Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zszorowywał go z siebie ze złością, tarł mocno uda, ramiona i nogi szorstką gąbką, aż skóra poczerwieniała. Rozkręcił mocno kurki, woda chlusnęła strumieniem tak silnym, że w mgnieniu oka zalała posadzkę, bo nie zasunął za sobą szklanych drzwi. A kiedy powtórnie stanął przed lustrem i zielono-szarym ręcznikiem mocno wycierał ciało, był już innym człowiekiem. * Buba sprzątnęła kocie miski, wrzuciła je do śmieci. Nie będą potrzebne. Oto marzenie się spełniło, jest ćmą. nie poczwarką. Jest noc, a ona jest motylem nocnym. Postawiła przy drzwiach pustą kuwetę. Zdjęła perukę, drobne włoski odrastały na łysej głowie. Zdążą odrosnąć czy nie? Zorientował się, że to peruka? Wybaczy jej, kiedy się dowie? A może się nigdy nie dowie? Dla niego to zrobiła, tylko dla niego, bo gdyby jej chodziło o siebie, to leżałaby teraz wtulona w niego, udawałaby, że tak będzie zawsze. Dla ciebie to zrobiłam, Krzysiu. Nakleiła plaster ze środkiem przeciwbólowym. Wyjęła środek nasenny. Może już spać. Ma wizę i bilet. W czwartek za tydzień poleci. Lub nie. * Odłożył słuchawkę. U Buby nikt nie odbierał. Ach. trzeba przygotować umowę dla Piotra, dotychczas jej nie podpisał, będzie miał chłop sporo kasy, udało mu się przeforsować niezłe pieniądze. Będą mogli nawet kupić samochód. Pani Ewa wsadziła głowę w drzwi, chce się zwolnić na parę godzin, wspominała o tym rano. Dzięki Bubie ma w niej wsparcie. I nie przeszkadza mu, że Ewa ma trzyletnią dziewczynkę. Ładną, widział ją raz tutaj, w pracy, jak zamknęli przedszkole, Ewa nie miała co z nią zrobić. Grzeczna dziewczynka, siedziała cichutko w kąciku i rysowała. Zwolni oczywiście Ewę, firma się nie zawali tylko dlatego, że przez parę godzin nie będzie sekretarki. - Panie dyrektorze... Romek, Piotrek i Sebastian za jej plecami. Coś się stało! Widzi to po ich minach. Podniósł się, dał znak ręką Ewie, żeby zostawiła ich samych. - Wiesz, czego dowiedzieliśmy się o Bubie? Ach, to o to chodzi, te ślady na ramionach. Może dobrze, że oni też wiedzą, wspólnie coś wymyślą, przecież jest jedną z nich. - Buba była cały czas... Jezu! Tylko nie to! Krzysztof czerwienieje. Powiedziała im? Wystarczyło, że powiedziała Basi, Basia Piotrowi, ale jak wie Basia i Piotr, to wie Róża i Julia, czyli wiedzą wszyscy. Zwariowali, żeby się takimi rzeczami dzielić? Dorośli są, co za plotkarskie towarzystwo. Ale zawsze tak było. Od czasów szkolnych... No, niby się nie ma czego wstydzić, ale tak się nie robi... - Wiem przecież! - mówi. Też mi rewelacja. - Skąd wiesz? - Romek patrzy na niego ze zdziwieniem. Jak to skąd? Przecież on wie najlepiej, że dotychczas była dziewicą, ale co im strzeliło do głowy, żeby nad tym debatować tu, u niego w biurze. Może myślą, że zachował się... że ją wykorzystał? - A wy skąd wiecie? - Robi mu się przykro. Jak baby na bazarze rozmawiają, nie jak mężczyźni. - Ukrywała to przed nami! - mówi Piotr z wyraźną pretensją. -Przede mną też... To skąd wiecie? Mówiła wam? - Julia mi powiedziała. I Romkowi. To zadzwoniłem do Sebastiana i natychmiast przyszliśmy do ciebie! To się w głowie nie mieści. - To Julia wie? Krzysztof ciężko siada. Wszyscy wiedzą, gorzej być nie może. Przecież jest dorosły, wie co robi, to nie jest temat do rozmów, nawet z przyjaciółmi. - Wszyscy wiedzą- mówi Roman i patrzy na niego badawczo. - Buba jest chora. Krzysztofowi robi się zimno, najzimniej na świecie. Nie pomyślał, ani przez sekundę, a przecież te ślady po zastrzykach. To jasne, ta chudość, ona może mieć... a to znaczy... Robi mu się słabo. - Ma AIDS? - szepcze i osuwa się na swój dyrektorski fotel. - Czyś ty zwariował? - Roman stoi nad nim, jak wtedy, przed laty, tylko teraz jest malarzem, nie początkującym psychologiem, a on, Krzysztof, jest zdrowy, nie ma objawów depresji. - Ma raka nerki... To dla niej ta cała zbiórka... Jędrzej powiedział, bo brakuje jeszcze coś około czterdziestu tysięcy... W Ameryce mają jakąś nowatorską metodę leczenia, wymienia się szpik i system odpornościowy może sobie poradzić. Ona cały czas zgrywała chojraka, nie chciała, żebyśmy się nad nią litowali... Krzysztof ku zdumieniu przyjaciół uśmiecha się, oddycha z ulgą. Rak, rak. Chodzi tylko o pieniądze i o raka, o nic więcej, Buba, nie martw się, kochana, ciebie uratuję, ciebie tak. * Basia budzi się na dźwięk klucza w zamku. Odsuwa rękę Piotra, przerzuconą przez jej brzuch, ale Piotr w półśnie ją przyciąga, Basia szarpie go. Ktoś obcy wchodzi do mieszkania. Drzwi uchylają się, Basia nakrywa się z głową, Piotr dał komuś klucze, i łańcucha nie założył. O Boże, a jednak! Pani Helena podchodzi do łóżka, Basia wychyla czubek głowy spod kołdry. Kto to? Jakaś gruba kobieta pyta anielskim głosem: - A co pan robi o tej porze w łóżku, panie Piotrusiu? Mówiłam przecież, że okna dzisiaj obrobię. O, żona wróciła, to i coś upiec na niedzielę mogę. -Pani Helenka odwraca się i wychodzi, nucąc jakąś arię. Mogli ją uprzedzić, nie wchodziłaby do sypialni. * Krzysztof podjeżdża na myjnię