Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Do pracy nad programem PC nie zatrudnialiśmy ludzi, których można by określić jako typowych dla IBM. Wszyscy byli niezwykli". Między członkami zespołów IBM i Microsoftu powstało niezwykłe koleżeństwo. Codziennie przesyłano pocztą elektroniczną osobiste, nietechniczne listy, a obie grupy wzajemnie sobie dobrodusznie dokuczały, gdy jedna z nich miała opóźnienia, co się często zdarzało. W wywiadzie dla PC Magazine, udzielonym po zakończeniu realizacji przedsięwzięcia, Gates w następujący sposób opisywał to koleżeństwo: "To przedsięwzięcie z IBM było podniecające i dawało nam wiele radości. Byliśmy małą firmą, a oni dali nam niewiarygodnie wiele swobody w zmienianiu sposobów realizacji projektu w miarę postępu prac... Mieliśmy też doskonałe kontakty z ludźmi naszego klienta [IBM], chociaż znajdowali się od nas tak daleko, jak to tylko możliwe... Uwielbialiśmy nabijać się z nich w związku z tą całą ochroną - musieliśmy zakładać zamki, kwitować to, co przyjmowaliśmy, używać kryptonimów i różne takie rzeczy... Ogromne wrażenie zrobił na mnie zespół, który utworzyli... Byliśmy jedynym dostawcą, który wiedział, o co idzie w całym przedsięwzięciu. Aż do chwili oficjalnego poinformowania o naszym projekcie większość dostawców nie znała ogólnego zakresu i kierunku prac. Mieliśmy wiec z IBM wyjątkowe stosunki". Dalej Gates opisywał stosunki panujące w Microsofcie w ciągu rocznej pracy nad projektem. Były one bardzo podobne do tych, które udało się uchwycić Tracy'emu Kidderowi w jego książce The Soul of a New Machinę, traktującej o grupie młodych geniuszy komputerowych w Data General, którzy pracowali do granic wytrzymałości przy tworzeniu nowego rodzaju komputera. Najpilniejszą sprawą dla Microsoftu było ukończenie systemu operacyjnego i uruchomienie go na "żołędziu". Odpowiadał za to Bob O'Rear. Inne programy opracowywane do PC miały być nakładane na system operacyjny. Gdyby O'Rear nie zdołał dostosować systemu 86-DOS firmy Seattle Computer do prototypu, to całe zamierzenie byłoby skazane na niepowodzenie. O'Rear, który podobnie jak wielu innych ludzi pracujących nad tym przedsięwzięciem w Microsofcie, nie wziął wolnego dnia nawet w Boże Narodzenie i w Nowy Rok, mówi: "Kiedy nie spałem, cały czas myślałem o tym projekcie". Firma Seattle Computer zaopatrzyła Microsoft w kopię systemu 86-DOS jeszcze we wrześniu, gdy ten poinformował, że być może będzie miał klienta, będącego producentem pierwotnego wyposażenia. Do końca 1980 r. nie podpisano jednak żadnej umowy licencyjnej, ale nikt się tym nie martwił. Tim Paterson wspomina: "Nie mieliśmy żadnych wątpliwości co do tego, że powinniśmy umożliwić im wypróbowanie tego systemu". W końcu 6 stycznia Microsoft i Seattle Computer zawarły umowę przyznającą Microsoftowi prawo do sprzedawania - bez wyłączności - licencji na 86-DOS. Oznaczało to, że firma Seattle Computer mogła nadal sprzedawać licencję na swój system operacyjny innym klientom. Paul Allen i Rod Brock, właściciel Seattle Computer, prowadzili negocjacje. Chociaż umowa została podpisana przez Gatesa, on i Brock nigdy się ze sobą nie zetknęli - nawet nie rozmawiali przez telefon. Microsoft zobowiązał się płacić Seattle Computer 10 tys. dolarów za każdą sublicencję na 86-DOS oraz dodatkowych 5 tys. dolarów, jeśli sublicencja obejmowała też kod źródłowy. Ponadto firma Seattle Computer otrzymała 10 tys. dolarów za podpisanie umowy. Paterson, wiceprezes Seattle Computer, opowiada: "Stosunkowo łatwo doszliśmy do porozumienia. Zadzwoniliśmy nawet do Digital Research, żeby się dowiedzieć, po ile sprzedawali swój towar. Wiedzieliśmy, jakie są ceny". Oczywiście nikt w Seattle Computer nie wiedział, że nie wymienionym z nazwy klientem Microsoftu jest IBM, którego przychody wynosiły ok. 30 mld dolarów. Jeden z ważnych punktów umowy brzmiał: "Nic w treści umowy licencyjnej nie zmusi Microsoftu do ujawnienia swojego klienta firmie Seattle Computer Products". Brock wspomina: "Wydawało nam się to dziwne, ale postanowiliśmy się na to zgodzić". Cała sprawa zakończyła się tak, że zgodnie z umową Microsoft zapłacił Seattle Computer łącznie 25 tys. dolarów, gdyż tylko jednemu klientowi (firmie IBM) udzielił subłicencji na 86-DOS i kod źródłowy. Ktoś z Microsoftu, kto znał przebieg negocjacji z IBM, dotyczących systemu operacyjnego, powiedział, że licencja na pierwszą wersje systemu, jaką Microsoft udzielił Wielkiemu Błękitnemu, opiewała na 15 tys. dolarów. Microsoft otrzymał też opłaty licencyjne, choć postanowienia ich dotyczące były ściśle strzeżoną tajemnicą zarówno w Microsofcie, jak i w IBM. Ten sam pracownik Microsoftu opowiada: "Byliśmy agresywną firmą. Zgodnie z naszą strategią, mieliśmy zarabiać na jeżykach. Trzeba pamiętać, że mieliśmy już umowę na języki, a firma Digital Research miała otrzymać kontrakt na CP/M. Kiedy jednak wydawało się, że możemy stracić umowę na języki, bo IBM nie ma systemu operacyjnego, musieliśmy jakoś rozwiązać ten problem. I rozwiązaliśmy go za jakieś 15 tys. dolarów. Ale tak naprawdę kosztowało nas to znacznie więcej. Znacznie więcej też zarobiliśmy na Basic-u. Zarabialiśmy na tych licencjach, które już mieliśmy, i zapewniliśmy sobie umowę na system operacyjny
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- A może to nie była miłość, może to było coś, co zastępuje miłość tym, którzy skapitulowali...
- Było to rozpaczliwe łkanie umęczonej duszy człowieczej i pasaż jęków rozdartego serca i cichy, rozdzierający płacz dziewczęcy i pieśń żałobna wieczystej rozłąki...
- Pierwszym celem była obrona chłopów, a drugim celem Szewczenki było dążenie do ukazania duszy chłopskiej w jej całej krasie i niewinności...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- W moim życiu nie było przesadnie dużo powodów do dumy i nie bardzo mogłam się czymś przechwalać, nie przypominając przy tym kogoś z rodziny Charlesa Man-sona1...
- Wnętrze było przepiękne: ściany z błękitnego i różowego marmuru; sklepienie, którego trzy kopuły ozdabiały jaskrawe malowidła serafinów; bogate freski; cudownie...
- Kto by pomyślał kilka lat przedtem, że ta wspaniała Sabina i jej krewni znajdą się w jednym i tym samym wagonie bydlęcym ze mną i z moimi dziećmi? A jednak było przyjemnie...
- W całym tym opowiadaniu chodzi mi właśnie o podkreślenie tego, że nie było wówczas we mnie pożądania alkoholu, mimo długiego okresu zależności od Johna Barleycorna...
- Ulga, jakiej doznawała na myśl, że oglądana scena należy już do przeszłości, że nie było przy tym Tereski, że nie została zmuszona do dokonywania kradzieży albo też być może...