Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
— Usłyszałem od ciebie pierwsze od dłuższego czasu słowa, które nie byłyby drwiną, szyderstwem, czy zwyczajnym kłamstwem. Iskandrian zmierzył go przenikliwym spojrzeniem. — Nie popełnij omyłki, Conanie z Cymmerii. Masz reputację śmiałka obdarzonego zmysłem taktycznym i gdybyś był Ophirczykiem, mianowałbym cię jednym z moich oficerów. Jesteś jednak najemnikiem i cudzoziemcem. Jeśli sprawy potoczą się po mojej myśli, przyjdzie taki dzień, że będziesz musiał opuścić Ophir najszybciej jak to możliwe, lub twoje prochy zostaną rozrzucone na tej ziemi. To rzekłszy oddalił się. Zanim Conan wrócił do pałacu Timeona jął zastanawiać się, czy kiedykolwiek miał tylu przeciwników, jak obecnie. Iskandrian najwyraźniej darzył go tak głęboką antypatią, że najchętniej ujrzałby go martwego, przy najbliższej nadarzającej się okazji. Antimides nienawidził go z całego serca i bez wątpienia posłałby go, martwego lub nawet żywego, na stos pogrzebowy. Synelle nie był do końca pewien; mówiła jedno, a jej ciało domagało się czegoś całkiem innego. Próba angażowania się w związek z taką kobietą prawie na pewno musiała zakończyć się tragicznie. Karela twierdziła, że pragnęła jego śmierci, choć nie wykorzystała sytuacji, ale nigdy, przenigdy nie należało jej lekceważyć. I była jeszcze ta po trzykroć przeklęta rogata figurka. Czy druga grupa napastników również jej pragnęła, tak jak dwaj pierwsi? Jeżeli tak, mógł założyć się o grubszą sumkę, że spróbują ponownie, choć wciąż nie miał pojęcia, co nimi powodowało. Naturalnie mógł uniknąć groźby ataku, pozbywając się figurki, lecz to nie byłoby w jego stylu. Zamierzał dowiedzieć się, dlaczego warto było dla niej zabijać i umierać i czemu budziła tak wiele grozy. Nie należał do ludzi, którzy z powodu byle utarczki podkulą ogon pod siebie i biorą nogi zapas. Cymmerianin omal nie wybuchnął śmiechem, uświadomiwszy sobie, że morderstwo Timeona było jednym z jego ostatnich problemów, który został w pełni rozwiązany. Straże jego kompanii, które napotkał przy zdobionym białą kolumnadą portyku, spojrzały nań wyczekująco, a on powitał je uśmiechem. — Wszystko w porządku — powiedział. — Mamy mocodawcę i złoto dla tutejszych nierządnic. Poklepał wartownika po plecach i odszedł, zarykując się śmiechem, lecz gdy tylko znalazł się za progiem budynku, jego oblicze sposępniało. Gdyby znali choć połowę prawdy, w te pędy cisnęliby broń precz i zdezerterowali. — Machaonie! — zawołał, a dźwięk jego głosu rozbrzmiał gromkim echem w marmurowych ścianach hallu. Narus, stojący na balkonie powyżej: odkrzyknął. — Jest w ogrodzie. Jak ci poszło u Antimidesa? — Zbierz ludzi — polecił mu Conan i przyspieszył kroku. Wytatuowany generał rzeczywiście był w ogrodzie, siedział na ławce z dziewczyną. Obejmowali się czule. „Typowe — pomyślał Cymmerianin, chichocząc — nawet kiedy ważą się ich losy i kto wie, czy nie przyjdzie im uciekać z kraju, on myśli tylko o jednym”. — Zostaw ją — rzekł jowialnie. — Na dziewki przyjdzie czas póź… Przerwał, gdy dziewczyna poderwała się z miejsca. Była to Julia. Dziewczyna pokraśniała, a jej piersi uniosły się gwałtownie. Obciągając obiema rękami suknię spojrzała na niego bezradnie, po czym przeniosła spojrzenie zapłakanych nagle oczu na Machaona i przebiegnąwszy obok Cymmerianina znikła w pałacu. Machaon uniósł obie ręce w górę, gdy Conan gniewnie zbliżył się do niego. — Zanim coś powiesz, najpierw wysłuchaj mnie, Cymmerianinie. Przyszła tu sama, kusząc mnie i zwodząc, domagała się pocałunku. Gdy to uczyniłem, nie krzyczała ani nie próbowała uciekać. Conan spiorunował go wzrokiem. Ocalił ją przed żywotem nierządnicy, załatwił uczciwą pracę, i po co? Aby sama…? — Ona nie jest markietanką, Machaonie. Jeśli jej chcesz, zabiegaj o jej względy. Nie obłapiaj jak dziewki w oberży. — Na łaskę Mitry, człowieku! Miałbym o nią zabiegać? Mówisz, jakby była twoją siostrą. Na Piekła Zandru, nigdy w życiu nie wziąłem kobiety wbrew jej woli. Młody Cymmerianin otworzył usta, by ostro zripostować tę tyradę, lecz w końcu nie odezwał się ani słowem
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- A cóż powiedzieć o filozofii, o metafizyce? Zmieciona, unicestwiana dzień po dniu i to z najrozmaitszych powodów: przez empirystów XVIII wieku, przez He-gla, przez Marksa,...
- Nowy minister spraw zagranicznych Ottokar Czernin nie wahał się powiedzieć: „Monarchia prowadzi wojnę obronną i osiągnie wiele, jeśli ukończy wojnę zachowując...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- Czy może mi pan powiedzieć, jakie otrzymam gwarancje dyskrecji, jeżeli zgodzę się wyjaśnić panom to, o czym nie wiedział nikt prócz Stefana Vincy? - Byłem oficerem lotnictwa...
- Jeśli można by słowami ująć trafnie ówczesny Jej stan w obozie, powiedzieć bym mogła, że właściwie tylko ciałem była z nami, duchem już nieziemska...
- Czy tak właśnie się zachowywałem? Nie potrafiłem powiedzieć, gdzie kończy się autentyczna troska, a gdzie zaczyna autentyczna zazdrość...
- Nic znamy bowiem zasad tezauryzacji czasów archaicznych, nic możemy powiedzieć, czy skład skarbów jest wiernym odbiciem proporcji w masie monet niegdyś krążących...
- — Pani — powiedział Gamut, który choć bezsilny i właściwie do niczego niezdatny, nawet nie pomyślał o opuszczeniu sióstr — nastało święto szatana, a to miejsce nie jest...
- Moglibyśmy uwierzyć w wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności, takie rzeczy zdarzają się raz na tysiąc lat, no, powiedzmy, jakieś prądy wstępujące, wiry, czy jak tam, pęd...