Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
— Ale mogłeś nie słyszeć, że jego zabójca zadzwonił do mnie i opowiedział mi wszystko o swoich zamiarach. To znaczy, że ma zamiar zabić jednego z naszych wrogów. Powiedział, że dudziarz wyszedł na ulice... i trzeba mu zapłacić. — Boże! Gliniarze ci jakoś pomagają? Will przypomniał sobie wczorajszą niemal randkę z Patty, ale nawet to wspomnienie nie skłoniło go do uśmiechu. Przez prawie godzinę siedzieli na kanapie, on ją obejmował, ona opierała głowę na jego ramieniu. Oboje nie zamierzali w żaden sposób psuć nastroju, nawet rozmową. Will wyczuwał, że to, co ich zaczyna łączyć, bierze się nie tylko ze wzajemnego pociągu fizycznego, lecz także ze zmęczenia i poczucia bezradności i postanowił cieszyć się chwilą, lecz nie rozbudzać w sobie przesadnych nadziei. Na razie wystarczy, że siedzą blisko siebie, że się dotykają. I nagle, ciągle bez słowa, Patty wstała, pocałowała go najpierw w policzek, a potem krótko w usta, wybąkała jakieś przeprosiny i wyszła. Tak po prostu. — Wygląda na to, że robią, co mogą, Beano, ale ten facet jest naprawdę dobry. Zna się na broni, ładunkach wybuchowych, na elektronice. Śledzi potencjalne ofiary, dowiaduje się, jak żyją i co robią, i potrafi je dopaść bez świadków. — A dlaczego zabija? — Nie mówi mi wszystkiego. Ma w tym jakiś cel. To jest jak coś w rodzaju gry. Z tego, co zdradził do tej pory, wynika, że ktoś bardzo mu bliski — zapewne matka — zginął wskutek, jego zdaniem, polityki kas chorych. Podejrzewam, a właściwie zgaduję, że za wcześnie zwolniono ją z sali przypadków nagłych, a może oddziału psychiatrycznego. Popełniła samobójstwo. — Nie ona pierwsza. Straciłem dwóch ludzi; nie mogli pójść na detoks, bo kasa odmówiła finansowania. — Beane nałożył rękawicę kucharską i zaczął ładować wielką górę spaghetti na gigantyczny durszlak. — Słuchaj, Will, nie chcę 198 pogarszać spraw — powiedział po chwili — ale muszę z tobą porozmawiać. — Arielle — przywołał do siebie chudą nastolatkę, pomagającą sprzątać ze stołów — mogłabyś zastąpić Willa? Weź sobie kogoś do pomocy, odcedźcie spaghetti z tych dwóch garnków, przemyjcie je i przesypcie do dwóch największych mis, z których będziemy je podawać. — Z przyjemnością. Beanie położył dłoń na ramieniu przyjaciela i zaprowadził go do swego biura. — Zapewne o tym nie wiesz, Will, ale po tym, jak spotkałeś się z Grace Davis, ona i jej mąż zaczęli tu przychodzić. Pracowali jako wolontariusze, do tej pory byli chyba trzy razy. A może cztery? Nieważne. Życie Grace zatoczyło pełne koło. Nawet całkiem poważnie zastanawiałem się, czy zaraz po chemioterapii nie zatrudnić jej na pół etatu jako doradczyni. Chociaż klientką była, nim ja się tu pojawiłem, słyszałem, przez co przeszła, i to, jak zmieniła swe życie, bardzo mi zaimponowało. — Mnie także. Czułem się strasznie, mówiąc jej, że nie mogę przeprowadzić operacji, a jeszcze gorzej, kiedy tłumaczyłem dlaczego. — Poważny wyraz twarzy Beane'a nagle go zaniepokoił. — Czy coś się stało? — Całkiem niedawno zadzwonił do nas jej mąż. Podczas podawania pierwszej dawki chemioterapii dostała reakcji alergicznej. — Wyjął z kieszeni różowy notesik i przeczytał: — Powiedział „Wstrząs. Wstrząs ana... fila... anafilaktyczny. Will poczuł, jak zaciska mu się żołądek. Wstrząs anafilaktyczny to najgroźniejsza z reakcji alergicznych. Masywne uwalnianie histaminy wywołuje pokrzywkę, nagły spadek ciśnienia krwi na skutek rozszerzenia naczyń krwionośnych, trudności z oddychaniem z powodu obrzęku błon śluzowych krtani i oskrzeli. Wstrząs anafilaktyczny zawsze jest bardzo niebezpieczny, a często okazuje się śmiertelny. — Zmarła? — zapytał cicho, straszliwie bojąc się odpowiedzi. — Z tego, co mówił jej mąż, niemal. Przyjechała karetka, jeden z sanitariuszy zrobił jej tracheotomię jeszcze w szpitalu. Teraz leży na oddziale intensywnej opieki medycznej twojego szpitala. Nie wiem, czy odzyskała przytomność. 199 — Dzięki, że mi powiedziałeś. Zadzwonię i dowiem się wszystkiego. — Masz zamiar ją odwiedzić? Will przypomniał sobie Sida Silvermana, sinego z gniewu, zakazującego przestępować mu próg szpitala. Tego zakazu nie popierał oczywiście żaden wyrok sądowy, ale Will nie widział powodu, by drażnić dyrektora i przez to pogarszać swoją i tak niewesołą sytuację. Teraz miał powód. — Z samego rana — powiedział. — Odwiedzę ją z samego rana
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Często o tym słyszałem, znała to każda służąca, często widziałem olśnienie w oczach opowiadających i zawsze uśmiechałem się do tego na wpół pobłażliwie, na wpół zazdrośnie...
- Berengaria czuła, że płacz dławi ją w gardle, słyszała teraz, że bestie wdrapują się na górę, i wiedziała, że już wkrótce ich odrażające oblicza wyłonią się zza krawędzi...
- - Dlaczego ściągnęłaś tę Platynę? Tina spojrzała na mnie, przez chwilę milczała, aż w końcu musiała się domyślić, że słyszałem ich rozmowę, bo powiedziała z nieoczekiwaną...
- Wtedy byłbym wsamym środku tylu maszerujących nóg, słyszałbym z bliska kroki,skrzypienie butów,stukotblaszek pod obcasami...
- - A nie słyszałe× wa×ć, przy hetmanie będąc, czy rychło po×pieszy nam z pomocą? Zamknęli tu nas moskwiczanie niby myszy w pułapce...
- Kiedy wyszła, Mu-pao zamknęła drzwi, by Qing-jao nie słyszała...
- - Słyszałam, że się zmieniłeś...
- Otworzył je...
- David i Angela pozwolili jej przez jakiś czas bawić się z psem, lecz wkrótce musiała przyjść do bawialni, gdzie ponownie podłączono jej kroplówkę, Wilsonowie uważali bowiem, że...
- „Kiedy religia chyli się ku upadkowi – z bramińskich ksiąg mówił Przedwieczny – kiedy zniszczyć należy złoczyńców, wówczas ja rodzę się w różnych okresach, odradzam się pod...