Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Pod t¹ skorup¹ kryje siê niejasna dwuznacznoœæ jego stosunku do œwiata, który pozwala³ mu nieumiarkowanie korzystaæ ze wszystkiego, co obiecuje ¿ycie, a mimo to pogr¹¿aæ siê w to wszystko, czego ono odmawia; przenika³a go obsesyjna œwiadomoœæ istnienia celu, który on sam uwa¿a³ prawdopodobnie za nieosi¹galny, tote¿ w³¹cza³ go do towarzysz¹cego mu codziennie poczucia klêski; by³ œwiadom tego, ¿e utraci³ ojczyznê, ale do ostatniego tchnienia powtarza³, ¿e chce j¹ odzyskaæ. Tak¿e z tego powodu, a nie tylko z racji dŸwigania wstydliwego spadku ¿ydowskiej tradycji, to, co malowa³, pe³ne jest melancholii, pomimo ca³ej zmys³owoœci i piêkna. Niewielu artystów umia³o stopiæ tak jak on rozkosz i ból, joie de vivre i szczere odczucie tego, co jest mêk¹ ¿ycia, wrêcz gor¹czkowe poczucie czasu, który nale¿a³o wykorzystaæ, po³¹czone ze œwiadomoœci¹ bliskiego koñca. Modigliani prze³amywa³, a w pewnych przypadkach depta³ mieszczañskie konwencje moralne, ale w wykonywaniu swego rzemios³a, które by³o dla niego jednoznaczne z celem ¿ycia, okazywa³ tak nieprzejednanie rygorystyczn¹ si³ê moraln¹, ¿e jakiekolwiek próby analizy tego zjawiska skazane s¹ na pora¿kê; tak¿e dlatego, ¿e owa bezkompromisowoœæ odwo³uje siê do psychologicznych motywacji na tyle g³êbokich, ¿e niemal udaremniaj¹ one wszelkie wysi³ki jej racjonalnego wyjaœnienia. ¯adna z biografii malarza, nawet ta, której próbê podjê³a jego córka Giovanna, nie ods³ania ca³kowicie osobowoœci Amedea. Dotykamy tu najtajniejszego aspektu jego romantycznej postawy, jakim jest nieprzenikalnoœæ jego motywacji. Trudno jest o nim pisaæ, poniewa¿ tak wiele jest luk w jego ¿yciorysie i tak niepewna prawdziwoœæ wielu anegdot i epizodów. Prawdziwa trudnoœæ tkwi jednak w jego absolutnej powœci¹gliwoœci, która dosz³a do takiego punktu, ¿e ani jedna z tylu osób, które go zna³y i z nim obcowa³y, nie mog³a powiedzieæ, ¿e wys³ucha³a z jego strony jakiegoœ istotnego zwierzenia, ¿e ods³oni³ przed ni¹ r¹bka jakiejœ tajemnicy, ¿e objawi³ pragnienia, które nie by³yby tylko banalnymi potrzebami codziennego ¿ycia. Nawet Zborowski, nawet w³oscy przyjaciele i koledzy, z którymi spotyka³ siê w momentach najwiêkszej nostalgii za rodzinn¹ ziemi¹, ani przyjaciele z Livorno, z którymi rozsta³ siê w chwili wyjazdu do Pary¿a, i z którymi nie nawi¹za³ ju¿ duchowego kontaktu. Byæ mo¿e zdo³a³by go poznaæ oddany mu, m¹dry dziadek Isaak, gdyby ¿y³ d³u¿ej. Takie próby mog³aby podj¹æ jego matka Eugenia, gdyby okolicznoœci pozwoli³y jej na to. Ale ¿aden z pozosta³ych znajomych, ¿adna z wielu kobiet, kochanek na jedn¹ noc, które wybiera³y go dla jego urody i weso³oœci, jak¹ tryska³ w najlepszych chwilach swego ¿ycia. Prawdopodobnie jedynym wyj¹tkiem by³a Jeanne, która jednak wiele lat temu, o œwicie pod koniec stycznia, zabra³a ze sob¹ jego tajemnicê. Jedn¹ ze spraw, które po œmierci Amedea musia³ za³atwiæ jego brat Emanuele, by³o zajêcie siê Giovann¹, która zosta³a zupe³n¹ sierot¹. Chêæ jej zaadoptowania zadeklarowa³a z miejsca Margherita Modigliani, ale rzecz okaza³a siê trudna pod wieloma wzglêdami: przede wszystkim nie by³a zamê¿na, a maj¹c ju¿ prawie czterdzieœci szeœæ lat, mog³a byæ wrêcz uwa¿ana, zgodnie z kryteriami tamtego okresu, za star¹ pannê. Co wiêcej, nigdy nie ³¹czy³a jej z Amedeem zbytnia sympatia. Kwestia skomplikowa³a siê jeszcze bardziej z tego powodu, ¿e Amedeo, byæ mo¿e z braku zainteresowania albo przez roztargnienie, po pierwszej nieudanej próbie nie poszed³ wiêcej do urzêdu stanu cywilnego, ¿eby zg³osiæ narodziny Giovanny, ani w Nicei, ani w Pary¿u. W rezultacie okaza³o siê, ¿e formalnie dziewczynka nie jest jego córk¹. Wszystko u³adzi siê z czasem, ale trzeba bêdzie na to d³ugich lat. Po spotkaniu siê w Pary¿u z Achillesem Hebuterne, Emanuele opisa³ go jako „niegroŸnego facecika w surducie z d³ugimi po³ami i kozi¹ bródk¹, typowego Francuza z pocz¹tku stulecia o pogl¹dach tamtej epoki... Pañstwo Hebuterne’zachowali siê w taki sposób bardziej przez g³upotê i absolutn¹ niezdolnoœæ zrozumienia sytuacji ni¿ przez z³oœliwoœæ; mieli rozpaczliwie ciasne pogl¹dy i za ma³o wspania³omyœlnoœci i wyrozumia³oœci, aby wybaczyæ córce okazany przez ni¹ brak szacunku dla ograniczonego œwiata ich wartoœci”. Wierny ciasnej moralnoœci mieszczañskiej swoich czasów, „niegroŸny facecik” a¿ nazbyt chêtnie zrezygnowa³ z w³asnego prawa do adopcji, a nawet, wobec niejasnego formalnego statusu Giovanny, który utrudni³ przewiezienie jej do W³och, do³o¿y³ starañ, aby pomóc Emanuele’owi w ostatecznym za³atwieniu sprawy. Sama Giovanna Modigliani natrafi³a póŸniej na notarialne oœwiadczenie z 28 marca 1923 roku, w którym Achille Casimiro Hebuterne i jego ¿ona, Eudoksia Anais z domu Tellier Hebuterne, stwierdzaj¹: „Oœwiadczamy i potwierdzamy zgodnie z prawd¹, dla przed³o¿enia naszego oœwiadczenia odnoœnym w³adzom, zarówno s¹dowym, jak i administracyjnym we Francji i we W³oszech, w celu, który wyjaœnimy, co nastêpuje: z naszego ma³¿eñstwa urodzi³a siê dnia szóstego kwietnia tysi¹c dziewiêæset dziewiêædziesi¹tego ósmego roku córka Jeanne Hebuterne, która od urodzenia a¿ do wieku, o którym bêdzie mowa, mieszka³a z nami w Pary¿u. W miesi¹cu lipcu tysi¹c dziewiêæset siedemnastego roku pozna³a malarza w³oskiego z Livorno o nazwisku Amedeo Modigliani, który mieszka³ w Pary¿u... Oboje zakochali siê...” W trakcie swego pobytu w Pary¿u Emanuele nawi¹za³ kontakt z doktorem Paulem Alexandre, który znikn¹³ z ¿ycia Amedea wraz z wybuchem wojny w 1914 roku, a teraz pokaza³ mu m³odzieñcze obrazy, rysunki i szkice malarza. Emanuele kontynuowa³ swoje badania poczynañ brata, odwiedza³ marszandów, galerie i uœwiadomi³ sobie, ¿e w obiegu nie ma ju¿ ani jednego niesprzedanego obrazu Amedea, ³¹cznie z licznymi malowid³ami, które w chwili jego œmierci znajdowa³y siê jeszcze w rêkach Leopolda Zborowskiego. Ju¿ póŸniej opowiada³, nie bez ironii, ¿e zaskoczy³o go b³yskawiczne tempo, w jakim w ci¹gu kilku tygodni sprzedano wszystkie obrazy, i ¿e zdo³a³ nak³oniæ w³aœcicieli do pokazania mu kilku z nich dopiero po oœwiadczeniu, ¿e robi to ze zwyk³ej ciekawoœci, i zagwarantowaniu, ¿e nie wysunie wobec nich ¿adnych roszczeñ. Emanuele zwierzy³ siê zreszt¹, bez owijania w bawe³nê, ¿e nie bardzo rozumie styl brata i woli obrazy o charakterze akademickim. Jego poszukiwania przerodzi³y siê w kilka lat póŸniej w akcjê mediacyjn¹. W roku 1924 Emanuele musia³ uciekaæ do Pary¿a po zamordowaniu Giacomo Matteottiego przez faszystowsk¹ bandê Mussoliniego