Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

ZaniechaB wic nauki, a nadchodzce poczt zeszyty wyrzucaB nie przejrzane do kosza. Na listy odpisywaB sucho, z wysiBkiem, co nie zachcaBo nikogo do dalszej korespondencji. Z teatru nikt nie telefonowaB mimo tylu obietnic, na pewno pByncych ze szczerego serca. Czemu si tu dziwi: próby, wyjazdy, chaBtury, wieczne uganianie si za fors, byle starczyBo do pierwszego, byle mo|na wpa[ na kolacj, kupi co[, co wydaje si okazj. Jak|e z tej skoBowanej egzystencji wykroi godzin dla kogo[, kto ju| w niczym nie pomo|e, nie da zarobi, kto nie sByszaB nawet o najnowszych plotkach ani nie mo|e szepn sBówka w niczy- 125 jej sprawie. Aukasz nie miaB o to |alu ani pretensji do losu, my[laB tylko z lkiem o dBugich latach jaBowego |ywota, o powolnym, lecz nieuchronnym dziwacze-niu. PrzypomniaB sobie, |e przed kilkunastu laty spotykaB co pewien czas w trolejbusie starszego pana o twarzy z lekka uró|owanej i przyprószonej pudrem, w starannie odprasowanym, woniejcym benzyn garniturze w krateczk Prince de Galie, z jedwabnym fon-taziem i biaB chusteczk. NosiB do tego szary melonik, i czarny parasol z szyldkretow rczk. Zawsze z gracj ustpowaB miejsca damom, a gdy mógB siedzie spokojnie, zakBadaB nog na nog, tak |e wida ,C1>> czarne kamasze z gumkami albo popielate getry zapinane na malutkie guziczki. Nie nawizywaB rozmowy i nie czyniB wBa[ciwie nic, co usprawiedliwiaBoby ironiczne u[mieszki podró|nych, roz[mieszonych jego widokiem. ZdawaB si ich nie dostrzega, spogldaB przez okno lub wpatrywaB si przed siebie tak nieruchomo, |e mo|na by go wzi za eksponat z gabinetu figur woskowych. Aukasz nieraz miaB ochot zagada do niego, pój[ z nim na wódk, lecz odkBadaB to do nastpnego spotkania, bo zawsze si przecie| spieszyB, a| wreszcie pan w szarym meloniku zniknB z pola widzenia. Którego[ dnia, pudrujc nos przed wyj[ciem do miasta, Aukasz spojrzaB w lustro, by stwierdzi, czy przypadkiem nie upodabnia si do tamtego dziwaka-Jeszcze nie, odetchnB, ale mo|e z czasem? Dla urozmaicenia przeprowadziB badania kontrolne. A nu| co[ tam w pBucach si odwapniBo i trzeba by pojecha do sanatorium? ByBby tam znowu w[ród ludzi, co[ by si dziaBo. Niestety, lekarz porównawszy jego kart z wynikami analiz i prze[wietleD, nie znalazB nic groznego. ZaleciB to samo, co zawsze: spokój, oszczdzajcy tryb |ycia, unikanie wysiBków i przede wszystkim  alkoholu. 126 Aukasz nie piB du|o: setuchn w poBudnie i czasem drug wieczorem. Dlaczego zreszt miaBby sobie tego odmawia? {eby przedBu|y |ycie, na którym mu niezbyt zale|aBo? Pani Gienia przychodziBa teraz tylko dwa razy w tygodniu, bo i ona miaBa mniej czasu, i on miaB mniej pienidzy. StaraBa si prdko uwin z robot, tote| niechtnie wdawaBa si w rozmowy, które mogByby stanowi dla Aukasza pewn rozrywk