Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Jak mówiłam, był tylko towarzyszem podróży zagranicznej. Byliśmy związani jedną zagadkową sprawą. To wszystko. — Podeszła do drzwi, nagle odwróciła się i spytała: — Czy to naruszy tajemnicę spadkową, jeśli spytam, czy pan Rafiel zostawił coś swojej sekretarce, pani Esther Walters? — Zapisy, których dokonał, ukażą się w prasie — poinformował Broadribb. — Tak, pani Walters otrzymała pięćdziesiąt tysięcy funtów. Obecnie nazywa się Andersen, wyszła za mąż. — Bardzo się cieszę. Była wdową, miała córkę. Znakomita sekretarka, doskonale rozumiała pana Rafiela. Miła kobieta. Cieszę się, że otrzymała spadek. Tego wieczoru Marple siedząc w swoim wysokim fotelu z nogami wyciągniętymi w stronę kominka, w którym paliło się — na Anglię, jak zwykle niespodziewanie, nadeszła fala chłodu — wyjęła dokument z długiej koperty i ciągle jeszcze nie wierząc, zaczęła czytać: Do rąk pani Jane Marple zamieszkałej w miasteczku St Mary Mead. Ten list zostanie doręczony pani po mojej śmierci za pośrednictwem mojego prawnika Jamesa Broadribba. Zatrudniłem go w sprawach spadkowych dotyczących mojego życia prywatnego. Jest solidnym i zaufanym adwokatem. Niestety, jak większość rasy ludzkiej, cierpi na niezdrową ciekawość. Nie zaspokoiłem jej. Z wielu względów sprawa ta pozostanie tylko między nami. Naszym hasłem jest: Nemezis. Nie zapomniała pani chyba, w jakim miejscu i w jakich okolicznościach po raz pierwszy pani je wypowiedziała. W trakcie czynności zawodowych, podczas mojego długiego życia, nauczyłem się zatrudniać ludzi, których charakteryzuje pewna cecha: jest nią intuicja, szósty zmysł, który pomaga im w wykonywaniu zleconej pracy. Nie jest to wiedza ani doświadczenie. Po prostu wewnętrzny dar efektywnego działania. Pani, moja droga — jeśli mogę użyć tego określenia — ma intuicję w sprawach związanych ze sprawiedliwością. Ma pani intuicyjną zdolność wykrywania przestępcy. I właśnie dlatego chciałbym, aby pani zajęła się jednym przestępstwem. Zapisałem pewną sumę, która zostanie przekazana w całości do pani dyspozycji, jeśli przyjmie pani moją propozycję i wyświetli tę sprawę. Daję pani rok na wypełnienie tej misji. Nie jest pani młoda, ale — jeśli mogę tak powiedzieć — twarda. Myślę, że mogę zaufać losowi, iż pozwoli pani przeżyć jeszcze jeden rok. Sądzę, że praca, którą pani zlecam, nie będzie zbyt męcząca. Ma pani wrodzony dar rozwiązywania zagadek. Niezbędne fundusze, które można określić jako koszty prowadzenia śledztwa, zostaną przekazane w trakcie dochodzenia, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Propozycja ta może zmienić pani dotychczasowy tryb życia. Wyobrażam sobie, że siedzi teraz pani w wygodnym fotelu przystosowanym do dolegliwości, na które prawdopodobnie się pani uskarża. Wszystkie osoby w starszym wieku cierpią na ten czy inny rodzaj reumatyzmu. Jeśli ta dolegliwość umiejscowiła się w kręgosłupie lub nogach to trudno się pani poruszać i głównie spędza pani czas, robiąc na drutach. Widzę panią, jak tamtej nocy, gdy poderwałem się z łóżka obudzony wołaniem o pomoc… otoczoną kłębkami różowej wełny. Wyobrażam sobie, jak dzierga pani sweterki, chustki i mnóstwo innych rzeczy, których nazw pewnie nawet nie znam. Jeśli postanowi pani kontynuować ten rodzaj spędzania czasu, jest to pani decyzja. Jeśli woli pani służyć sprawiedliwości, mam nadzieję, że zainteresuje się pani moją propozycją. „Niech sprawiedliwość wystąpi jak woda z brzegów I prawość jak potok nie wysychający wyleje” Amos* 3. MARPLE PODEJMUJE DZIAŁANIE 1 Marple przeczytała list trzy razy, po czym odłożyła na bok i zaczęła zastanawiać się nad jego sensem. Właściwie nie było w nim żadnych konkretnych informacji. Pewnych szczegółów mogłaby dowiedzieć od pana Broadribba, ale wiedziała, że nic takiego się nie zdarzy. Nie pasowałoby to do planu pana Rafiela. Ale, jak u licha pan Rafiel mógł liczyć na to, że zajmie się sprawą, o której nie ma najmniejszego pojęcia. To intrygujące. Po kilku minutach doszła do wniosku, że właśnie o to chodziło panu Rafielowi. Wróciła myślami do czasów znajomości z nim, wspominając jego chorobę, napady złości, błyskotliwość, okazjonalnie dobry humor. Lubił bawić się ludźmi. Lubił, czego dowodził ten list, żartować sobie z ciekawości pana Broadribba. W liście, który do niej napisał, nie było nic, co dawałoby jej jakąkolwiek wskazówkę, o co w tym wszystkim chodzi. W niczym jej nie pomógł. „Ale pan Rafiel pewnie nie chciał jej pomóc” — pomyślała. Miał inny plan. Jednakże nie mogła zaczynać, nic nie wiedząc. Można to było porównać do rozwiązywania krzyżówki bez haseł. Muszą być jakieś wskazówki. Musi wiedzieć, co ma robić, dokąd się udać, czy też rozwiązywać ten problem, siedząc w fotelu. A może pan Rafiel chciał, aby pojechała statkiem lub poleciała samolotem do Indii Zachodnich, Ameryki Południowej lub w inne miejsce? Miała dwa wyjścia: samej zdobyć informacje, albo czekać na ich otrzymanie. Być może uważał, że jest wystarczająco zdolna, żeby zgadnąć, o co mu chodziło. Ależ to niemożliwe, aby tak myślał