Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Mogê siê za³o¿yæ, ¿e w Easton nic nie dzieje siê bez pana wiedzy. — Pochlebia mi pani. Przygl¹da³a siê mu uwa¿nie. Jego ciemne oczy nie zdradza³y absolutnie nic. LuŸna skóra na policzkach wydawa³a siê blada i zimna jak podgardle gada. — Niech pan mi powie, co siê dzieje. Bezg³oœnie podjecha³ wózkiem do miejsca, gdzie sta³a — obok pó³ki z opas³ymi tomiskami. Uœmiechn¹³ siê. — Wiêc co z tym akronimem? Niech pani powie pierwsza. Nabra³a g³êboko powietrza. — Nazwa Easton reprezentuje nazwiska szeœciu za³o¿ycieli fundacji. Pañski ojciec, Samuel, to litera „E”. Jego adwokat, Jacob Adler to „A”. Pod „S” kryje siê Fauntroy Simms, a pod „T” Wade Tillett, wspólnik pañskiego ojca. Dziadek Howarda Odella, George, to litera „O”, zaœ „N” oznacza Waltona Nasha, przyjaciela Samuela i zarazem dziadka Dee–Dee Black. Ca³a szóstka ju¿ nie ¿yje, lecz ich miejsce zajêli cz³onkowie ich rodzin lub przyjaciele. Nie potrafiê wymieniæ wszystkich z nazwiska, ale stanowi¹ zwart¹, trzymaj¹c¹ siê na uboczu grupkê, wy³onion¹ z resztek wybitnych osobistoœci starego Miami. — Na Boga, to naprawdê imponuj¹ce! — powiedzia³ Ehringer, uderzaj¹c w porêcze wózka otwartymi rêkami. — Prawie wcale siê pani nie pomyli³a. W odpowiedzi zacisnê³a zêby. — S¹dzê, ¿e w Easton dziej¹ siê jeszcze inne rzeczy. Niektórzy cz³onkowie organizacji wykorzystywali j¹ do w³asnych celów, czerpi¹c z jej funduszu pieni¹dze na inwestycje lub przekupywanie miejscowych polityków. Ostatnio dotacje siê skoñczy³y, a fundacji pozosta³o niewiele nieruchomoœci, które mo¿na by sprzedaæ. Wiêc zaplanowano morderstwo Althei Tillett i przejêcie jej maj¹tku. To by siê uda³o, gdyby Patrick Norris nie zorientowa³ siê, ¿e testament ciotki zosta³ sfa³szowany. Ehringer wolnymi ruchami dotyka³ swojego podbródka. — Morderca poœród nas? To brzmi jak powieœæ grozy. Ma pani jakieœ dowody? Poczu³a dr¿enie w piersiach, jakby mia³a wejœæ do ciemnego lochu z migoc¹c¹ œwieczk¹. — Wolê zachowaæ te informacje dla siebie. — Musia³a przyznaæ, ¿e to, co przed chwil¹ powiedzia³a, by³o w du¿ej czêœci domys³em. Ale niech Ehringer te¿ siê domyœla. Wydawa³ siê ubawiony. Patrzy³ na ni¹ œmiej¹cymi siê oczami. — Gdybym nie zna³ pani jako m³odej, inteligentnej kobiety, pomyœla³bym, ¿e postrada³a pani rozum. Kim s¹ ci konspiratorzy? Irving Adler i Jessika Simms? — Myœlê, ¿e zostali ok³amani. Pomogli sfa³szowaæ testament, bo powiedziano im, ¿e tak swoim maj¹tkiem zadysponowa³aby Althea. A co do innych — Pomyœla³a chwilkê. — Nie jestem pewna, ale moje myœli nieustannie powracaj¹ do Howarda Odella, Rudy’ego Tilletta oraz Alana Weissmana. Ale mo¿e macza³y w tym palce jeszcze inne osoby. Zapewne Rudy Tillett wiedzia³, ¿e Althea zniszczy³a testament, gdy¿ rozmawia³ z ni¹ na tydzieñ przed jej œmierci¹. Gdyby nie by³o testamentu, wszystko odziedziczy³by jego przyrodni kuzyn, Patrick. Mo¿e wspomnia³ o tym Odellowi, wiêc znaleŸli kogoœ, kto za pieni¹dze… zrealizowa³by ich plan. A gdy to ju¿ siê sta³o, a mo¿e nawet wczeœniej, tego nie wiem, namówili Weissmana, ¿eby im pomóg³. Odell i Weissman znaj¹ siê, a ten ostami potrzebowa³ pieniêdzy. ZnaleŸli notariusza… — Gail urwa³a. To nie Weissman znalaz³ notariusza, lecz Lauren Sontag. Przynajmniej tak twierdzi³a. — Musi mi pan pomóc. Chcia³abym, ¿eby mi pan opowiedzia³, czym siê zajmowali ci ludzie, ¿ebym mia³a jakiœ punkt zaczepienia. Larry Black musia³ siê wszystkiego domyœliæ na podstawie tego, co Althea powiedzia³a mu w dniu œmierci. Co to by³o? Pan jest czêœci¹ Easton, musi mi pan pomóc dotrzeæ do prawdy. Jeœli Larry umrze… — Nie umrze! — Ehringer uniós³ rêkê. — Mój osobisty lekarz rozmawia³ z ordynatorem szpitala. Szansê Larry’ego s¹ znakomite. — Tylko dlaczego mnie to jakoœ nie cieszy? — odpar³a twardo. — Czy Althea nie rozmawia³a z panem przed œmierci¹? Powinna, skoro ba³a siê do tego stopnia, ¿e zadzwoni³a do Larry’ego. Rozmawia³ pan z ni¹? Tym razem Ehringer uniós³ obydwie rêce. — Dobry Bo¿e, kobieto! Konspiracja wœród cz³onków fundacji Easton? Ho — ward Odell planuj¹cy morderstwo? Howard? Znam go od urodzenia. Znam jego rodzinê. To niemo¿liwe. Zapewniam pani¹, ¿e w takich sprawach siê nie mylê. — Czy Althea dzwoni³a do pana? — naciska³a Gail. Ehringer zmarszczy³ czo³o. — By³em wtedy w Nowym Jorku. — Ale próbowa³a siê z panem skontaktowaæ, prawda? Jednak pan wróci³ za póŸno. — Ehringer gwa³townie zakrêci³ kó³kami w przeciwnych kierunkach, obracaj¹c wózek w miejscu. — A mo¿e nie zale¿a³o panu na tym, ¿eby do niej oddzwoniæ. Pogrozi³ jej dr¿¹cym palcem. — Gdyby Althea potrzebowa³a mnie, a ja by³bym na pustyni Kalahari, przyjecha³bym do niej. Tak, dzwoni³a do mnie, zostawi³a wiadomoœæ, ale nie by³o to nic pilnego. Niech pani nie próbuje wzbudziæ we mnie wyrzutów sumienia, ju¿ i tak czujê siê… rozdarty. — Na chwilê zakry³ oczy d³oni¹, po czym krzykn¹³ na ni¹: — Co pani tutaj robi?! W co pani gra?! — To nie jest ¿adna gra. — Rzuca pani bezpodstawne oskar¿enia o morderstwo… — Chyba wiem, co Althea chcia³a panu powiedzieæ. K³óci³a siê z Adlerem o to, ¿eby fundacja Easton wycofa³a siê z brudnych interesów, w które zainwestowa³a pieni¹dze. Mówi³ mi pan, ¿e nigdy nie s³ysza³ o Seagate ani o Atlantic Enterprises. To by³o k³amstwo, prawda? — Gail opar³a obydwie d³onie na porêczach wózka i zbli¿y³a twarz do twarzy Ehringera. — Wie pan o czym mówiê? — Do rzeczy — odpar³. — Myœlê, ¿e w tysi¹c dziewiêæset trzydziestym ósmym roku, kiedy Walton Nash i George Odell utworzyli Biscayne Casinos, fundacja Easton czerpa³a czêœæ swoich wp³ywów z hazardu i nocnych klubów. To przynios³o znakomite zyski. Lokale by³y dyskretne, eleganckie i przeznaczone dla bogatych klientów. Ale czasy siê zmieni³y. Pod p³aszczykiem kilku podlegaj¹cych sobie firm, Easton ma motele z pokojami na godziny, sex shopy, bary dla doros³ych i biura podró¿y, gdzie mo¿na kupiæ ekscytuj¹c¹ wycieczkê, pe³n¹ mocnych wra¿eñ. Dopóki p³yn¹ pieni¹dze, wszyscy przymykaj¹ na to oczy. Przyznanie siê do takich interesów zniszczy³oby reputacjê szanowanych osób. Niech pan sobie wyobrazi, jak ma³y Timmy opowiada innym dzieciakom w klubie rekreacyjnym: „Wiesz, mój tatuœ ma kino pornograficzne”. Wiêc udaj¹, ¿e o niczym nie wiedz¹ i pozwalaj¹ Odellowi prowadziæ te interesy. Przez otwarte drzwi werandy widaæ by³o miêdzy drzewami œwiat³a samochodów przeje¿d¿aj¹cych tras¹ po drugiej stronie rzeki. Zaczê³a siê godzina szczytu i ludzie wracali do domów. — Larry Black nie chcia³, ¿eby nasza firma bra³a tê sprawê — podjê³a temat Gail. — Pan równie¿ usi³owa³ namówiæ mnie, ¿ebym j¹ zostawi³a, odwo³uj¹c siê do moich powi¹zañ z tak zwan¹ elit¹. Z pocz¹tku myœla³am, ¿e pan nie wie, co siê dzieje. Teraz jestem przekonana, ¿e to nieprawda. Zagrozi³am Howardowi Odellowi, ¿e wyjawiê panu ca³¹ prawdê, ale on siê tym nie przej¹³. Ehringer zaœmia³ siê bezg³oœnie, poruszaj¹c rytmicznie ramionami. — Oczywiœcie, ¿e Howard siê nie przej¹³. Ja wiedzia³em o tej dzia³alnoœci