Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
To tam gdzieś ukrył swoje renault. Niedaleko, zaledwie trzydzieści metrów za gęstwiną krzaków. Był szybszy. Odjechał, zanim stanąłem w miejscu niedawnego postoju auta. Wyskoczywszy na ścieżynę, zauważyłem jedynie oddalający się samochód adwokata. Pomknął szybko ku szosie na Pisz. - Jeszcze się policzymy, mecenasie! - krzyknąłem za nim, wiedząc, że nie może mnie usłyszeć. Potem ściszyłem głos. - Nie uciekniesz mi. Schodziłem po zboczu ku domowi, gdy wyszła mi naprzeciw przerażona Scarlett. Z lasu wyszła niespodziewanie Danka z zamoczonymi spodniami - opuściła jacht samowolnie, ale nie była teraz odpowiednia pora na dyskusje. - Co się stało? - trzęsła się ze strachu dziewczyna. - Ale mnie pan nastraszył. - Był tu nasz adwokat - wyjaśniłem szybko. - Proponuję przydzielić ci do pilnowania Skórki i domu Dankę. Danka kategorycznie odmówiła. - Nie zgadzam się - mówiła poirytowanym tonem. - Nie będę siedziała w domu, kiedy mogę popływać. Poza tym chcę znaleźć skarb. Zapomniałeś już? Płynę z tobą do Pisza. Przydam ci się w mieście, gdy będziesz w tarapatach. - To raczej Robakiewicz będzie w opałach. - Nieważne - machnęła ręką. - Płynę z tobą. Nie było innej rady. Scarlett musiała zostać ze Skórką. Pocieszałem się myślą, że adwokat nie odważy się, przynajmniej dzisiaj, wrócić pod mój dom. Zresztą jemu zależało na ekskluzywnym piórze, a nie na wyrządzeniu Scarlett krzywdy. Uspokoiłem dziewczynę i popłynęliśmy z Danka do Pisza. Zbliżając się do tego miasta, z zadowoleniem odnotowałem fakt, że “D’Artagnan” zniknął z przystani kempingu, nie było go także wśród cumujących jachtów przy hotelu obok ujścia rzeki. - Co właściwie chcesz zrobić z tym adwokatem? - zapytała Danka, gdy cumowałem łajbę. - Chcesz go pobić? - A co? - zirytowałem się. - Nie zasłużył na to, drań jeden? - Zasłużył, Pawełku. Ale to adwokat. Dasz mu w pysk i jutro listonosz przyniesie ci pięknie napisany pozew do sądu. Rozumiesz? Nie możesz podnieść ręki na adwokata! Poznałam się na nich, gdy zakładałam sprawę o rozwód Przeciętniakowi. Z prawnikami nie wygrasz! Nie masz szans. - Racja - powstrzymałem gniew. - Muszę wymyślić coś innego. Perfidnego. Jakiś sposób na dobranie się do skóry temu Robakiewiczowi. - Do skóry za Skórkę, poeto? - Tak mi się powiedziało. Wyszliśmy do miasta, które dzisiaj było nieco gwarne. Mnóstwo turystów wyległo na ulice, zamiast pluskać się w jeziorze czy uprawiać żeglarstwo. Tym razem przewalający się tłum wczasowiczów był nam na rękę. Wśród wielu gapiów mogliśmy łatwiej poruszać się po mieście i nie zostać zauważonymi przez przeciwników. Dom adwokata był położony w bogatszej części miasta, wśród posiadłości i ładniejszych domków jednorodzinnych. Niestety, sprawiał wrażenie pustego - zamknięta brama, brak samochodu na dziedzińcu. - Wracamy - zakomenderowałem. - Przyjdziemy tu później. - Gdzie chcesz iść? - Do biblioteki. - Dlaczego właśnie tam? - Zobaczysz. W bibliotece zająłem miejsce przed naszym służbowym, starym komputerem. Danka przysiadła blisko mnie i patrzyła, jak łączę się ze stroną mojego byłego ministerstwa. Po chwili na środku ekranu ukazał się prostokącik z dwoma pustymi miejscami do wypełnienia. - Zamknij oczy - nakazałem jej. - Oczy? - zdziwiła się i popatrzyła na mnie rozmarzonym wzrokiem. - Po co, Pawełku? Chcesz mnie pocałować? - Muszę wpisać hasło, aby dostać się do bazy danych Ministerstwa Kultury i Sztuki. Nie mogę zdradzać poufnych informacji osobom postronnym. Zamknęła oczy wyraźnie zawiedziona Czego się, na Boga, spodziewała? Na szczęście moje hasło dostępu było wciąż aktualne, chociaż nie byłem już pracownikiem ministerstwa. Pocieszyłem się w myślach, że może nie odcięli mnie od zasobów danych ministerialnych, bo wciąż rozważają pomysł przywrócenia do życia Departamentu Ochrony Zabytków. Pocieszałem się tylko. Gdyby tak było - zawiadomiliby mnie o tym pomyśle i już. Zadzwoniłaby Monika, a może nawet sam pan Tomasz. Czemu mój kod dostępu był wciąż aktualny? Pewnie w tym bałaganie - tak charakterystycznym dla placówek państwowych - nie zdążono jeszcze cofnąć mi uprawnień. - Nie jestem żadną postronną osobą - mówiła Danka nie otwierając oczu. - Powinnam się obrazić. Mamy być ze sobą razem, a ty nie masz do mnie zaufania? - Takie jest życie - odpowiedziałem na odczepnego. - Dobra, już! Gotowe. Otwórz oczy. Otworzyła. W tej chwili znajdowałem się w bazie danych i wybrałem opcję skarbów zaginionych w czasie drugiej wojny światowej. Dziwna to była baza, ponieważ miała ona potworne luki - nie wszyscy bowiem mieszkający w Polsce ludzie, których ograbiono w czasie ostatniej wojny, zgłosili oficjalnie ten fakt. Niekompletność tej bazy rekompensowało to, że niektórzy w najdrobniejszych szczegółach podali wykaz wszystkich zrabowanych przedmiotów, a wszelkie dane zbierało ministerstwo na różne sposoby, często z pomocą antykwariuszy i domów aukcyjnych pragnących nam pomóc. Inną zaletą tej bazy była szybka możliwość wyszukiwania określonego przedmiotu poprzez podanie kilku charakterystycznych danych. Nie namyślając się dłużej wpisałem: “sygnet... złoto... lewart”. Wygrawerowany lewart w koronie sugerował, że mieliśmy do czynienia z tak zwanym rodowym sygnetem. Jakim jednak cudem Alojzy Chrzan znalazł się w posiadaniu cennego przedmiotu? Był on wszak mazurskim chłopem, nie żadnym arystokratą czy potomkiem takiego! Jeśli ów sygnet należał do jakiejś szlacheckiej rodziny, warto było zidentyfikować ów cenny przedmiot
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- Proces orientacji, biorc pod uwag przestrzeD, w jakiej praca si odbywa, rozlokowanie w niej przedmiotów i urzdzeD oraz samo dziaBanie wykonawstwo, dotyczy nastpujcych elementów (43): 124 a
- Trudno było, w rzeczy samej, orzec, gdzie między Pałacem z wszystkimi jego piętrami i tarasami o kamiennych licach podziało się samo wzgórze...
- Podczas gdy inne dzieci chciały zostać nauczycielami, lekarzami, handlarzami nieruchomości czy mechanikami samochodowymi, młody Dave Carver pragnął być Jackie...
- Nie zrozumiawszy, gdy| zdawaBo mu si, |e dziewczyna powiedziaBa musiaBe[", a nie: musiaBa[", Narcyz zapytaB: Z pewno[ci sByszaBem, ale wymieD mi swoje imi
- Trzecim wreszcie sposobem jest przyzna nie podstawowych uprawnień policyjnych i reglamentacyjnych władzom samo rządu terytorialnego (które z natury rzeczy są...
- Nie skończy się już tylko na utracie ciepłej posadki! Mówiono, że awarie są zrozumiałe, wręcz nieuniknione przy rozruchu tak bezprecedentalnej technologii; ileż...
- Pierre Delmas nauczył się kochać tę ziemię i uwielbiał ją dzisiaj prawie tak samo, jak uwielbiał swoje córki...
- Motorniczy tramwajów, który ma prawo jeździć po całej Pradze, odnalazł ręką trąbkę i zatrąbił capstrzyk, tęskny capstrzyk, głos trąbki schodził po schodach aż ku rzece, aby...
- Holly Grace nie spodobała się ta uwaga, nie mówił więc nic więcej, ale widział, że to samo chodzi jej po głowie...