyć Jego Najwyższą Nikczemność. – Od szesnastej do ósmej rano następnego dnia... – zawiesił dramatycznie głos. – Od szesnastej do ósmej rano... – powtórzyliśmy za nim bezwiednie. – JA TU RZĄDZĘ! Buahahahaha! O Boże..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- Dość szybko zorientowałem się w omyłce, mimo to ukończyłem ten wydział, z pewnym wysiłkiem woli co prawda, gdyż myśl uciekała mi wciąż w inne strony...
- A Demon Drugiego Rodzaju działał z szybkością trzystu milionów informacji na sekundę i milami skręcała się już papierowa taśma, i z wolna pokrywała zwojami zbója...
- Przez chwilę wydawało mi się, że widzę jego uśmiechniętą gębę na tarczy z dykty, i ostatnie dwie kule posłałem szybko, jedną po drugiej, prawie serią...
- Jednakże z szacunku dla was, panie hrabio, nie przedsięwezmę nic przeciwko waszemu planowi i obiecuję, że moim towarzyszom drogi nie wspomnę ani słowem o naszej rozmowie...
- Prawda, szto on bałładist, aktior, gitarist, nasz izwiestnyj poet, no eto jerunda (głupstwo)! On – i tu mój opiekun rozejrzał się w charakterystyczny sposób, tak wówczas...
- A każdy nasz czyn zmierza właśnie do tego, by to przyszłe życie było spokojne, spokojniejsze nawet niż dawniej, jeśli to w ogóle możliwe...
- Nic się nie stanie, za chwilę matka się podniesie, odtrąci ją, zawstydzona chwilą słabości pójdzie do łazienki, szybko doprowadzi się do porządku, ale to będzie...
- Nasz wywiad donosi, że dojdzie tam wkrótce do pożałowania godnego ataku terrorystycznego, w którym zginie wielu niewinnych Rosjan...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...