Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nazajutrz jednak jego sprawa przedstawiła mu się mniej tragicznie i zaczął rozumować. Właściwie cóż on przewinił? Popełnił żart, zapewne niewczesny i niesmaczny, ale nic więcej tylko żart. Kto to może wiedzieć, co się w duszy jego wtedy działo, jakie miał zamiary i intencye? Żart się nie udał. Ale cóż zwyklejszego nad żart nieudany. Nawet ludzie dowcipni... Może Henryeta tak to i zrozumiała? Może nic się nie popsuło między nimi? Może ona nawet i nie zauważyła tego wybryku? Ona tak mało wagi i uwagi przywiązywała w ogóle do wszystkiego, co Eustachy mówił i robił? Ta ostatnia uwaga pocieszyła go ostatecznie. Ot! potrzebna też była wczorajsza rozpacz! Ale czyż ta rozpacz nie jest dowodem jak mu na Henryecie zależy nieskończenie. I on mógł być na to ślepy? To »Hallali« tak mu pomieszało w głowie. Od chwili kiedy mu się fortuna uśmiechnęła, stracił sens w głowie i płodzi same głupstwa. Pójdzie do Henryety i rozmówi się z nią poważnie. W jaki to błazeński sposób powiedział jej (przypomina sobie) o »Hallali«, o zmianie swego losu, o swej przyszłości. Czyż to tak należało mówić z nią o tem? Nie dziw, iż przyjęła to wszystko tak obojętnie. Kiedy on się rozumu nareszcie nauczy? Tak, dziś zaraz pójdzie do niej... Nie, nie dziś, nie dziś. Trochę cierpliwości i silnej woli. Pójdzie do niej dopiero pojutrze. Za dwa dni właśnie krawiec przyśle mu nowy garnitur. XIX. Pewnego wieczora otrzymała Henryeta następujący list: »Droga pani! »Wydaje mi się, że przyszła chwila, w której wypada mi raz jeszcze powtórzyć pani, że nie widzę po za myślą o pani dla siebie szczęścia. Okoliczności mojego życia się zmieniły, spełniło się marzenie mojej młodości. Ludzie poważni i godni wiary zapewnili mnie, że mam talent literacki, na którym mogę mocno i pewnie oprzeć swoją przyszłość. Żyję teraz, jak i dawniej, jednem pragnieniem: abym mógł wszystko u nóg pani złożyć. Zabroniłaś mi pani nadziei. Ja w głębi duszy nie potrafiłem się jej nigdy wyrzec, choć dobrze rozumiałem, że nie było nic, coby za mną do pani mówiło, oprócz mojego nieskończonego dla pani przywiązania. Obecnie odrobina śmiałości we mnie wstąpiła i nie może pani, doprawdy, wziąć mi tego za złe. Dawniej mogłem tylko zapalić przed ukochaną kobietą moją duszę jak kaganek przed ołtarzem, dziś jestem w stanie jeszcze podać jej męskie ramię, aby ją przez życie przeprowadzić. Racz to ukochana pani przyjąć do wiadomości. »Każda literka mojego listu całuje panią w rękę«.............. Na list ten (Eustachy zdecydował się w końcu na oświadczenie piśmienne, aby dodać mu uroczystości i ponieważ nie był zupełnie pewny, jakiego dozna od Henryety przyjęcia), otrzymał nazajutrz po południu następującą na grubym liliowym papierze odpowiedź: »Szczerze winszuję panu powodzenia. List pański prawdziwie mi pochlebia, nie jestem jednak w stanie dać na niego odpowiedzi, któraby mogła pana zadowolić. Ale miło mi będzie widzieć dziś wieczorem pana u siebie. H. ............. Z chwilą, w której Eustachy wziął do rąk ten liliowy papierek, wszystko się w nim jak na rozkaz uciszyło. Te kilka słów odmownych, ale od niej, ale okruszyną łaski tchnących uszczęśliwiły go. Więc się na niego nie gniewa, więc będzie mógł widywać ją, rozmawiać z nią, patrzeć na jej życie. Sama go nawet zaprasza! Wbrew słowom jej nadzieja w nim się wzmogła i doczekał się wieczoru w jakimś słodkim spokoju, bez niecierpliwości i bez pośpiechu ubrał się w swój nowy garnitur. Henryeta przyjęła go uprzejmie. — Niech pan pozwoli do mojego pokoju — rzekła na wstępie. Spostrzegł, iż zauważyła jego nowy garnitur. Ileż on był w nim pewniejszy siebie! Henryeta ubraną była w nową popielatą suknię, w której istotnie wyglądała mniej pięknie, niż zazwyczaj. To mu dodało jeszcze odwagi. — Więc, nielitościwa, daje mi pani odkosza — rzekł z uśmiechem sztucznym. Ten wstęp podobał jej się. — Tak — rzekła, śmiejąc się. — I nawet nie złoci mi pani gorzkiej pigułki. Gdyby pani była łaskawą zażądać naprzykład paru dni namysłu... — Dam panu za to herbaty mocno osłodzonej. Niechże pan siada. Na jej biureczku stał samowar, dyszący parą i przybory do herbaty. — Pani dziś sama w domu? — Tak się zdarzyło szczęśliwie. Andzia z matką poszły na koncert. — Za to słowo szczęśliwie, powinienem ucałować pani rączkę. — Nie nie! — zawołała wesoło, ale cofając rękę, którą chciał pochwycić — źle pan to sobie wytłómaczył. Chciałam tylko powiedzieć, że doprawdy — tu spoważniała — choć Andzia jest moją przyjaciółką... Urwała. — Okrutna! — rzekł Eustachy. Westchnął komicznie, chcąc pokryć wrażenie przykrości i zadraśniętej ambicyi, jakiego doznał z powodu cofnięcia przez Henryetę ręki, którą chciał pocałować. Potem poważnie kiwnął głową. — Więc i pani to czuje — rzekł — że panna Anna jest osobą trudną do pożycia? — Ach, trudną! Są chwile, w których jest niemożliwą poprostu... Nalała mu herbaty. — Pan pija lekką, nieprawdaż? Eustachy rozjaśnił duszę. Ona pamięta, jaką on pija herbatę! — Więc istotnie powodzi się panu w literackim zawodzie? Ją to interesuje! — Ponad spodziewanie. — Mówił mi pan o powieści... — Niezadługo ją pani pozna. Czyby nie poprosić jej, aby pozwoliła na karcie dedykacyjnej położyć swoje nazwisko? — To w »Biegunie», prawda? — Tak, pani. Wszystko zapamiętała! — Musi pan mieć dużo już stosunków w świecie literackim? — Sporo, proszę pani — pochwalił się. — Nie je pan sucharków? Wziął sucharka. — A jak pani wygląda dziś nadzwyczajnie